-Auć...
Tylko tyle słów zdołało opuścić moje
usta.Co jak co,ale ta osoba nie powinna w ogóle na mnie wpadać.Szedłem
prawidłową stroną tak jak mnie nauczono i przestrzegam tej zasady.Zaraz
pokarzę tej osobie co to znaczy nie przestrzegać zasad.Od razu wstałem i
podniosłem głowę,by na spokojnie wytłumaczyć tej osobie,którą stroną
powinien iść,ale słowa utknęły mi w gardle,gdy zobaczyłem kto przede mną
stoi.
-Jiraiya-sensei.
Nie mogłem się połapać gdzie
jest prawa,gdzie jest lewa strona.Nie wiedziałem też w którą stronę mam
iść i zapomniałem na chwilę o starym sknerze,który zapewne czeka na
mnie zły,gryząc przy okazji swój kapelusz Hokage.Tak dawno się z nim nie
widziałem!Jiraiya podniósł swój znudzony wzrok na mnie znad
książeczki,która na pewno nie nadaje się dla dzieci.Przyjrzał się mi i
się uśmiechnął.No dobra nie do końca ten korytarz jest pusty.Stoją w
niej dwie osoby.Nauczyciel i uczeń.Moje wargi nie poruszyły się,a oczy w
zaskoczeniu patrzyły na męszczyznę z białymi włosami.
-Gdzie się tyle czasu podziewałeś,co?Nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
Odpowiedział
sensei z krzywym uśmiechem na twarzy i wzrokiem patrzącym na mnie z
dezaprobatą.Pokręcił głową,jakby wiedział coś o czym nie mam pojęcia.Nie
cierpiałem tego spojrzenia.W plotkach,sensei był naprawdę krok ode mnie
lepszy do przodu.Mówił mi wiele przydatnych rzeczy,ale albo z
wymuszonego źródła,albo z takiego o którym lepiej nie wiedzieć.
-Ja?
Powiedziałem
patrząc przelotnie na ścianę.Teraz zauważyłem na niej plamy po
sosie,które pewnie nie zejdą przez najbliższe kilka lat.W tej chwili
zauważyłem nawet zapadający się dach budynku biura i chorobliwy odór
tego co nazwałem sosem.Może zbyt szybko wywnioskowałem,że to było czymś
co można było zjeść.
-Oj mój młody uczniu musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Odpowiedział
mi z chytrym uśmieszkiem.No tak.Mistrz nie potrafi puścić pary z
ust,nawet jak jest pijany.Aż trudno uwierzyć,że go tak sprawdzałem,by
wygadał przynajmniej część prawdy jaką ukrywał.Nie pomijając faktu,że to
Hideo wpadł na tak szalony pomysł,a potem próbował coś z niego
wyciągnąć.Na nasze nieszczęście,a fart Trzeciego nie pisnął nawet
słówka.Nie powiem,ale trochę byłem zawiedziony,że nie posiadam
przynajmniej tych samych informacji co sensei.Cóż takie życie ninja.
-No bynajmniej nie wszystkiego,co wyjdzie mi na złe.
Potwierdziłem,ale
zaraz żałowałem swojej decyzji.Naprawdę nie chciałem się tak do niego
odezwać,ale dzisiaj miałem zły ranek i mam nadzieję,że sensei nie
skreśli mnie za odrobinę szorstkości.Ku mojemu zaskoczeniu Jiraiya
uśmiechnął się.
-No też mam taką nadzieję,ale odrobinkę mi szkoda,że się zmarnujesz.
Popatrzyłem
się na niego podejrzliwie.Jak mistrz już coś wymyślił to już trzea było
się mieć na baczności.Nie można mu było ufać bezgranicznie,no w
niektórych przypadkach na pewno nie.
-Słyszałem o tej dziewczynie co przeżyła tę rzeź.
Drgnąłem
i zamknąłem oczy.Nie lubię,gdy ktoś określa tak tę masakrę.To trochę
nie w porządku.Bynajmniej dla mnie.Jiraiya widział moją reakcję,ale
ciągnął dalej.
-Więc chciałem się czegoś dowiedzieć od
Trzeciego,no na przykład jak się nazywa itp.,ale mi nie powiedział,bo
jeszcze z nią nie rozmawiał.Mówił też o tym,że ty możesz coś wiedzieć,bo
znacie się już z jakiś czas i podzielisz się z nami swoją wiedzą.
Odwróciłem
głowę wpatrując się w horyzont.Tak zna tę dziewczynę i to już od
dłuższego czasu,ale nie wie więcej niż oni sami.Sam by chciał się
dowiedzieć jak ma na imię,ale nie miał odwagi ją oto spytać.Myślał,że
może sama mu powie,gdy będzie na to gotowa.Ale czas zleciał i nie wie
już co ma robić.
-Minato.Ona zniknęła ze szpitala.
Moje
oczy rozszerzyły się w obawie.I już wiedziałem dlaczego.Nie zna tych
okolic i jest zupełnie sama.Jak zwykle nikt nic nie widział i pozostaje
perspektywa szukania jej,nawet jeżeli zajęło by to całą noc.Zapominając o
dodatkowych informacjach,rozmowie z Hokage i obietnicy złożonej sobie
przed spotkaniem ruszyłem w odwrotną stronę.Zapomniałem o zachowaniu
zimnej krwi i Jiraiyi-sensei zostawionym samotnie w korytarzu.Teraz
liczyło się by ona się znalazła i nie spocznę póki jej nie odnajdę!
