niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział Siódmy

Cisza.Jest tym co mnie przeraża i jednocześnie intryguje.Jest czymś co można uniknąć,ale też trzeba wiedzieć w jaki sposób ją zakłócić.Nie można robić nic,czego się potem żałuje.Jak to jest?Nie,to nie tak,że jej nie lubię.Ale po prostu ona do mnie nie pasuje.Tylko tyle mogę powiedzieć o sobie,teraz w tej chwili,w tym momencie."Heh"-westchnęłam wyciągając zza pazuchy bandaż.Odgryzłam kawałek i zawinęłam moją świeżo zranioną rękę uważając przy tym, by nie zawiązać go oni lekko,ani też za mocno.W czasie robienia opatrunku rozmyślałam co mnie teraz spotkało.Czy to był dobry wybór?A może jednak się myliłam?Czy podjęłam słuszną decyzję?Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie,ale nie znałam na nie odpowiedzi.Po co w ogóle je sobie zadawałam,skoro i tak wiedziałam,że na nie nie odpowiem?Zmęczona i lekko poturbowana,oparłam się o pień wielkiego drzewa,kładąc rękę na brzuchu.Spojrzałam nieświadomie w górę,patrząc jak promyki popołudniowego słońca przebijają się przez korony drzew.To już czas?Teraz zdobędę przewagę i tym razem ja zadam cios.Uśmiechnęłam się do siebie pewna swojego pomysłu.Teraz wystarczy tylko złożyć pieczęcie i wszystko się uda.Nagle nie wiadomo skąd usłyszałam szelest liści,które nie poruszały się zgodnie z lekkim wiatrem ochładzającym moją twarz w tym letnim upale.Zwróciłam swój wzrok w prawo i już wiedziałam,że mnie obserwuje.Już wyobrażałam sobie te oczy patrzące na mnie z zawziętością,które wciągają mni w tę ciemną otchłań nocy.Dreszcz przebiegł mnie po skórze i nakazałam sobie spokój.Teraz mi się uda na pewno-powtórzyłam w myślach i wybiegłam z pod koron drzew.Biegłam tak potykając się o najróżniejsze przedmioty typu kamienie itp.Nie chciało mi się zwracać na nie uwagi,gdyż miałam w głowie tylko jeden cel.Tak,ten cel zostanie zdobyty przeze mnie!W tym nieustającym biegu zaczęłam odczuwać skutki zmęczenia.Zaczęłam dyszeć,a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego,że jak nie zatrzymam się i nie odpocznę mogę później już tylko zaliczyć glebę i nie wstać już w ogóle.Ale jeżeli się zatrzymam ona mnie dopadnie.Odwróciłam swój wzrok zza siebie,by zobaczyć czy jeszcze mnie goni,ale nim zdążyłam się zorientować co się dzieje,potknęłam się o wyrastający korzeń drzewa i runęłam jak długa na ziemię.O kurna-pomyślałam zła na cały świat masując sobie obolałą szczękę.Zachciało mi się odwracania to teraz mam.Przez krótką chwilę wdychałam powietrze jakby był najsmaczniejszą rzeczą jaka może istnieć,wypełniając moje ciało od środka i uspokajając ten ból kłębiący się w mojej piersi.Zziajana wstałam klęcząc na nogach i podniosłam głowę,gdy coś wydało mi się dziwnie znajome.Wyprostowałam swoją głowę i zdusiłam w sobie krzyk.To był mój kunai,którego poświęciłam w walce z NIĄ,aby ułatwić sobie ucieczkę.Widocznie posługuje się moją własną,kochaną i niezastąpioną bronią przeciwko mnie!O nie!Nie ma tak dobrze!Odwróciłam głowę w stronę wzgórza znajdującego się na północnym-wschodzie 10 stopni od pachołka treningowego numer 3 i zobaczyłam długie czarne włosy falujące na wietrze.No tak pierwsza rzecz,która się rzuca w oczy.Podniosłam się powoli z ciałem zwróconym do mojej przeciwniczki.
-Chcesz mnie zabić,czy co?
Zwróciłam się do niej,zdziwiona jej późniejszą reakcją.Uśmiechnęła się do siebie jakbym powiedziała jakiś znany dobry żart.Cholerna,zadufana w sobie egoistka,która myśli,że wszystko jej wolno.
-Wiesz,że ci tego nie oddam!
Krzyknęłam do niej zdenerwowana.Patrzyłam się prostko w jej czarne oczy wpatrujące się we mnie nieustannie.Przez chwilę widziałam u niej cień zdziwienia i wykorzystując sytuację odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej w ten nieznany mi las.

***

Biegłem jak najszybciej czując,że jakaś nieznana siła dodaje mi skrzydeł.Oczywiście to chyba siła wyższa była,bo nie chciałem się zatrzymać.
-Sensei.
Powiedział ledwo Kakashi w końcu zwracając moją uwagę.Już od jakiegoś czasu mnie wołał,ale będąc skupiony raczej na odnalezieniu tej dziewczyny,nie zwracałem szczególnej uwagi na rzeczywistość.
-Słucham cię Kakashi.
Opowiedziałem przystając na ziemi.Korzystając z okazji zacząłem się rozglądać po terenie.Jak zwykle wszędzie tylko las i drzewa i jak tu się poruszać kiedy nie zna się terenu?Wioska Liścia świetnie się zabezpieczyła.
-Nie mogę już dłużej...prosze...przystańmy...na...chwilę.
-Przecież stoimy
Stwierdził z uwagą Hideo uśmiechając się figlarnie.Huruichi mu przytaknął rozglądając się po okolicy.Gdyby tylko Fugaku podał mi dokładniejsze dane,już by mnie tu nie było.Mógłbym użyć swojej techniki żółtego błysku i raz dwa jej poszukać,a tak muszę na nich czekać.W sumie jakby pomyśleć,to moi przyjaciele.Nigdy nie będę miał drugich takich,oznajmiłem z dumą patrząc na nich.Hideo powiedział coś i zaczął się śmiać głośno,Kakashi patrzał zły na czerwonowłosego po tym jak poczochrał mu włosy,a Fugaku mimo poważnej twarzy uśmiechnął się pod nosem.Ale z tych wszystkich najbardziej wzruszyła mnie wypowiedź Horuichiego,która wniknęła do mojego serca.
-Właśnie wszyscy jesteśmy przyjaciółmi i będziemy się wspierać,mimo wszystkich trudności i  problemów jednego z nas,wszyscy bierzemy za to odpowiedzialność,tak jak w przypadku Minato.Prawda?!
Wykrzyknął w górę mając nadzieję na pozytywną odpowiedz,której doczekał się po niedłuższej minucie.
-Pewnie-krzyknęli wszyscy i rozdzielając między sobą zadania i poszczególne kierunki grupami zaczęliśmy szukać zaginionej "artystki".

***

Biegłam już od jakiegoś czasu wsłuchując się we własny zmęczony już oddech,który zwiększał się z każdą milimetrową trasą,przebyłą dzięki moim dwóm jakże potrzebnym kończynom.Ona se chyba kurna żartuje!Naprawdę myśli,że "jej" to oddam?Chyba się grubo myli,skoro uważa,że tak łatwo może mi "to" odebrać.I jeszcze te ataki,które przychodzą znikąd.Ech,jakby nie patrzeć to jest dobra,a ja nie mam nic do zaoferowania.Moje kunai'e i shuriken'y są już na wyczerpaniu,chakra też mniej-więcej,a sama nie mam już wystarczającej siły,by chociaż uniknąć ataków.Cholera!Co ja robiłam,gdy byłam w wiosce?!W szpitalu?1Czemu nie trenowałam chociaż głupiej wytrzymałości!Przeklinając siebie w myślach,usłyszałam znany mi już dobrze odgłos kroków zbliżających się do mnie zza drzewa,przy którym zmęczona biegiem przystanęłam.Wyjęłam ostatniego kunai'a trochę innego od pozostałych,który wpadł w moje lepkie ręce,oczywiście bez zgody właściciela,ręce.Wyglądem przypominał zwykłego kunai'a,którego po bokach wychodziły dwa ostrza,a zaś na jego rękojeści znajdowała się dziwna pieczęć,niestety mi nie znana.Powoli wyrównałam swój oddech i uspokojona i opanowana,wybiegłam zza drzewa i przyłożyłam ostrze do szyi mojej przeciwniczki.
-Ha!Mam cię Mikoto!-Krzyknęłam na cały las ucieszona jak małe dziecko,że w końcu udało jej się ją złapać w pułapkę.Czarnowłosa uśmiechnęła się i skierowała swój wzrok na paczuszkę trzymaną w mojej lewej dłoni,po czym się zapytała:
-Kushina,czy nie uważasz,że zabieranie czyiś słodyczy,patrząc wcześniej na twoje zdrowie,jest szkodliwe dla twojego organizmu?Pomyśl trochę o sobie tyle cię szukam i gonię,a ty co?Uciekasz jakbym była duchem jakiegoś samurai'a,na którym ciąży jakaś klątwa.I jeszcze jedno,dobrze ci radzę nie jedz tyle słodkości,bo utyjesz.
Powiedziała i spojrzała się na mój brzuch.Podążając za jej wzrokiem zwróciłam uwagę na małe fałdki tłuszczu osadzające się na moim bębnie!No dobra bębnie nie,ale jak już coś to malutkim brzuszku.Mikoto,jakby czytając w moich myślach spojrzała się na mnie z rozczarowaniem i pociągnęła za rękę nad małe oczko wodne,nad którym czekał już na nas rozłożony szafirowy koc,a na nim koszyczek,który skrywał pyszności czekające na mnie od rana.

