niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział Siódmy

Cisza.Jest tym co mnie przeraża i jednocześnie intryguje.Jest czymś co można uniknąć,ale też trzeba wiedzieć w jaki sposób ją zakłócić.Nie można robić nic,czego się potem żałuje.Jak to jest?Nie,to nie tak,że jej nie lubię.Ale po prostu ona do mnie nie pasuje.Tylko tyle mogę powiedzieć o sobie,teraz w tej chwili,w tym momencie."Heh"-westchnęłam wyciągając zza pazuchy bandaż.Odgryzłam kawałek i zawinęłam moją świeżo zranioną rękę uważając przy tym, by nie zawiązać go oni lekko,ani też za mocno.W czasie robienia opatrunku rozmyślałam co mnie teraz spotkało.Czy to był dobry wybór?A może jednak się myliłam?Czy podjęłam słuszną decyzję?Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie,ale nie znałam na nie odpowiedzi.Po co w ogóle je sobie zadawałam,skoro i tak wiedziałam,że na nie nie odpowiem?Zmęczona i lekko poturbowana,oparłam się o pień wielkiego drzewa,kładąc rękę na brzuchu.Spojrzałam nieświadomie w górę,patrząc jak promyki popołudniowego słońca przebijają się przez korony drzew.To już czas?Teraz zdobędę przewagę i tym razem ja zadam cios.Uśmiechnęłam się do siebie pewna swojego pomysłu.Teraz wystarczy tylko złożyć pieczęcie i wszystko się uda.Nagle nie wiadomo skąd usłyszałam szelest liści,które nie poruszały się zgodnie z lekkim wiatrem ochładzającym moją twarz w tym letnim upale.Zwróciłam swój wzrok w prawo i już wiedziałam,że mnie obserwuje.Już wyobrażałam sobie te oczy patrzące na mnie z zawziętością,które wciągają mni w tę ciemną otchłań nocy.Dreszcz przebiegł mnie po skórze i nakazałam sobie spokój.Teraz mi się uda na pewno-powtórzyłam w myślach i wybiegłam z pod koron drzew.Biegłam tak potykając się o najróżniejsze przedmioty typu kamienie itp.Nie chciało mi się zwracać na nie uwagi,gdyż miałam w głowie tylko jeden cel.Tak,ten cel zostanie zdobyty przeze mnie!W tym nieustającym biegu zaczęłam odczuwać skutki zmęczenia.Zaczęłam dyszeć,a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego,że jak nie zatrzymam się i nie odpocznę mogę później już tylko zaliczyć glebę i nie wstać już w ogóle.Ale jeżeli się zatrzymam ona mnie dopadnie.Odwróciłam swój wzrok zza siebie,by zobaczyć czy jeszcze mnie goni,ale nim zdążyłam się zorientować co się dzieje,potknęłam się o wyrastający korzeń drzewa i runęłam jak długa na ziemię.O kurna-pomyślałam zła na cały świat masując sobie obolałą szczękę.Zachciało mi się odwracania to teraz mam.Przez krótką chwilę wdychałam powietrze jakby był najsmaczniejszą rzeczą jaka może istnieć,wypełniając moje ciało od środka i uspokajając ten ból kłębiący się w mojej piersi.Zziajana wstałam klęcząc na nogach i podniosłam głowę,gdy coś wydało mi się dziwnie znajome.Wyprostowałam swoją głowę i zdusiłam w sobie krzyk.To był mój kunai,którego poświęciłam w walce z NIĄ,aby ułatwić sobie ucieczkę.Widocznie posługuje się moją własną,kochaną i niezastąpioną bronią przeciwko mnie!O nie!Nie ma tak dobrze!Odwróciłam głowę w stronę wzgórza znajdującego się na północnym-wschodzie 10 stopni od pachołka treningowego numer 3 i zobaczyłam długie czarne włosy falujące na wietrze.No tak pierwsza rzecz,która się rzuca w oczy.Podniosłam się powoli z ciałem zwróconym do mojej przeciwniczki.
-Chcesz mnie zabić,czy co?
Zwróciłam się do niej,zdziwiona jej późniejszą reakcją.Uśmiechnęła się do siebie jakbym powiedziała jakiś znany dobry żart.Cholerna,zadufana w sobie egoistka,która myśli,że wszystko jej wolno.
-Wiesz,że ci tego nie oddam!
Krzyknęłam do niej zdenerwowana.Patrzyłam się prostko w jej czarne oczy wpatrujące się we mnie nieustannie.Przez chwilę widziałam u niej cień zdziwienia i wykorzystując sytuację odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej w ten nieznany mi las.

***

Biegłem jak najszybciej czując,że jakaś nieznana siła dodaje mi skrzydeł.Oczywiście to chyba siła wyższa była,bo nie chciałem się zatrzymać.
-Sensei.
Powiedział ledwo Kakashi w końcu zwracając moją uwagę.Już od jakiegoś czasu mnie wołał,ale będąc skupiony raczej na odnalezieniu tej dziewczyny,nie zwracałem szczególnej uwagi na rzeczywistość.
-Słucham cię Kakashi.
Opowiedziałem przystając na ziemi.Korzystając z okazji zacząłem się rozglądać po terenie.Jak zwykle wszędzie tylko las i drzewa i jak tu się poruszać kiedy nie zna się terenu?Wioska Liścia świetnie się zabezpieczyła.
-Nie mogę już dłużej...prosze...przystańmy...na...chwilę.
-Przecież stoimy
Stwierdził z uwagą Hideo uśmiechając się figlarnie.Huruichi mu przytaknął rozglądając się po okolicy.Gdyby tylko Fugaku podał mi dokładniejsze dane,już by mnie tu nie było.Mógłbym użyć swojej techniki żółtego błysku i raz dwa jej poszukać,a tak muszę na nich czekać.W sumie jakby pomyśleć,to moi przyjaciele.Nigdy nie będę miał drugich takich,oznajmiłem z dumą patrząc na nich.Hideo powiedział coś i zaczął się śmiać głośno,Kakashi patrzał zły na czerwonowłosego po tym jak poczochrał mu włosy,a Fugaku mimo poważnej twarzy uśmiechnął się pod nosem.Ale z tych wszystkich najbardziej wzruszyła mnie wypowiedź Horuichiego,która wniknęła do mojego serca.
-Właśnie wszyscy jesteśmy przyjaciółmi i będziemy się wspierać,mimo wszystkich trudności i  problemów jednego z nas,wszyscy bierzemy za to odpowiedzialność,tak jak w przypadku Minato.Prawda?!
Wykrzyknął w górę mając nadzieję na pozytywną odpowiedz,której doczekał się po niedłuższej minucie.
-Pewnie-krzyknęli wszyscy i rozdzielając między sobą zadania i poszczególne kierunki grupami zaczęliśmy szukać zaginionej "artystki".

***

Biegłam już od jakiegoś czasu wsłuchując się we własny zmęczony już oddech,który zwiększał się z każdą milimetrową trasą,przebyłą dzięki moim dwóm jakże potrzebnym kończynom.Ona se chyba kurna żartuje!Naprawdę myśli,że "jej" to oddam?Chyba się grubo myli,skoro uważa,że tak łatwo może mi "to" odebrać.I jeszcze te ataki,które przychodzą znikąd.Ech,jakby nie patrzeć to jest dobra,a ja nie mam nic do zaoferowania.Moje kunai'e i shuriken'y są już na wyczerpaniu,chakra też mniej-więcej,a sama nie mam już wystarczającej siły,by chociaż uniknąć ataków.Cholera!Co ja robiłam,gdy byłam w wiosce?!W szpitalu?1Czemu nie trenowałam chociaż głupiej wytrzymałości!Przeklinając siebie w myślach,usłyszałam znany mi już dobrze odgłos kroków zbliżających się do mnie zza drzewa,przy którym zmęczona biegiem przystanęłam.Wyjęłam ostatniego kunai'a trochę innego od pozostałych,który wpadł w moje lepkie ręce,oczywiście bez zgody właściciela,ręce.Wyglądem przypominał zwykłego kunai'a,którego po bokach wychodziły dwa ostrza,a zaś na jego rękojeści znajdowała się dziwna pieczęć,niestety mi nie znana.Powoli wyrównałam swój oddech i uspokojona i opanowana,wybiegłam zza drzewa i przyłożyłam ostrze do szyi mojej przeciwniczki.
-Ha!Mam cię Mikoto!-Krzyknęłam na cały las ucieszona jak małe dziecko,że w końcu udało jej się ją złapać w pułapkę.Czarnowłosa uśmiechnęła się i skierowała swój wzrok na paczuszkę trzymaną w mojej lewej dłoni,po czym się zapytała:
-Kushina,czy nie uważasz,że zabieranie czyiś słodyczy,patrząc wcześniej na twoje zdrowie,jest szkodliwe dla twojego organizmu?Pomyśl trochę o sobie tyle cię szukam i gonię,a ty co?Uciekasz jakbym była duchem jakiegoś samurai'a,na którym ciąży jakaś klątwa.I jeszcze jedno,dobrze ci radzę nie jedz tyle słodkości,bo utyjesz.
Powiedziała i spojrzała się na mój brzuch.Podążając za jej wzrokiem zwróciłam uwagę na małe fałdki tłuszczu osadzające się na moim bębnie!No dobra bębnie nie,ale jak już coś to malutkim brzuszku.Mikoto,jakby czytając w moich myślach spojrzała się na mnie z rozczarowaniem i pociągnęła za rękę nad małe oczko wodne,nad którym czekał już na nas rozłożony szafirowy koc,a na nim koszyczek,który skrywał pyszności czekające na mnie od rana.