***
Kiedy
usłyszałam plusk wody otworzyłam oczy i zdezorientowana popatrzyłam na
wodę,która spokojnie falowała,jakby była przyciągana przez niewidzialną
siłę.Poczułam błogi spokój,który chyba nigdy by mi się nie znudził,choć
nie umiem często usiedzieć w miejscu.Jestem hałaśliwa i
rozwrzeszczana,ale teraz spokojna i opanowana.Cały czas rozmyślałam o
tej głupiej i bezsensownej kłótni,która skłóciła ją z Minato.A niech to
mógł nie rozdrapywać starych ran.Nie wie co to znaczy stracić swoich
bliskich i przyjaciół nie pożegnawszy się z nimi.To było okropne,okrutne
i nie powinno w ogóle się wydarzyć.Chciałabym mieć teraz kogoś,kto mnie
przytuli,pocieszy i powie,że wszystko będzie dobrze choć i tak będzie
myślał co innego.Gdyby była tutaj taka osoba,której mogłabym
zaufać.Gdyby tylko...
-Co tu robisz?
Na
dźwięk kobiecego głosu przestraszyłam się i zsunęłam do wody,a że była
lodowata zaczęłam w ekspresowym tempie podnosić się z niej,by wyjść.Moje
próby spełzły na niczym,ponieważ stara koszula szpitalna ciągnęła ją w
dół,przez co nie mogła się nawet podnieść.Poczuła,że oplatają ją czyjeś
ramiona i wyciągają szybko z wody.Mimo,że był upalny dzień woda była
niesamowicie zimna,ale to i tak już wystarczyło bym zaczęła się
trząść.Ten ktoś zarzucił mi duży niebieski koc z małymi motylkami
wyszytymi zieloną nitką na ramiona i od razu poczułam się
lepiej.Dotknęłam wolną ręką puszystego bawełnianego materiału,gdyż drugą
pilnowałam,by nie spadł na ziemię.Podniosłam swój wzrok,by ujrzeć
osobę,która była odpowiedzialna za wystraszenie mnie jak i niezwykle
potrzebną pomoc w postaci ciepłego koca.Pierwsze co rzuciło mi się w
oczy były długie,proste i gęste czarne włosy,które błyszczały w słońcu
odbijając promienie słoneczne.Drugą rzeczą,która zwróciła moją uwagę
była jej wspaniała figura,delikatne rysy twarzy,prosty zgrabny nosek i
długie nogi,schowane za spódnicą sięgającą za kolana.Mój wzrok podążył w
górę i ujrzałam czarne jak noc oczy patrzące na mnie z nieukrywaną
troską.Kobieta była bowiem bardzo ładna,ale chciałam by mi wytłumaczyła
co tu robi i dlaczego akurat znalazła się w tym miejscu.
-Bardzo cię przepraszam,że cię tak wystraszyłam,naprawdę nie chciałam.
Powiedziała
melodyjnym głosem i to z taką skruchą,że aż ścisnęło mi się serce.Tak
mówili do mnie tylko rodzice,kiedy jeszcze żyli.Mama miała identyczny
ton głosu i taki spokojny,że ta oto kobieta przypominała mi ją.
-Nie nic się nie stało.
Powiedziałam
znudzonym głosem.Próbowałam ją zbyć,ponieważ nie chciałam by jakaś
osoba się nade mną litowała.Dobra przyznaję,że chciałam obecności
kogoś,ale nie wiedziałam,że będzie to tak szybko i
nieoczekiwanie.Machnęłam ręką i dumnie wypięłam pierś by pokazać,że
jestem twarda,niezależna i nic mi nie jest.Moje pierwsze dobre wrażenie
odpłynęło siną w dal,gdy cichutko kichnęłam.Kobieta uniosła brew i
pociągnęła mnie za rękaw koszuli.
-Hej co ty...
-Przeze
mnie wpadłaś do wody i przeze mnie jesteś chora,więc w ramach
rekompensaty zrobię ci ciepłą herbatę z cytryną i miodem.Mam nadzieję,że
to nie jest nic poważnego,ale ciepły napar z ziół dobrze ci zrobi.
Stwierdziła
nieznajoma dalej mnie ciągnąc.Spojrzałam przez ramię w stronę szpitala i
miejsca w którym się poznałam z czarnowłosą kobietą.Rozmyślałam
chwilę,czy nie lepiej by było zostać i udawać grzeczną,ale skoro
grzeczna nie jestem,zrobię coś co jest już u mnie normą.Zrobię coś
szalonego i nie będę się przejmować konsekwencjami.
-Tak w ogóle to nazywam się Mikoto i jeszcze raz przepraszam za to.
Powiedziała spoglądając na mnie.Zdziwiła się gdy się uśmiechnęłam i odpowiedziałam równie donośnym głosem.
-A ja nazywam się Kushina i z chęcią wypiję ciepłą herbatkę pod warunkiem,że będą też słodycze.
Mikoto zaśmiała się i pokiwała głową
-Tak słodycze też będą.
Cała
w skowronkach dałam się dalej ciągnąć przez zatłoczone ulice Konohy.Coś
czułam,że na Mikoto się nie zawiodę i być może znajdę w niej prawdziwą
przyjaciółkę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz