Bałwan w ciszy jest na dworze
Lampki na choince świecą
W żłobku płacze dziecię Boże
Płatki śniegu cicho lecą
Dzieci z lampionami idą
Widzą w dali gdzieś jelenia
Wszyscy ich kolędę słyszą
A ja ślę wam dziś życzenia.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ;)
poniedziałek, 24 grudnia 2012
piątek, 14 grudnia 2012
Rozdział Dziesiąty
Już od 6 godzin Kushina czekała na korytarzu, tuż przed salą operacyjną numer pięć. Czekała i czekała chcąc poznać prawdę, czy staruszek przeżyje, czy umrze. Nie chciała by umarł, w życiu by mu tego nie życzyła i dlatego w oczekiwaniu czekała. Miała nadzieję na tę dobrą odpowiedź, TAK przeżyje, cały czas podpowiadało jej sumienie. Mijały godziny, a na sali nic. Światełko świeciło się i świeciło doprowadzając czerwonowłosą do wściekłości, gdyż nie mogła się dowiedzieć jaka jest aktualna sytuacja. W końcu światełko zgasło i z sali wyszedł lekarz, oznajmiając ze szczęśliwą miną, TAK operacja się udała. "W końcu" - krzyknęła dziewczyna zalewając się łzami szczęścia. Widziała jak staruszek wychodzi z sali i uśmiechając się do niej wyciąga ręce. Ze łzami w oczach, nie widząc wyraźnie podbiegła do niego i wtuliła się z całej siły w niego. Bóg jej wysłuchał! Dziękuję ci Kami - sama! Bez Ciebie by się nie udało dziękuję, dziękuję ...
- Kushina - usłyszała, jakby przez mgłę - Kushina - dziewczyna nie wiedziała, kto ją woła - Kushina, oj - czemu ten głos jest taki niewyraźny?
- Kuhina!!!! - w końcu dziewczyna otworzyła oczy. Przed sobą zobaczyła Minato, który przyniósł jej parującą gorącą herbatę. Szarooka zauważyła, że leży na siedzeniach w poczekalni przed salą operacyjną. Podniosła się do pionu i wzięła od chłopaka napój dziękując.
- Płakałaś? - Raczej stwierdził niż zapytał, a czerwonowłosa nie wiedząc o co mu chodzi, dotknęła swojego policzka czując, iż jest mokry. To pewnie przez sen, pomyślała sobie wracając do snu. Och jakby chciała, żeby tak się stało! Ile już ona oczekuje na jakieś dobre wieści, ale lekarze i pielęgniarki tylko chodzą w tę i wewte nie ujawniając żadnych informacji. Czemu mają żyć w niewiedzy? Chciała choćby wiedzieć, czy mu się pogorszyło, czy polepszyło. Oby to drugie, oby to drugie, Boże proszę Cię, nie zabieraj mi go. Jeszcze nie teraz. Złotowłosy usiadł koło niej i westchnął.
- Nie martw się jakoś to będzie - taaaa jak szanse na przeżycie wynoszą 4 %. Chociaż chciała, żeby było tak jak mówił, to była realistką i nigdy nie dawała sobie zbytniej nadziei.
- A pieprzyć to - odchyliła głowę do tyłu zamknąwszy oczy. Tyle już wycierpiała w życiu, to jeszcze to. Teraz Kushina żałowała, że miała tak ograniczone słownictwo. Gdyby nie miała, mogłaby przeklinać ile wlezie, dopóki by jej słów zabrakło. Jedna samotna łza poleciała po jej policzku. Dziewczyna otarła ją wierzchem dłoni tak, by niebieskooki tego nie dostrzegł. Nie chciała przy nim wyjść na bekse. Nawet w takiej sytuacji. Ale jeszcze niczego nie wiadomo. Więc wciąż miała tą odrobinę nadziei nawet, jeżeli by się do niej nie przyznała.
- Hej, może zamiast czekać tu nie wiadomo ile, przejdziemy się? - Dziewczyna spojrzała na niego i przytaknęła. Może on ma rację? Po co wyczekiwać oczekiwanego? Jeżeli o dziadka chodzi, to nie musi się martwić. Zostali sprowadzeni najlepsi lekarze, specjalnie nad badaniami nad nim.
- Dobrze chodźmy - powiedziała, po czym wzięła kubek z letnią już herbatą i idąc w stronę drzwi, obejrzała się ostatni raz i z dobrą myślą, wyszła na zewnątrz.
- Kushina - usłyszała, jakby przez mgłę - Kushina - dziewczyna nie wiedziała, kto ją woła - Kushina, oj - czemu ten głos jest taki niewyraźny?
- Kuhina!!!! - w końcu dziewczyna otworzyła oczy. Przed sobą zobaczyła Minato, który przyniósł jej parującą gorącą herbatę. Szarooka zauważyła, że leży na siedzeniach w poczekalni przed salą operacyjną. Podniosła się do pionu i wzięła od chłopaka napój dziękując.