***

Biegłem jak szalony,od dłuższego czasu nie przebierając w środkach,po prostu musiałem ją znaleźć.Taka myśl krążyła po mojej głowie i ani śniła by wypuścić i dać chwilę wytchnienia.Fugaku kierował nas w stronę swojego domu rodzinnego posiadłości Uchiha,która znajdowała się niedaleko małych domków od południowej strony wioski.Wkurzało mnie to,że zamiast biec,przechadzaliśmy się spacerkiem,jakby czas nas w ogóle nie gonił.Hideo pewnie był tego samego zdania,w końcu nawet on nie wytrzymał i wrzasnął:
-Nie no nie wytrzymam,długo jeszcze będziemy jej szukać?Głowa mnie już boli i chce mi się spać,dajmy już temu spokój.
Powiedział oburzony i na jego wygląd naprawdę zirytowany.Fugaku ignorując jego przedstawienie szedł dalej,ale Hideo zdążył zauważyć mój srogi,aczkolwiek zmęczony już wzrok.Nawet teraz miałem już tego wszystkiego dość,ta dziewczyna mnie wkurzała i to porządnie.A ja miałem takie fajne plany na moją dość krótką przyszłość jak:przyjście do domu i położenie się spać,bym mógł w końcu otrzymać tyle zasłużonego odpoczynku,na ile mnie było stać.Oczy mi się powoli zamykały gdy już praktycznie wchodziliśmy do domu rodzinnego państwa Uchiha.W przejściu powitał nas młodszy brat Fugaku ,Juijiro,który wzrokiem pełnym obojętności (zresztą jak jego brat) poprowadził nas do okazałego salonu.Pomieszczenie było koloru niebieskiego,który na dole ściany zmieniał barwę na różowy,zaś na tej ścianie namalowane było piękne drzewo wiśni.Było w rozkwicie,dlatego senna atmosfera jaka nas otaczała zniknęła,jakby jej nigdy w tym czasie nie było.Wszyscy chyba z wyjątkiem nowo przybyłego lokatora byli zdumieni i zauroczeni pięknym malowidłem,od którego trudno oderwać wzrok.Gdy już to mi się udało obejrzałem resztę rzeczy znajdujących się w pokoju.Gdy tak oglądałem dom stwierdzając w duchu,że chciałbym taki sam (bo przecież państwo Uchiha to se mogli pozwolić na nowe meble,remont w mieszkaniu itd.),niespodziewanie do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy weszli rodzice Fugaku i Juijiro.Byli to starsi mili państwo,którzy uczestniczyli w obradach dotyczących sprawy Konohy.Oni też pomyślałem z lekką pogardą,mieli czarne oczy,jak i włosy i po nich odziedziczyli wszystko synowie.Ojciec tak samo jak pozostała dwójka był zimny,niedostępny i patrzący z pogardą na innych.Ja i kilku innych mieliśmy mniejszą dawkę obojętności jeżeli o to chodzi,ponieważ pochodziliśmy z kilku ważnych klanów,no może nie jak ci z tych największych,ale coś przynajmniej było.Matka z kolei była bardzo miła,uprzejma i uśmiechnięta,a do tego pierwsza ze wszystkich o nas porządnie pomyślała i zaprosiła na herbatkę i jakieś przekąski.Nawet stojąc na krańcu pokoju mogłem dostrzec śliniącego się Hideo.Horuichi też nie ukrył nic przede mną,bo nawet gołym okiem można było dostrzec,że tak samo jak i wszyscy jest spragniony i ma ochotę na słodkie przekąski.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział Szósty

-Mmmm...pyszne.
Tylko tyle zdołałam powiedzieć,mając pełne usta różnych smakołyków.Te ciastka naprawdę były dobre i smakowały wybornie.Nie wiedziałam,że w Konoha jest tyle sklepów z najróżniejszymi słodyczami.W tej wiosce jestem drugi raz,więc nie za bardzo znam okolice.Pamiętam,że byłam na jakieś misji,ale to było dawno i nieważne.Dobrze,że znalazła się osoba,która mnie tak dobrze przyjęła pod swój dach.Ta osoba była kobietą,której jestem dozgonnie wdzięczna.Popijając w międzyczasie herbatę oglądałam wystrój mieszkania mojego gospodarza.Mikoto oczywiście nie wspominała mi,że ma aż tak wielką chatę,przez co czułam się tak jakoś dziwnie.Fakt,że mój ojciec był kage,ale nie mieszkaliśmy w jakimś super luksusowych domu z pięcioma pokojami,kuchnią,salonem i dwiema łazienkami.Ba!Nie wspomniała mi nawet,że pochodzi z jednego z najważniejszych klanów Uchiha.Często mi mówili,że osoby z ważnych klanów są oziębłe i zadzierają nosa.Mikoto była inna.Miła,sympatyczna,gościnna,szczera i niezwykle ładna.Oj tak,urodą to ona nie grzeszyła.Pewnie wiele facetów się za nią ugania.Spojrzałam na moje rude włosy.Tak jakoś nigdy ich nie lubiłam,bo nie tylko były niesforne,ale też bardziej kolorem przypominały płomienie.Były długie i błyszczące,ponieważ zawsze uważałam i uważam dalej,że są beznadziejnie okropne,dlatego robiłam wszystko,by tylko wyglądały na mocne..Poczułam lekkie ukłucie zazdrości.Ona ładna,a ja nie.Ona spokojna,a ja nie.Ona szczera,a ja nie.Długo by wyliczać jakie są między nami różnice,bo różnimy się prawie,że wszystkim.W wyglądzie i charakterze.Pewnie tak samo jest lepszym ninją ode mnie.Ale zaraz!Skąd mogę zakładać,że jest lepsza ode mnie skoro nie widziałam jej w akcji!To,że jest z ważnego i silnego klanu nie musi oznaczać,że jest taka dobra.
-Lepiej się już czujesz?
Powiedziała Pani Uchiha przynosząc kolejną miskę kolorowych łakoci.Aż mi ślinka poleciała na sam widok.Jak pamiętam od zawsze rzucałam się na słodycze,więc czemu teraz miało by być inaczej?Pochyliłam się do przodu i w mgnienia oka cukierek znalazł się w mojej dłoni,by następnie wylądować w ustach.Rozkoszowałam się idealnym smakiem,który wypełniał moje podniebienie.Mikoto patrzyła się z uśmiechem jak wcinam każde po kolei,by potem zostawić kilkanaście cukierków dla niej samej.Pokręciła głową jakby przyłapała dziecko na zbrodni i kazała mu naprawić błąd,które popełniło.Gdyby nie ona,nie miała bym pohamowań i nie wiedziałabym,czy bym się powstrzymała.Odchyliłam się do tyłu i spojrzałam jej prosto w oczy.Były tak czarne,że nie potrafiłam z nich nic wyczytać,jakby była pusta w środku.Po chwili ujrzałam w nich błysk rozbawienia moim widokiem.
-Ekhem...-odpowiedziałam chcąc,by skupiła się na tym co mam do powiedzenia,a nie tym jak się zachowuję.-Dziękuję ci Mikoto za herbatkę i ciasteczka.Jestem bardzo wdzięczna za gościnę i ubrania,które mi dałaś.
To fakt.Kiedy weszłyśmy do domu Mikoto kazała mi iść do łazienki i zaczekać na siebie.Trochę się pogubiłam,ale kiedy w końcu odnalazłam szukany pokój czarnowłosa zjawiła się z czystymi i świeżymi ciuchami.Spojrzałam na nią w zaskoczeniu,ponieważ nie wiedziałam,o co jej chodzi.Powiedziała tylko,że powinnam się wykąpać i założyć ubrania,które dla mnie przygotowała.Zdziwiłam się tym,bo przecież ledwo co mnie zna,a już daje mi w prezencie tyle rzeczy.Dla mnie to było zaskakujące,a gdy wyszła od razu zajęłam się kąpielą.Tego mi było trzeba,ponieważ w klinice nie było tak dobrze.Cały czas tylko kolejka i kolejka do łazienki,a jak już ci się udało do niej dostać,to był cud.Chociaż i tak była brudna i nie pachniała czystością.Złapałam w palce materiał przewracając go w dłoniach i rozmyślając czego ona może potem ode mnie chcieć.Nie miałam pieniędzy na jedzenie,a co dopiero na dom.Oczekiwałam,aż sama się odezwie,bo szczególnie nie wiedziałam od czego zacząć.Niby zawsze jestem gadatliwa,ale w tym przypadku zabrakło mi słów.Oszołomiło mnie zdanie,które chwilę po tym powiedziała.
-Masz bardzo ładne włosy.Takie długie,lśniące i niezwykłego koloru.Takiego... ognistego.Podobają mi się.Są wyjątkowe.
-E tam-odpowiedziałam czując,że się rumienię-ja tam nie widzę w nich nic wyjątkowego.
-Ależ tak-ciągnęła dalej Mikoto-nie mogę uwierzyć,że są tak długie.
To prawda.Moje włosy nie tylko wyróżniały się niezwykłym kolorem,ale też długością.Były prawie do kostek i nie myślałam szczególnie o ich obcinaniu.Właśnie ta cecha mi się w nich podobała i za to cenie je sobie.Nie muszę wyglądać tak jak inni i ta indywidualność bardzo mi spasowała.
-Mikoto,czy mogę cię o coś zapytać?
-Tak,o co chodzi?
Z początku długo myślałam nad zdaniem,by jej nie urazić.Więc bardzo powoli spoglądając na nią spytałam się.
-Co chcesz w zamian za przyjęcie mnie pod swój dach?

***

Biegłem uliczkami Konohy,co chwila potrącając łokciem coraz to nowych przechodniów.Byłem tak zdenerwowany myślą,gdzie się podziewa ognistowłosa,że nie zwracałem szczególnej uwagi na przekleństwa kierowane w moją stronę.Musiałem ją znaleźć jak najszybciej,by być pierwszym,jakiemu by się to udało.Oczywiście nie tylko ja zareagowałem na tę wieść.Wszyscy wolni shinobi jak i pielęgniarki zgłosili się do odnalezienia zaginionej kunochi.Wszyscy wiedzieli też,że mogą być przez to kłopoty.Postanowiłem najpierw,że pójdę do jednego z moich najlepszych kumpli.Choza Akimichi jest moim przyjacielem od dzieciństwa z którym wiele razy wygłupialiśmy się i rozmyślaliśmy nad kolejnym przykrym doświadczeniem.Mowa tu oczywiście o zabawie w ,,chowanego''.Tak się bawiliśmy w tę zabawę,że jak ktoś już kogoś znalazł to uciekał, zrzucając przy tym najróżniejsze rzeczy różnych kupców.Mieliśmy potem takie kary od samego Hokage,że pod koniec dnia ręce opadały.Brrr...aż mnie ciarki przeszły na samą myśl.Ale pomimo trudności,nie chodzi mi o wspólne kary,ale też misje,to Choza pozostał moim wiernym kumplem na którego zawsze mogę liczyć.Dlatego zdecydowałem,że to będzie moja pierwsza osoba,którą poproszę o pomoc.Biegłem właśnie do budynku głównego klanu Akimichi,kiedy moją uwagę przykuło coś zupełnie innego.Kunai lecący w moją stronę!Szybko odskoczyłem i zrobiwszy salto wylądowałem bezpiecznie na ziemi.Zacząłem się rozglądać za napastnikiem i mój wzrok spoczął na siwowłosym chłopaku,którego twarz schowana była pod maską.Uśmiechnąłem się do siebie,gdy rozpoznałem osobę stojącą przede mną.
-Walcz ze mną.
Powiedział mój mały uczeń.Zastanawiam się czemu nie da sobie spokoju z tym atakowaniem mnie z zaskoczenia i to jeszcze w nieodpowiednim momencie.
-Kakashi co ty tu robisz?
Odpowiedziałem w ogóle nie zaskoczony widokiem chłopaka.Takie rzeczy jak atakowanie mnie,gdzie się tego nie spodziewam są codziennością mojego życia.Ech zawsze są z nimi jakieś problemy.
-A gdzie są Rin i Obito?
Ta dwójka,którą wymieniłem też należą do grupy,której jestem nauczycielem.Rin pomimo,że ma 10 lat to już jest medycznym ninją.Jest bardzo utalentowaną dziewczyną,która w życiu wiele osiągnie.Jest miła,zabawna i potrafi przemówić do rozsądku.Tyle tylko,że jest spokojna nie to co...o kurde!Prawie zapomniałem o ognistowłosej!
-Kakashi chyba słyszałeś co się dzieje w wiosce?
-Tak sensei.
Potwierdził zgodnie siwowłosy.No tak kompletnie zapomniałem,że Kakashi to taki informator,który wie co w trawie piszczy.To bardzo przydatna rzecz szczególnie,gdy wracam z misji.Gdy tak rozmawiałem z młodym Hatake,zauważyłem cień jakieś osoby za nami.Oczywiście móc nie móc obejrzałem się za siebie i dojrzałem czerwone włosy.Pierwsza myśl to była ,,znalazłem ją'',ale po chwili zorientowałem się,że ten kolor należy do Chozy,mojego najlepszego kumpla,który szedł razem z...Hideo!
-Minato coś ty najlepszego zrobił?
Wrzeszczał na mnie potrząsając jak workiem ziemniaków,gdy nie chcą wyjść przez dziurę w worku.Dobra Kakashiego bym się spodziewał,ale nie Hideo.Kłopoty przez wielkie K załatwione.
-Dobra nie ma na to czasu
Stwierdził puszczając mnie czego wynikiem był głośny huk.,,Ooo mój bagażnik''-Pomyślałem z krzywą miną już planując sobie odpoczynek.Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem spod swojej blond czupryny.Popatrzył na mnie przez chwilę i mówił powoli każde słowo,chyba myśląc,że go nie rozumiem.
-Znaleźli ją.Może nie dokładnie,że widzieli,ale Fugaku wie dokładnie,gdzie ona się podziewa.
Moje ciśnienie podskoczyło i zacząłem się trząść.Nie wiem czemu,ale zastanawiałem się jak zareaguję na jej widok,kiedy to znowu uciekła.Czy znowu się z nią pokłócę?A może znowu ją zranię?Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie i nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć.
-Zaprowadzę cię do niej,ale nie zdziw się tym widokiem.
Powiedział donośny głos.Podniosłem głowę i spojrzałem w czarne oczy Fugaku.Teraz wiem co mam robić.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział Piąty