***

Biegłem jak szalony,od dłuższego czasu nie przebierając w środkach,po prostu musiałem ją znaleźć.Taka myśl krążyła po mojej głowie i ani śniła by wypuścić i dać chwilę wytchnienia.Fugaku kierował nas w stronę swojego domu rodzinnego posiadłości Uchiha,która znajdowała się niedaleko małych domków od południowej strony wioski.Wkurzało mnie to,że zamiast biec,przechadzaliśmy się spacerkiem,jakby czas nas w ogóle nie gonił.Hideo pewnie był tego samego zdania,w końcu nawet on nie wytrzymał i wrzasnął:
-Nie no nie wytrzymam,długo jeszcze będziemy jej szukać?Głowa mnie już boli i chce mi się spać,dajmy już temu spokój.
Powiedział oburzony i na jego wygląd naprawdę zirytowany.Fugaku ignorując jego przedstawienie szedł dalej,ale Hideo zdążył zauważyć mój srogi,aczkolwiek zmęczony już wzrok.Nawet teraz miałem już tego wszystkiego dość,ta dziewczyna mnie wkurzała i to porządnie.A ja miałem takie fajne plany na moją dość krótką przyszłość jak:przyjście do domu i położenie się spać,bym mógł w końcu otrzymać tyle zasłużonego odpoczynku,na ile mnie było stać.Oczy mi się powoli zamykały gdy już praktycznie wchodziliśmy do domu rodzinnego państwa Uchiha.W przejściu powitał nas młodszy brat Fugaku ,Juijiro,który wzrokiem pełnym obojętności (zresztą jak jego brat) poprowadził nas do okazałego salonu.Pomieszczenie było koloru niebieskiego,który na dole ściany zmieniał barwę na różowy,zaś na tej ścianie namalowane było piękne drzewo wiśni.Było w rozkwicie,dlatego senna atmosfera jaka nas otaczała zniknęła,jakby jej nigdy w tym czasie nie było.Wszyscy chyba z wyjątkiem nowo przybyłego lokatora byli zdumieni i zauroczeni pięknym malowidłem,od którego trudno oderwać wzrok.Gdy już to mi się udało obejrzałem resztę rzeczy znajdujących się w pokoju.Gdy tak oglądałem dom stwierdzając w duchu,że chciałbym taki sam (bo przecież państwo Uchiha to se mogli pozwolić na nowe meble,remont w mieszkaniu itd.),niespodziewanie do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy weszli rodzice Fugaku i Juijiro.Byli to starsi mili państwo,którzy uczestniczyli w obradach dotyczących sprawy Konohy.Oni też pomyślałem z lekką pogardą,mieli czarne oczy,jak i włosy i po nich odziedziczyli wszystko synowie.Ojciec tak samo jak pozostała dwójka był zimny,niedostępny i patrzący z pogardą na innych.Ja i kilku innych mieliśmy mniejszą dawkę obojętności jeżeli o to chodzi,ponieważ pochodziliśmy z kilku ważnych klanów,no może nie jak ci z tych największych,ale coś przynajmniej było.Matka z kolei była bardzo miła,uprzejma i uśmiechnięta,a do tego pierwsza ze wszystkich o nas porządnie pomyślała i zaprosiła na herbatkę i jakieś przekąski.Nawet stojąc na krańcu pokoju mogłem dostrzec śliniącego się Hideo.Horuichi też nie ukrył nic przede mną,bo nawet gołym okiem można było dostrzec,że tak samo jak i wszyscy jest spragniony i ma ochotę na słodkie przekąski.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. Opowiadanie jest bardzo ciekawe. Fajnie to wszystko opisujesz i umiejętnie prowadzisz bohaterów.

    Byłoby jeszcze lepiej, gdybyś wstawiała spacje po znakach interpunkcyjnych. Co mi jeszcze nie pasowało... trochę mylące były zmiany narratorów tam, gdzie ich nie powinno być. Jak na przykład pisałaś w trzeciej osobie o Kushinie, a zaraz potem przeniosłaś się na pierwszą osobę, i z powrotem. To troszeczkę myli, ale da się przeżyć :)

    Znalazłam kila literówek, gdzieniegdzie zabrakło ci wyrazów, ale nie rzucają się bardzo w oczy, poza tym, każdemu się to zdarza.

    Ogólnie, bardzo mi się podobało, więc pisz dalej!

    PS. Uwielbiam twoje hasła xD Niektóre są powalające xDD

    Czekam na rozdział ósmy. Powodzenia~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, przykro mi, że już skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Czy długo trzeba będzie czekać na kolejne notki? Nie wiem, czy dam radę wytrzymać!

    Przy okazji chciałabym zaprosić na moje blogi:
    http://kushina-i-minato-poboczna-historia.blogspot.com/
    oraz
    http://opwiadania-skrytych-mysli-dakoma.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślę, że nie trzeba czekać długo, bo dostałam dobrego kopa i wena sama wróciła na swoje miejsce ^^ Rozdział ósmy powinien wyjść z premierą już jutro, jak dobrze pójdzie xD

      Usuń