Szedłem korytarzem budynku Hokage do gabinetu Trzeciego.Wciąż rozmyślałem o tym jak straciłem nad sobą panowanie i krzyczałem na rudowłosą.Nigdy się tak nie zachowywałem i było mi wstyd,że zamiast dawać dobry przykład,zachowuję się jak małe dziecko.Naprawdę nie musiałem tego robić i nie chciałem,ale wyszło jak wyszło.Nie potrafiłem się powstrzymać.Niby byłem zły na Hideo,że zakłócił jej spokój,a jednak na niej rozładowałem swoje emocje.Gdyby wtedy nie wszedł,nic takiego by się nie stało.Zaraz!Przystanąłem na chwilę,gdyż nie mogłem pozbierać myśli.Dlaczego ja tak reaguję?Ech,coś jest ze mną nie tak.Chyba muszę iść do domu,przespać się i na spokojnie przemyśleć sprawę.O tak!Dobry pomysł.Od razu po spotkaniu z Hokage pójdę do domu.To mi dobrze zrobi.Zadowolony ze swojej dotychczasowej decyzji ruszyłem dalej pustym korytarzem.Byłem tak zamyślony,że nie zauważyłem osoby zbliżającej się znad przeciwka,wynikiem czego był dość niefortunny wypadek i bolący tyłek.
-Auć...
Tylko tyle słów zdołało opuścić moje usta.Co jak co,ale ta osoba nie powinna w ogóle na mnie wpadać.Szedłem prawidłową stroną tak jak mnie nauczono i przestrzegam tej zasady.Zaraz pokarzę tej osobie co to znaczy nie przestrzegać zasad.Od razu wstałem i podniosłem głowę,by na spokojnie wytłumaczyć tej osobie,którą stroną powinien iść,ale słowa utknęły mi w gardle,gdy zobaczyłem kto przede mną stoi.
-Jiraiya-sensei.
Nie mogłem się połapać gdzie jest prawa,gdzie jest lewa strona.Nie wiedziałem też w którą stronę mam iść i zapomniałem na chwilę o starym sknerze,który zapewne czeka na mnie zły,gryząc przy okazji swój kapelusz Hokage.Tak dawno się z nim nie widziałem!Jiraiya podniósł swój znudzony wzrok na mnie znad książeczki,która na pewno nie nadaje się dla dzieci.Przyjrzał się mi i się uśmiechnął.No dobra nie do końca ten korytarz jest pusty.Stoją w niej dwie osoby.Nauczyciel i uczeń.Moje wargi nie poruszyły się,a oczy w zaskoczeniu patrzyły na męszczyznę z białymi włosami.
-Gdzie się tyle czasu podziewałeś,co?Nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
Odpowiedział sensei z krzywym uśmiechem na twarzy i wzrokiem patrzącym na mnie z dezaprobatą.Pokręcił głową,jakby wiedział coś o czym nie mam pojęcia.Nie cierpiałem tego spojrzenia.W plotkach,sensei był naprawdę krok ode mnie lepszy do przodu.Mówił mi wiele przydatnych rzeczy,ale albo z wymuszonego źródła,albo z takiego o którym lepiej nie wiedzieć.
-Ja?
Powiedziałem patrząc przelotnie na ścianę.Teraz zauważyłem na niej plamy po sosie,które pewnie nie zejdą przez najbliższe kilka lat.W tej chwili zauważyłem nawet zapadający się dach budynku biura i chorobliwy odór tego co nazwałem sosem.Może zbyt szybko wywnioskowałem,że to było czymś co można było zjeść.
-Oj mój młody uczniu musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Odpowiedział mi z chytrym uśmieszkiem.No tak.Mistrz nie potrafi puścić pary z ust,nawet jak jest pijany.Aż trudno uwierzyć,że go tak sprawdzałem,by wygadał przynajmniej część prawdy jaką ukrywał.Nie pomijając faktu,że to Hideo wpadł na tak szalony pomysł,a potem próbował coś z niego wyciągnąć.Na nasze nieszczęście,a fart Trzeciego nie pisnął nawet słówka.Nie powiem,ale trochę byłem zawiedziony,że nie posiadam przynajmniej tych samych informacji co sensei.Cóż takie życie ninja.
-No bynajmniej nie wszystkiego,co wyjdzie mi na złe.
Potwierdziłem,ale zaraz żałowałem swojej decyzji.Naprawdę nie chciałem się tak do niego odezwać,ale dzisiaj miałem zły ranek i mam nadzieję,że sensei nie skreśli mnie za odrobinę szorstkości.Ku mojemu zaskoczeniu Jiraiya uśmiechnął się.
-No też mam taką nadzieję,ale odrobinkę mi szkoda,że się zmarnujesz.
Popatrzyłem się na niego podejrzliwie.Jak mistrz już coś wymyślił to już trzea było się mieć na baczności.Nie można mu było ufać bezgranicznie,no w niektórych przypadkach na pewno nie.
-Słyszałem o tej dziewczynie co przeżyła tę rzeź.
Drgnąłem i zamknąłem oczy.Nie lubię,gdy ktoś określa tak tę masakrę.To trochę nie w porządku.Bynajmniej dla mnie.Jiraiya widział moją reakcję,ale ciągnął dalej.
-Więc chciałem się czegoś dowiedzieć od Trzeciego,no na przykład jak się nazywa itp.,ale mi nie powiedział,bo jeszcze z nią nie rozmawiał.Mówił też o tym,że ty możesz coś wiedzieć,bo znacie się już z jakiś czas i podzielisz się z nami swoją wiedzą.
Odwróciłem głowę wpatrując się w horyzont.Tak zna tę dziewczynę i to już od dłuższego czasu,ale nie wie więcej niż oni sami.Sam by chciał się dowiedzieć jak ma na imię,ale nie miał odwagi ją oto spytać.Myślał,że może sama mu powie,gdy będzie na to gotowa.Ale czas zleciał i nie wie już co ma robić.
-Minato.Ona zniknęła ze szpitala.
Moje oczy rozszerzyły się w obawie.I już wiedziałem dlaczego.Nie zna tych okolic i jest zupełnie sama.Jak zwykle nikt nic nie widział i pozostaje perspektywa szukania jej,nawet jeżeli zajęło by to całą noc.Zapominając o dodatkowych informacjach,rozmowie z Hokage i obietnicy złożonej sobie przed spotkaniem ruszyłem w odwrotną stronę.Zapomniałem o zachowaniu zimnej krwi i Jiraiyi-sensei zostawionym samotnie w korytarzu.Teraz liczyło się by ona się znalazła i nie spocznę póki jej nie odnajdę!
***
Kiedy usłyszałam plusk wody otworzyłam oczy i zdezorientowana popatrzyłam na wodę,która spokojnie falowała,jakby była przyciągana przez niewidzialną siłę.Poczułam błogi spokój,który chyba nigdy by mi się nie znudził,choć nie umiem często usiedzieć w miejscu.Jestem hałaśliwa i rozwrzeszczana,ale teraz spokojna i opanowana.Cały czas rozmyślałam o tej głupiej i bezsensownej kłótni,która skłóciła ją z Minato.A niech to mógł nie rozdrapywać starych ran.Nie wie co to znaczy stracić swoich bliskich i przyjaciół nie pożegnawszy się z nimi.To było okropne,okrutne i nie powinno w ogóle się wydarzyć.Chciałabym mieć teraz kogoś,kto mnie przytuli,pocieszy i powie,że wszystko będzie dobrze choć i tak będzie myślał co innego.Gdyby była tutaj taka osoba,której mogłabym zaufać.Gdyby tylko...
-Co tu robisz?
Na dźwięk kobiecego głosu przestraszyłam się i zsunęłam do wody,a że była lodowata zaczęłam w ekspresowym tempie podnosić się z niej,by wyjść.Moje próby spełzły na niczym,ponieważ stara koszula szpitalna ciągnęła ją w dół,przez co nie mogła się nawet podnieść.Poczuła,że oplatają ją czyjeś ramiona i wyciągają szybko z wody.Mimo,że był upalny dzień woda była niesamowicie zimna,ale to i tak już wystarczyło bym zaczęła się trząść.Ten ktoś zarzucił mi duży niebieski koc z małymi motylkami wyszytymi zieloną nitką na ramiona i od razu poczułam się lepiej.Dotknęłam wolną ręką puszystego bawełnianego materiału,gdyż drugą pilnowałam,by nie spadł na ziemię.Podniosłam swój wzrok,by ujrzeć osobę,która była odpowiedzialna za wystraszenie mnie jak i niezwykle potrzebną pomoc w postaci ciepłego koca.Pierwsze co rzuciło mi się w oczy były długie,proste i gęste czarne włosy,które błyszczały w słońcu odbijając promienie słoneczne.Drugą rzeczą,która zwróciła moją uwagę była jej wspaniała figura,delikatne rysy twarzy,prosty zgrabny nosek i długie nogi,schowane za spódnicą sięgającą za kolana.Mój wzrok podążył w górę i ujrzałam czarne jak noc oczy patrzące na mnie z nieukrywaną troską.Kobieta była bowiem bardzo ładna,ale chciałam by mi wytłumaczyła co tu robi i dlaczego akurat znalazła się w tym miejscu.
-Bardzo cię przepraszam,że cię tak wystraszyłam,naprawdę nie chciałam.
Powiedziała melodyjnym głosem i to z taką skruchą,że aż ścisnęło mi się serce.Tak mówili do mnie tylko rodzice,kiedy jeszcze żyli.Mama miała identyczny ton głosu i taki spokojny,że ta oto kobieta przypominała mi ją.
-Nie nic się nie stało.
Powiedziałam znudzonym głosem.Próbowałam ją zbyć,ponieważ nie chciałam by jakaś osoba się nade mną litowała.Dobra przyznaję,że chciałam obecności kogoś,ale nie wiedziałam,że będzie to tak szybko i nieoczekiwanie.Machnęłam ręką i dumnie wypięłam pierś by pokazać,że jestem twarda,niezależna i nic mi nie jest.Moje pierwsze dobre wrażenie odpłynęło siną w dal,gdy cichutko kichnęłam.Kobieta uniosła brew i pociągnęła mnie za rękaw koszuli.
-Hej co ty...
-Przeze mnie wpadłaś do wody i przeze mnie jesteś chora,więc w ramach rekompensaty zrobię ci ciepłą herbatę z cytryną i miodem.Mam nadzieję,że to nie jest nic poważnego,ale ciepły napar z ziół dobrze ci zrobi.
Stwierdziła nieznajoma dalej mnie ciągnąc.Spojrzałam przez ramię w stronę szpitala i miejsca w którym się poznałam z czarnowłosą kobietą.Rozmyślałam chwilę,czy nie lepiej by było zostać i udawać grzeczną,ale skoro grzeczna nie jestem,zrobię coś co jest już u mnie normą.Zrobię coś szalonego i nie będę się przejmować konsekwencjami.
-Tak w ogóle to nazywam się Mikoto i jeszcze raz przepraszam za to.
Powiedziała spoglądając na mnie.Zdziwiła się gdy się uśmiechnęłam i odpowiedziałam równie donośnym głosem.
-A ja nazywam się Kushina i z chęcią wypiję ciepłą herbatkę pod warunkiem,że będą też słodycze.
Mikoto zaśmiała się i pokiwała głową
-Tak słodycze też będą.
Cała w skowronkach dałam się dalej ciągnąć przez zatłoczone ulice Konohy.Coś czułam,że na Mikoto się nie zawiodę i być może znajdę w niej prawdziwą przyjaciółkę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział Czwarty

-Minato wciąż tu siedzisz?
Zamyślony nie wiedziałem,kiedy miła 60 letnia pielęgniarka weszła do pokoju.Z początku nie reagowałem,ale kiedy powtórzyła pytanie zorientowałem się,że tu jest.Nie odpowiedziałem,nie wiedząc,co powiedzieć.Z reguły nigdy nie siedziałem tyle przy jakimś pacjencie,nawet jeżeli to była jakaś ważna dla mnie osoba.Tutaj,dzisiaj,o tej porze,wszystko jest inaczej.Coś się zmieniło i ja to czuję,aż za dobrze.
-Nawet jakbym chciał to nie mogę.
Odpowiedziałem po dłuższej chwili.Nie widziałem jej reakcji,ponieważ wpatrywałem się w tę niezwykłą osobę,przez którą nie potrafiłem racjonalnie myśleć.Czerwone włosy porozrzucane na poduszce,wyglądały przy jej spokojnej twarzy jakoś inaczej.Przekonałem się jaka jest naprawdę i będę uważał.Nie chcę wylądować na ścianie tak jak Hideo,przelatując jeszcze przez drzwi.Aż mnie ciarki przeszły na samą myśl.Poczułem ciepło na ramieniu tak samo jak i kościstą dłoń.Podniosłem głowę i napotkałem wzrok siwowłosej kobiety.Uśmiechała się do mnie i pokiwała głową.
-Muszę jej pilnować.Jak dojdzie do siebie trzeba będzie ją przesłuchać.
Uśmiech Shuurei przygasł.Napotkała mój wzrok i pokręciła głową.Czy coś źle powiedziałem?W końcu musimy wiedzieć,co się dokładnie stało.Każdy szczegół jest dobry i przydatny,a trzeci nakazał by załatwiono to jak najszybciej.Może wtedy,znajdziemy sprawce i dzięki temu wszystko się wyjaśni.Chodź nie mam pojęcia,czy ona cokolwiek wie.Jest buntownicza i hałaśliwa i gdyby wiedziała kto zaatakował jej wioskę,to by szukała zemsty... i kłopotów.Dziewczyna poruszyła się przez sen,powiedziała coś niezrozumiałego i odwróciwszy się na drugi bok z uśmiechem dalej spała.Gdy widziałem jak uśmiecha się przez sen,moja twarz zrobiła typowego ,,banana''.
-Nie pozwolę wam jej przesłuchiwać.
Otworzyłem szeroko oczy.Chyba się przesłyszałem.Shuurei-miła,sympatyczna starsza pani,moja osobista pielęgniarka od samych narodzin mówi mi coś takiego.Ona odpierała mnie,gdy się rodziłem,przychodziłem do niej z każdą sprawą,więc zna mnie jak własną kieszeń,ale ja widocznie jej nie znam.Nie wierzyłem w to,musi być jakieś racjonalne wytłumaczenie.
-A dlacze...
-Pytasz mnie dlaczego?-Dokończyła za mnie i z zaciętą miną przypominała mi naszą pacjentkę.-No cóż nie pomyślałeś o tym,że jej psychika może odmówić posłuszeństwa?Co?Ty nie straciłeś rodziny,przyjaciół i całej wioski w jedną noc,czyż nie?-powiedziała.
Teraz,gdy większość faktów do mnie dotarła,przyznałem jej rację i poczułem się naprawdę głupio.No tak o tym nie pomyślałem.Który to już raz zapominam o ważnych rzeczach jak uczucia drugiego człowieka?Ech,za dużo czasu spędzam z trzecim.Zwykle to są rozmowy na misje,ale zawsze jego poważny ton głosu i niektóre niekompetentne zasady wbijają mi się do głowy.
-Przepraszam,nie pomyślałem o jej uczuciach.
Przyznałem zgodnie z prawdą.Wyraz twarzy Shuurei złagodniał i ustąpił miejscu trosce.Chciała coś powiedzieć,ale zamilkła zdziwiona.Wpatrywała się w moją podniesioną rękę i wzrok mówiący,by nic nie mówiła.Przez krótką chwilę wpatrywałem się w plecy dziewczyny o płomiennych włosach.Nie spała,oznajmiłem w duchu.Czyli możliwe,że słyszała o naszej rozmowie na jej temat?Kto wie,ale na razie była spokojna,więc jest możliwość,że dopiero się obudziła.Lekko się podniosłem i ostrożnie wyciągnąłem rękę w jej kierunku,by nie przestraszyć jej i nie zaliczyć siniaków,które nie były mi raczej potrzebne.Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadł rozweselony Hideo.
-Cześć wam wszystkim-wrzasnął tak,że aż zakryłem uszy-Słyszałem,że tu siedzisz,więc przyszedłem po ciebie,a przy okazji odwiedzić księż...
Niestety,nawet jeśli chciał dokończyć to nie było mu to dane.Dziewczyna,oznajmiając wszystkim,że naprawdę nie śpi w rekordowym tempie doskoczyła do chłopaka i uderzyła go w brzuch.Rudowłosy w ogóle nie przygotowany na tak szybki atak nie zdążył odskoczyć i przeleciał przez nowo wstawione drzwi.
-Puka się,jakbyś chciał wiedzieć!!!!
Krzyknęła wściekła.Co jak co,ale ona jak na rannego shinobi była bardzo silna i niebezpieczna.Tak,dobry pomysł dodać ten wyraz do listy rzeczy,które już na nowo u niej odkrywam.

Co za parszywy dupek!Nie wie,że szpital jest miejscem ciszy i wypoczynku?!Bynajmniej powinien być przygotowany,że mu zrobię krzywdę jak znowu wywinie podobny numer!Ech,co ja tu mam.Gorzej być chyba już nie może.Odwróciłam się w stronę Minato i staruszki,która była chyba pielęgniarką,sądząc po jej ubraniu.Mina Minato wyrażała zaskoczenie,zdziwienie i oszołomienie zaistniałą sytuacją.No tak,a ten tu czego?Wściekła,że nie mam chwili spokoju,wzięłam kołdrę z podłogi i rzuciłam na łóżko.Potem skierowałam wzrok na pana wielkiego.
-Co ty tu robisz?
Powiedziałam z bardzo niezadowoloną miną.Nie mogę uwierzyć,że jeszcze jego mam na głowie.Nic nie mogę zrobić sama,nawet pomyśleć.Co może ma mnie jeszcze ubrać?Albo nakarmić?Bo przecież sama sobie nie dam rady!
-Ja?Pilnuję cię dzień i noc,żebyś nie uciekła.
Odpowiedział z tym samym wyrazem twarzy.Jak na niego wyglądał przerażająco.Trochę się przeraziłam,ale kazałam strachu odejść na drugi plan.
-Po co przecież nie ucieknę stąd!
-Nie byłbym tego taki pewien.
-Ależ oczywiście,bo pan wielkie ego musi przyprowadzić mnie na przesłuchanie!Jakbym miała mało problemów z powstrzymaniem się od rozpaczy,jaka ogarnia moje ciało,umysł,duszę i serce!
Nawet nie zauważyłam jak zaczęłam krzyczeć,a na moich policzkach zaczęły płynąć łzy.Moim ciałem wstrząsnął dreszcz,którego nie potrafiłam opanować.A niech go!Myślałam,że jest inny!Myślałam,że naprawdę i prawdziwie się o mnie martwi!Jest podły i ...
-Nienawidzę cię!
Wtedy już nie wytrzymałam i osunęłam się na ziemię.Zakryłam twarz w dłoniach i szlochałam jak małe dziecko.Przecież tak dobrze mi szło!Zdobyłam już ziarnko ich przyjaźni,które chciałam pielęgnować.Co znowu poszło nie tak?Aha,już wiem Minato!
Jak przez mgłę słyszałam głos Hideo obwieszczający blond włosemu koledze,żeby dał już sobie spokój i ustąpił.Zaczął go krytykować,że doprowadził dziewczynę do płaczu i nie potrafi się ze mną kłócić.Staruszka,która przez ten cały czas nic nie mówiła,zainterweniowała i mnie przytuliła.Mówiła do mnie bym się uspokoiła,że ona nie pozwoli zrobić mi krzywdy.Ból w sercu złagodniał,ale pustka pozostała większa niż to sobie wyobrażałam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział Trzeci

Z rękami pełnymi szpitalnego jedzenia Kushina weszła do pokoju,wyrwała klucz z zamka i zatrzasnęła drzwi stopą.Automatycznie spojrzała,czy nie ma nikogo w środku.Gdy oznajmiła,że teren czysty podeszła do łóżka,odsunęła kroplówkę i rzuciła zakupy na miękkie posłanie.
-O tak nareszcie porządna wyżerka!
Oznajmiła wyciągając z torby panierowane kurczaczki,5 kubków Ramenu i dużą paczkę solonych Pocky.Od kiedy tu trafiła dostawała same mdłe kleiki,które dosłownie przyprawiały o wymioty.Te jedzenie przyprawi mnie kiedyś o zawał,pomyślała ze skwaszoną miną.Na szczęście Minato ,,Przez przypadek'' zostawił portfel od ostatniej wizyty.Jest bardzo hojny,a nawet o tym nie wie.No cóż nic dziwnego,że w Wiosce Wiru pilnowali swoich rzeczy uważając,że mam lepkie ręce.Wczoraj mi się to przydało,a dziś dzięki nim świętuje odstawienie diety.Minato jest super,stał się moją ostoją.Odwiedza mnie regularnie od kiedy trafiłam tu dwa dni temu.Wciąż się śmieję na myśl o naszej kłótni,gdy pierwszy raz szłam na spotkanie z Wioską Kraju Ognia.No może nie szłam tylko siedziałam w ramionach Blondyna,a powiem,że to było bardzo miłe uczucie.Nigdy się tak nie czułam,to było niezwykłe przeżycie.Czułam się taka wolna,a jednocześnie szczęśliwa.Nie wiem co się ze mną dzieje,ale pan Namikaze zajmuje moje myśli w 98% więcej,niż mój normalny mózg wymyśla szkodliwe głupoty.Złapałam się za głowę,aaaaaaaaaaa,nie myśl o tym tyle.Lepiej przypomnij sobie,co było w naszym planie.Aha,już pamiętam.
-Nie myśl,że o tobie zapomniałam.Jesteś mi potrzebny.
Powiedziałam dobywając pilota.Co jak co,ale jak już świętowanie to z TV.Na mój fart dali mi pokój z telewizorem,a oprócz tego z małą łazienką,stolikiem,dwoma krzesłami i malutką komodą.Ta komoda raczej nie służy jako podpórka pod nogi,ale w moim przypadku wszystko jest możliwe.Ułożyłam się wygodnie na meblu,wcisnęłam przycisk i odpakowałam kurczaczki.Wzięłam jednego do ust i rozkoszowałam się pysznym smakiem potrawy wypełniającym moje podniebienie.
-Panie doktorze drzwi do pokoju 109 są zamknięte!
-Jak to zamknięte?!Zawołać kogoś do pomocy,a ty młoda damo otwieraj!
Wzruszyłam ramionami i odgryzłam duży kęs chrupiącego kurczaka.Najwyraźniej zapomnieli z kim mają do czynienia.Wczoraj jak jeszcze był Minato,do pokoju weszły dwie pielęgniarki i sam ordynator szpitala,by mnie przebadać i sprawdzić w jakim jestem stanie.Błękitnooki siedział przy pustym łóżku i oznajmił lekarzowi,że aktualnie jestem w łazience.Nikt oczywiście się nie skapł,że uciekłam przez okno i chodziłam po ulicach rozglądając się po otoczeniu.Szukali mnie wszędzie porozwieszali nawet ogłoszenia.Uśmiałam się z ich bezradności,ale dlaczego jestem w tej budzie?Ponieważ pan Namikaze mnie złapał i odstawił grzecznie do mojego aktualnego azylu.Mówiłam mu,że tylko poszłam się przewietrzyć,ale nie chciał mnie słuchać.Odstawił do pokoju i powiedział,że przyjdzie jutro,by mnie pilnować.W każdym razie teraz go nie ma,a co mi tam!Niech się mocują z zamkiem,nie po to zwinęłam klucz i zamknęłam drzwi,żeby teraz im otwierać!
-Masz natychmiast,acz kategorycznie otworzyć drzwi,zrozumiano?!Bo naśle na ciebie samego Hokage!
Phi.Hokage,czy nie i tak mnie nie zastraszy takim powiedzonkiem.Doskonale wiem,że takie osobistości mają ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie pacjentów.W końcu tu nikt nie wie,ale jestem córką samego Muchikage*. To on obronił wioskę przed wrogami i zginął honorowo jak prawdziwy bohater.Jestem  niego dumna,choć trochę zła,że poświęcił się zostawiając mnie samą.Powoli odłożyłam puste pudełko z kurczaczkami,które ku mojemu zdziwieniu było opróżnione,na stolik znajdujący się obok łóżka,wytarłam ręce chusteczką i postawiłam nogi na zimnej podłodze.Pierwsze kroki u ,,dobrego pacjenta" były by w stronę drzwi,skąd dochodziły hałasy i niesamowity ruch,a moje były w stronę czajnika elektrycznego.Włączyłam urządzenie,dosięgłam kubki Ramenu,wzięłam dwa z nich i otworzyłam.Odczekałam chwilkę,aż woda się zagotuje i zalałam.Odstawiłam czajnik i wróciłam do łóżka.
-Długo czekałyście?
Odezwałam się do paluszków Pocky,zręcznie odrywając folię i rzucając ją w kąt pokoju.Mniam,pomyślałam,gdy ugryzłam słonawe paluszki,aż mi ślinka poleciała.Jadłam w milczeniu wpatrując się w telewizor na scenę,w której Kaneko - młody przystojny brunet o czarnych jak noc oczach,oświadczał swojej dziewczynie Mayumi-zielonookiej dziewczynie z urodą prawdziwej piękności,że ma dość tego,że jej ojciec nie akceptuje ich związku.Mayumi z płaczem podbiegła do ukochanego i przytuliła się do jego pleców.
-Nie chcę,żebyś odchodził.Bez ciebie moje życie nie ma sensu,jak ja sobie bez ciebie poradzę?
-Muszę moja ukochana,po prostu uwolnię nas od tego ciężaru.-odpowiedział z twardą miną Kaneko.Mayumi odwróciła go do siebie i pocałowała namiętnie w usta.
-Ucieknijmy,bądźmy razem szczęśliwi bez tyranii mojego ojca.
-Czy aby na pewno tego chcesz?Wiesz,że będzie cię szukał...
-Nie odchodzi mnie to!Chcę jedynie naszej miłości.
-Och Mayumi
-Och Kaneko
Pocałunek pełen miłości i namiętności i ...koniec.
-Co?!Już koniec?!Krótkie to było...a tak fajnie się zapowiadało,nie chyba żartujecie!Kolejny odcinek za 3 dni?!Żarty sobie stroją?Ech...
-Masz rację to było takie wzruszające...-i płacz.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam Minato z pustym kubkiem Ramenu w dłoni,ocierającym łzy z twarzy.
-Miłość zwycięży wszystko.
Powiedział wciągając powietrze przez nos.Nie,on też to ogląda?W każdym razie wyłączyłam ekran telewizora i spojrzałam się na stolik i jeden zalany przeze mnie Ramen.Nie dostrzegłam drugiego rosółku,więc...
-Nie zapominasz się?!-wydarłam się na niego.Biedny chłopak siedział zaledwie metr ode mnie,a skutek mojego głosu wystarczył,by zakrył sobie bolące uszy.-Przepraszam nie powinnam krzyczeć.
-Nic nie szkodzi.-odpowiedział mizernie Minato,ale zaraz się rozchmurzył-Przyszedłem cię odwiedzić!
-Raczej sprawdzić,czy nie uciekłam.
Oznajmiłam mu swoją myśl.Spojrzał na mnie spod byka.Udałam,że nie zwróciłam na to uwagi.
-Myśl co chcesz.
Gość odwrócił się do mnie bokiem,wziął gazetę znajdującą się na stoliku i pogrążył się w lekturze.Usłyszałam huk.Popatrzyłam na drzwi,które wyginały się od pchania w nie w celu wyważenia.Od ostatniej ucieczki wstawili mi drzwi antywłamaniowe,ale nie myśleli,że będzie to na ich niekorzyść.Westchnęłam lekko rozdrażniona na myśl,że zachowuję się jak piętnastolatka niż dwudziestodwuletnia kobieta.Rodzice cały czas powtarzali,że może dorosłam pod względem fizycznym,ale psychika została mi na poziomie akademii.Lekko się uśmiechnęłam na myśl o rodzicach.Moja biedna rodzina.Rozpadła się przez tę głupią wojnę.
-Hej księżniczko,co jesteś taka smutna?
Żyłka mi podskoczyła.O nie zapłaci mi za to.Mówiłam,żeby przestał mnie tak nazywać.
-Hideo - powiedziałam zaciskając pięść.
-Co?
-Wiedz,że...
-Ej,a słyszeliście ten kawał o...
Teraz to się wkurzyłam.Nie dość,że nazywa mnie nie tak jak powinien,to jeszcze mi przerywa,by powiedzieć jakiś głupi żart.Tego już za wiele.Moje oczy zaczęły tryskać niebezpiecznymi iskierkami.Minato znużony podniósł wzrok i spojrzał przelotnie na Kushinę,po czym widząc jej zwrok odsunął się za nią na bezpieczną odległość.Może i znali się krótko,ale wiedział,że jak jest wkurzona i to nieźle to nie należy z nią zadzierać.W końcu to nie on zawinił.Pani Uzumaki zeszła z łóżka,podeszła do rudowłosego i bez uprzedzenia uderzyła go z całej siły.Efekt był taki,że wyleciał przez drzwi prosto na doktorów i pielęgniarki,którzy wcześniej próbowali od frontowej strony się do mnie dostać.
-Nigdy więcej mi nie przerywaj i nie nazywaj księżniczką!!!
Krzyknęłam,odwróciwszy się w drugą stronę,walnęłam się na łóżko i przykrywając kołdrą oddałam się w objęcia Morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muchikage*-Moja wymyślona nazwa władcy Wioski Wiru.

Rozdział Drugi

...No właśnie zobaczyłam chłopaka.Bynajmniej mi się tak wydawało.Blond włosy,trochę dłuższe z przodu,szczupły,ubrany jak przeciętny shinobi w spodnie,koszulkę,kamizelkę i oczy,błękitne jak niebo o poranku patrzące na mnie z zaciętością.Oczywiście moja duma kazała mi patrzeć się mu prosto w oczy,by przełamać jego spojrzenie,które nadzwyczajnie w świecie trochę mnie zakłopotało.
-Minato-san!
Heh.Najwyraźniej zapomniałam,dlaczego los zwiastuje mi takiego przystojniaczka,jakich mało na tym świecie.Oczywiście ten jak mu tam Minato odgrywa bardzo piękną scenę.Przybywa niczym bohater i bierze w ramiona tę oto kobietę patrzącą na niego z nieukrywanym uwielbieniem.
-Dlaczego zaatakowałaś Katsumi?Czemu zaczęłaś walkę?
Aha,więc to tak nazywa się ta fajtłapa,która widać na pierwszy rzut oka jest nim tak oczarowana.
-A co ci do tego?
Odpowiedziałam z zaciętością w głosie.Jego zdziwiony wyraz twarzy dodał mi kolejne scenariusze,w których moje odzywki robią furorę.Niech nie myśli,że kobieta jest słabym ogniwem i nie potrafi się przeciwstawić.Ale ekhem...
-Chyba nie zamierzasz trzymać jej w nieskończoność co?Nie umie chodzić?
Dobra bohaterstwo to jedno,ale nadmierne wykorzystywanie sytuacji to już to drugie,a ta dziewczyna tak ma i chyba trochę na nią czekała,że nie zwróciła mu uwagi.Chłopak stał przez chwilę analizując moje słowa,a gdy już skapnął się o co chodzi zrzucił ją nagle z rąk,przez co Katsumi miała niezbyt miękki upadek.
-Co ty sobie myślisz,żeby mnie pouczać?
Teraz to wyglądał komicznie.Z zakłopotaną miną i rumieńcami na twarzy,wyglądał naprawdę śmiesznie.Dodając jeszcze Katsumi jęczącą z bólu przez mizerny wypadek,wszystko było jedną wielką pomyłką.Jeżeli to oni mieli nas ratować,a chociażby mnie to na dobrą skalę,choć jedno z nich musi być medykiem.Dobrze byłoby to wykorzystać,a potem to się zobaczy.Mimo,że trwa wojna to Kraj Wiru i Kraj Ognia były w przyjaznych stosunkach i gdyby nie ich zapasy żywności byłoby z nami krucho,zresztą teraz to już nie ważne,kiedy wioski po prostu nie ma!
-Ugh...
Przez ból,który nastąpił w lewym podbrzuszu,upadłam na jedno kolano i trzymając się za zranione miejsce wyplunęłam dość dużą ilość krwi.Minato od razu do mnie podbiegł,a potem kazał Katsumi zawołać sanitariusza,bo mają rannego.Przerażona z początku nie reagowała,ale gdy mój organizm oddał kolejną porcję czerwonego płynu,odzyskała czucie w nogach i poleciała szukać medyka.
-Nie bój się wszystko będzie dobrze,to po prostu skutek ran zadawanych przez ciosy...
Spojrzałam się na niego jak na idiotę.Czy ja wyglądam na dziecko,żeby nie rozumieć tak oczywistych rzeczy?Chociaż...nie tylko wydawał się miły,był bardzo miły i widać było,że mu zależy na moim zdrowiu,co mnie mile zaskoczyło.Tylko,ciekawe jaki ma w tym ukryty cel?
Nie mogłem uwierzyć w to,póki moje zdradliwe oczy tego nie wychwyciły.Czerwone włosy oznaczające nadpobudliwy charakter i płomienie idealnie pasowały do tej dziewczyny.Wygadana z ciętym języczkiem była moim całkowitym przeciwieństwem.Ja z natury jestem bardziej spokojny i opanowany,a ona zupełnie odwrotnie.Moje wrażenie to różnimy się jak ogień i woda.Ona ogień-nieprzewidywalna,nadpobudliwa,wygadana,nie bojąca się przekraczać granic.Ja woda-spokojny,kompromisowy,łagodny niekonfliktowy.A jednak mimo naszej wielkiej różnicy coś mnie tknęło i naprawdę zacząłem bać się o jej życie.Przemawiałem do niej jak do małego dziecka,choć dobrze wiedziałem,że każdy shinobi,czy nie wie tak banalne rzeczy.Moim ciałem wstrząsnął dreszcz,nie wiem czy to z zimna,czy z widoku w jakim jest ta kobieta,ale byłem pewny jednego-ona przeżywa straszne tortury,a ja nie mogę jej pomóc.Tak bardzo chciałbym odciążyć ją i wziąć trochę bólu na siebie.Często się zastanawiałem,dlaczego ludzie tak cierpią?Po co jest ta cała wojna,na cholerę im ona jest!Przez nią tylko giną niepotrzebnie ludzie.Jeszcze długo siedziałem i przeklinałem ten beznadziejny świat siedząc przy niej i naprawdę zacząłem się niecierpliwić.W końcu na horyzoncie zobaczyłem sześć postaci.Zaraz,sześć?Tak,nareszcie.Na początku biegła Katsumi z jednym medykiem,za nią zaś szli Horuichi,Gihei,a na końcu wlekł się Hideo podtrzymując jakiegoś starca,który wyglądał zapewne lepiej niż poprzednio.Katsumi podbiegła do nas i zawołała:
-Tutaj szybko!
W tej chwili dziewczyna była pod dobrą opieką sanitariusza,więc mogłem odetchnąć z ulgą.
-Katsumi-chan.
Dziewczyna zwróciła swoją głowę w moim kierunku i napotkała jeden z moich powalających uśmiechów.Byłem z niej dumny,nawet bardzo!Nie wiedziałem,że naprawdę potrafi opanować i przezwyciężyć swój strach.
-Świetnie sobie dzisiaj poradziłaś.Jak wrócimy z misji zapraszam cię na ogromną miskę Ramenu.Oczywiście ja stawiam!
***
Od chwili,gdy wypowiedziałem te słowa Katsumi przez całą drogę do Konohy była w skowronkach.Od czasu do czasu zerkała na mnie i czerwonowłosą dziewczynę na moich plecach.Oczywiście nie pomijając faktu,że gdy sanitariusz  wyleczył ją chociażby z tych wewnętrznych ran,zielonooka uparła się,że nigdzie nie pójdzie.Przekonać ją nie było trudno,szczególnie,gdy ma się w zanadrzu zdanie takie jak "A gdzie znajdziesz dobrą opiekę medyczną i jakąś budkę z jedzeniem?". Oczywiście o tym nie pomyślała,przez co zmuszona była wrócić z nami do wioski.Niestety mimo jej upartego charakteru,ciało odmówiło posłuszeństwa czego w wyniku musiałem ją wziąć na barana.Rzucała się jak nie wiem ,więc trudno mi ją było utrzymać na rękach.W końcu po przebyciu 5 kilometrów przestała się awanturować i grzecznie przytuliła się do moich pleców.Powiem jedno-ulga!Myślałem,że jeszcze chwila i bym jej nie utrzymał.Kami (boże),kto w tej wiosce wytrzymał z nią i to jeszcze w jednym domu!Podziwiam gości,naprawdę.
-Jesteś głupi
-A ty uparta
-Cymbał z ciebie
-Głupia jak dziecko
To się nazywa kulturalna rozmowa.Nasza wymiana zdań spotkała się z rozbawionym towarzystwem,które co rusz wybuchało niepohamowanym śmiechem.
-Pasujecie do siebie jak ulał!
Oznajmił między zdaniami Hideo,próbując powstrzymać śmiech.
-Zamknij się!
Powiedzieliśmy zgodnie i pogrążeni w dalszej kłótni wróciliśmy(prawie) spokojnie do wioski.Staruszek,który mógł już normalnie chodzić w ogóle niezdziwiony naszą konsultacją, zaczął śmiać się razem z całą grupą,która akurat dzięki nam była w dobrym nastoju!

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział Pierwszy

-Minato-san!!
Usłyszałem i odwróciłem głowę w stronę dźwięku.Pomimo dymu drażniącego moje oczy próbowałem pokonać nagłe uczucie pocierania ich,gdyż łzawiły, jak na złość ograniczając widoczność.Nie tylko dym unosił się nad okalającym cały teren śmiercią jaki wisiał w powietrzu.Jeszcze raz żałowałem,że pozwoliłem innym wysłać,mnie w to okropne miejsce.Nie wyglądało jak wakacje nad morzem ze spokojnymi falami podążającymi niczym bose stopy na brzeg i drażliwym skrzeczeniem irytujących mew oraz ciepłym słońcem,które opaliłoby moją bladą skórę.Całe otoczenie przerażało swoją niczym niezrównaną ze wszystkim ziemią.Ogień pomimo,że nie miał już niczego co mogłoby wzniecać go i rozprzestrzeniać,małymi języczkami dopalał zniszczone materiały służące za pewne jako witryny sklepów.Skierowałem wzrok na niebo,a potem na oszołomionego Horuichi.Szczerze trochę się zdziwiłem jego zachowaniem,nigdy nie pokazywał emocji raczej przeciwnie-ukrywał je za maską obojętności.
-Minato!!!!
Aż podskoczyłem se strachu i momentalnie skoczyłem w ramiona kogoś,kto obecnie stał koło mnie.Okazało się,że moim nieświadomym niczego wybawicielem okazał się stojący obok Horuichi.Jego mina nie wyrażała nic dobrego,ale jak zauważyłem złość nie była skierowana do mnie,raczej na osobę stojącą aktualnie przed nami.
-Hehe Minato,jak zwykle strachliwa z ciebie jaszczurka.
Powiedział nie kto inny jak mój najlepszo-gorszy przyjaciel Hideo.Widocznie mój strach rozbawił go czego nie można było powiedzieć o mnie.Ten wysoki męszczyzna o zielonych oczach,rudawych włosach i przygłupim uśmiechu należał do najbardziej niebezpiecznych osób w całej Konoha.
-Hideo może raz w życiu skończysz z tymi głupimi żartami i przestaniesz straszyć Minato.
Spojrzeniem powędrował w moją stronę i od razu na moje policzki wystąpił rumieniec.Zeskoczyłem z jego ramion,odchrząknąłem i skierowałem mój wzrok na uśmiechniętego od ucha do ucha Hideo.
-I czego się tak szczerzysz?
Zapytałem wyraźnie ignorując jego rozbawiony wyraz twarzy.
-Ładnie ci jak się rumienisz.
Zdębiałem,poczułem jak włoski na karku mi się jeżą.Ukradkiem widziałem jak twarz Horuichi zbladła i od razu przesunął się w moją stronę.Obaj w tym samym momencie cofnęliśmy się o jeden krok od tego...tego...tego...geja!!!Wyciągnęliśmy ręce w obronnym geście i powiedzieliśmy zdecydowanym głosem
-Nie zbliżaj się!
Hideo zszokowany patrzył jak odsuwają się od niego.
-Ej no, przecież nie miałem tego na myśli,chyba nie myśleliście,że mówię to na poważnie,co?
-Chyba mu nie wierzysz?
Powiedziałem szeptem do posiadacza byakuugana.Horuichi odpowiedział skinieniem głowy.
-No przestańcie to tylko...
Odetchnąłem z ulgą.Hideo mimo tego strasznego widoku próbował nas jakoś rozweselić i za to jestem mu wdzięczny.Nigdy nie lubił widzieć przyjaciół w strachu i rozpaczy,zupełnie tak jak dzisiaj...Zaraz...,wytężyłem wzrok i zobaczyłem na horyzoncie jakiś ruch.Przewidziało mi się,czy widziałem czerwone włosy?Grupa poszukiwawcza do której należała Katsumi nie miała u siebie nikogo o tak intensywnym kolorze włosów,więc to nie mógł być nikt znajomy .Nie zważając na kłócącą się parę pobiegłem w stronę skąd widziałem znak,który napełnił mnie otuchą,właśnie w chwili,gdy tego najbardziej potrzebowałem...

Szłam już trochę czasu idąc stroną południową,ale nikogo tam nie znalazłam.Kierowana nadzieją i myślą,że uda mi się kogoś znaleźć ruszyłam na zachód.Nie wiem dlaczego,ale mój wewnętrzny głos kazał mi iśc tamtą drogą,jakby mówiło mi,że tam właśnie znajdę to czego szukam. Podążając drogą,z bólem,który pozostał od ostatniego niespodziewanego potknięcia i zaliczenia niezbyt miękkiej gleby,zmusiłam się do dalszej wędrówki.
-Nie,dość,nie wytrzymam więcej.
I tak się stało.Przystanęłam na chwilę,no może dłuższą chwilę.Wiem,że nie powinnam się poddawać,bo ktoś wśród gruzów może jeszcze żyć,ale co by to dało?I tak nie mogłabym pomóc.Nie mam umiejętności medycznych,ograniczających się do zawinięcia rany bandażem.Westchnęłam,moja głowa opadła w dół,a moje oczy puściły tamę i zaczęłam ryczeć.Wiem,że nie powinnam,bo wróg może mnie wykryć,ale co mi tam.Niech i tak będzie.Może życie nie ma sensu,więc po co udawać?Nagle,nie wiadomo skąd poczułam nagły przypływ wiatru.Ktoś tu jest i obserwuje mnie.Dobra nie jestem taką fajtłapą,żeby przez wybuch złości i smutku stracić czujność.Postanowiłam,że chwilę poczekam i odpocznę zanim wróg zaatakuje.Ale czemu do diaska stoi i się gapi zamiast od razu mnie wykończyć??!!
-No dobra wiem,że tam jesteś i lepiej od razu wyjdź.Myślisz,że nie wiem,że mnie obserwujesz?
Nagle zza skały wyszedł...a raczej wyszła kobieta.Miała brązowe oczy i tego samego koloru włosy,ciemną kurtkę pod którą spoczywała kraciasta podkoszulka i spódniczka sięgająca przed kolana.Na jej szyi spoczywała opaska z symbolem liścia.Otworzyłam szeroko oczy.Konoha?Tutaj?Kiedy wszystko jest doszczętnie zniszczone?
-Spokojnie,chcemy pomóc...
Nie dokończyła zdania,ponieważ z szybkością geparda wyciągnęłam kunai i rzuciłam w stronę zdezorientowanej dziewczyny.Co jak co,ale pomocy nie potrzebuję.Nie od takich strachliwych kociaków jak ci z Konohy.Dziwnym trafem broń nie trafiła jej.Zdążyłam tylko zobaczyć żółty błysk,a potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ona zniknęła!Tak nagle z miejsca.
-Ej no,co jest?
Tylko tyle zdążyłam powiedzieć i wtedy ukradkiem oka zobaczyłam jakiś ruch.Spojrzałam w tamtą stronę i wtedy zobaczyłam...

-----------------------------------------------------------------------------------------

Prolog

Cały czas pamiętam ten dzień jak przez mgłę.I choć od tego czasu minęły już 2 miesiące, wciąż nie mogę pozbyć się z głowy tego okropnego uczucia, jakie mną wstrząsnęło po tym, co zobaczyłem.Na początku myślałem,że to jest sen.Jeden wielki głupi sen.Ale,gdy poczułem jak do moich nozdrzy wdziera się gnijący zapach martwych ciał,porozrzucanych jak lalki po zniszczonej wiosce,która miała posłużyć jako pole zniszczenia,przestraszyłem się.Najnormalniej w świecie przestraszyłem się tego widoku,chyba nie mniej niż moi kompani,którzy posłali mi porozumiewawcze spojrzenia.Tak,ten widok bolał,cholernie bolał i nie wyobrażałem sobie Konohy na tym miejscu,bo bym się chyba kompletnie załamał.Katsumi,która stała koło mnie zatrzęsła się i spojrzała na mnie tymi brązowymi oczami i błagającym wzrokiem,który próbowałem zignorować.Trudno bowiem wyobrazić sobie ją stojącą nad martwym człowiekiem z zimną krwią,udając,że wszystko jest w porządku.Nie,ona była na to zbyt delikatna.Dlatego nie chciałem zabierać jej na tę misję,ale Trzeci i Sama Katsumi uparli się,że wyruszy ze mną.O ironio,teraz niech nie myśli,że zacznę ją pocieszać skoro sam nawet nie potrafię dobrze myśleć.To całkowicie zbiło mnie z tropu i sam już nie wiedziałem,co my tu robimy,kiedy jest już po wszystkim?
-Musimy się rozdzielić i poszukać żyjących.
Drgnąłem.Powolnym wzrokiem odszukałem sprawcę wypowiedzianych słów,choć po tonie głosu,doskonale wiedziałem,kto to powiedział.Mój jakże niezawodny wzrok spoczął na chudym,czarnowłosym męszczyźnie o szarawych oczach i drobnej budowie ciała.Jego zimny wzrok wpatrywał się we mnie intensywnie, widocznie czekając na mój rozkaz.Gihei jedyna osoba,która w tej sytuacji racjonalnie myślała,idealnie dopełniał naszą 6 osobową grupę poszukiwawczo-ratowniczą.Hokage jednak wiedział kogo wybrać na tę misję,ale sprawy z Katsumi mu już nie podaruję.Zobaczy do czego jestem zdolny,gdy już wrócimy do wioski.Całkowicie odłożyłem myśli na bok i przyjrzałem się reszcie otoczenia,która niegdyś była Wioską Wiru.Same gruzy i ruiny,aż chciało by się załamać.Wszystko jest w opłakanym stanie nie mówiąc już o traceniu nadziei na to,iż ktoś przeżył.W końcu zwróciłem się twarzą do Gihei i powiedziałem słabym,aczkolwiek stanowczym głosem:
-Dobra.Jak widzimy wioska nie wygląda najlepiej...
Katsumi,która jeszcze przed chwilą trzęsła się jak osika,zapłakała i przytuliła się do mojego ramienia.W tej chwili było mi już obojętne,czy klei się do mojego ramienia,czy wlecze gapiąc się na moje plecy,więc nie zwracając na nią swego wzroku kontynuowałem...
-...dlatego rozdzielimy się i każda trójka włączając w tym jednego sanitariusza pójdzie w dwie różne strony.Grupa pierwsza składać się będzie z drużyny w skład,której wchodzę ja,Hideo i Horuichi,a w skład drużyny 2 pozostałe osoby.I nie zmienię swojej decyzji-powiedziałem,gdy zauważyłem,że Katsumi próbuje coś powiedzieć,ale jak tylko usłyszała,że ta uwaga jest do niej z niechęcią puściła moje ramię i na drżących nogach ruszyła ze swoją drużyną w stronę wschodu na poszukiwania.Tak i ja ruszyłem ze swoją drużyną w stronę zachodu i próbowałem ze wszystkich sił nie uciec od tego miejsca,które na prawdę mnie przerażało...

Gdy w końcu odzyskałam przytomność,poczułam wszech ogromny ból jaki owładnął moje ciało.Jęknęłam i od razu postanowiłam się podnieść,ale to głupie ciało nie chciało mnie słuchać.Próbowałam kilka razy się odbić się od ziemi,ale moje próby szły na marne.Przypomniało mi się to co zdarzyło się wczorajszej nocy i gorzko zapłakałam.Teraz nie tylko bolało mnie moje ciało,ale też serce.
-Mamo...Tato...-tylko tyle zdołałam powiedzieć,zanim moje łzy na nowo zaczęły płynąć.Nie wiem ile już tak leżałam,ale byłam wykończona fizyczne i psychiczne.Nie miałam siły nawet cieszyć się,że żyję.Wolałabym umrzeć niż żyć se świadomością,że moja wioska została kompletnie zniszczona.Nie Kushina ,nie możesz się poddać!Nie teraz!Ojciec nie byłby z ciebie wcale dumny...co z tego,że nie byłby skoro już nie żyje??!!Och świecie,czemu ja mam tak ogromnego pecha w życiu.Najpierw dowiaduję się,że mój najlepszy przyjaciel jest ciężko ranny,a teraz nawet nie wiem, czy w ogóle przeżył ten atak i wciąż żyje!Zamknęłam oczy.Jestem taka zmęczona,ja już nie dam rady,nie z moim obecnym stanem,ale...raz i dwa...zdołałam się przeturlać na brzuch.O tak zdecydowanie lepiej.Leżę tu już od kilku dobrych godzin oznajmiłam wkrótce patrząc na słońce,które wstawało przynosząc nowy dzień.Atak odbył się wczoraj wieczorem,a tu już świt.No dobra wstawaj przecież umiesz no dalej,to nie jest takie trudne!Zaczęłam się podnosić powoli i ostrożnie,ponieważ bolało niemiłosiernie.W końcu stanęłam na nogi i z ciężkością mojego ciała na nogach,postanowiłam szukać znajomych twarzy wśród gruzów.Nie mam pojęcia co się z nimi stało,ale czuję,że zdarzy się coś co odmieni mój los na zawsze...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------