- Płakałaś? - Raczej stwierdził niż zapytał, a czerwonowłosa nie wiedząc o co mu chodzi, dotknęła swojego policzka czując, iż jest mokry. To pewnie przez sen, pomyślała sobie wracając do snu. Och jakby chciała, żeby tak się stało! Ile już ona oczekuje na jakieś dobre wieści, ale lekarze i pielęgniarki tylko chodzą w tę i wewte nie ujawniając żadnych informacji. Czemu mają żyć w niewiedzy? Chciała choćby wiedzieć, czy mu się pogorszyło, czy polepszyło. Oby to drugie, oby to drugie, Boże proszę Cię, nie zabieraj mi go. Jeszcze nie teraz. Złotowłosy usiadł koło niej i westchnął.
- Nie martw się jakoś to będzie - taaaa jak szanse na przeżycie wynoszą 4 %. Chociaż chciała, żeby było tak jak mówił, to była realistką i nigdy nie dawała sobie zbytniej nadziei.
- A pieprzyć to - odchyliła głowę do tyłu zamknąwszy oczy. Tyle już wycierpiała w życiu, to jeszcze to. Teraz Kushina żałowała, że miała tak ograniczone słownictwo. Gdyby nie miała, mogłaby przeklinać ile wlezie, dopóki by jej słów zabrakło. Jedna samotna łza poleciała po jej policzku. Dziewczyna otarła ją wierzchem dłoni tak, by niebieskooki tego nie dostrzegł. Nie chciała przy nim wyjść na bekse. Nawet w takiej sytuacji. Ale jeszcze niczego nie wiadomo. Więc wciąż miała tą odrobinę nadziei nawet, jeżeli by się do niej nie przyznała.
- Hej, może zamiast czekać tu nie wiadomo ile, przejdziemy się? - Dziewczyna spojrzała na niego i przytaknęła. Może on ma rację? Po co wyczekiwać oczekiwanego? Jeżeli o dziadka chodzi, to nie musi się martwić. Zostali sprowadzeni najlepsi lekarze, specjalnie nad badaniami nad nim.
- Dobrze chodźmy - powiedziała, po czym wzięła kubek z letnią już herbatą i idąc w stronę drzwi, obejrzała się ostatni raz i z dobrą myślą, wyszła na zewnątrz.
***
"Ufff udało się" - pomyślał Minato idąc za czerwonowłosą. Nareszcie dała się wyciągnąć z tego szpitala. Nie chciał, by dalej robiła sobie nadzieję na jego przeżycie. Wiedział, tak jak Kushina, że zostali przysłani najlepsi lekarze, ale tylko on wiedział naprawdę w jakim celu. Bez staruszka istotne informacje na temat wioski wiru przepadną i będą mogli posłużyć się tylko dziewczyną, która pewnie i tak nie ma za wiele pojęcia o tym, jaka była aktualna sytuacja w wiosce. Nie chciał by wyżywali się na niej, była ona złośliwa to racja, ale na pewien sposób była delikatna. A oni by zdobyć potrzebne informacje byli bezwzględni. "Och czemu ja byłem taki głupi? Gdybym bardzie się postarał, może teraz nie była by zdana na laskę klanu Yamanka." - pomyślał. Czy może być coś jeszcze gorszego od przykrych wspomnień i to jeszcze świadomości, że nie udało ci się kogoś obronić? Niebieskooki miał taką świadomość, ale nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby kogoś zawiódł, więc mógł zrozumieć uczucia dziewczyny. Nie mogę na to pozwolić, dość już przykrych wspomnień i łez.
- Kushina - szarooka spojrzała na niego smutnym wzrokiem tak, że skruszyło mu się serce. Boże, jak on umrze to ona nie przeżyje! - Może powinniśmy się przejść gdzieś? - pierwsze lepsze pytanie.
- Przecież już to robimy.
- Aaaaa no tak - złotowłosy podrapał się w tył głowy próbując ukryć zakłopotanie. "A niech to, mogłem wymyślić coś bardziej sensowniejszego na tę sytuację!"
- Etto to może chodźmy coś zjeść? Nie jadłaś już od dłuższego czasu, pewnie skręca cię z głodu. - Dziewczyna zaskoczona tylko dotknęła swojego brzucha i od razu rozległo się ogromne burczenie w brzuchu. Oby dwoje spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
- To fakt - powiedziała dalej się śmiejąc - zapomniałam o najważniejszym, a przecież ja nie przeżyję bez jedzenia.
Minato uśmiechnął się. Nareszcie widzi jakieś inne emocje, oprócz smutku i łez. Tak, to było dobre pytanie, w sam raz na obecną sytuację. W oddali zobaczył mała knajpkę, w której sprzedają kotleciki z kurczaka w sosie teriyaki. Były dobre i zapychały oraz nadawały się w sam raz, na małą przekąskę. Chłopak oznajmił, że idzie kupić i dosłownie za minutkę będzie. Po umówionym czasie dotarł na miejsce z posiłkiem, na który widok brzuch Kushiny zbuntował się jeszcze bardziej. Obydwoje śmiejąc się, zaczęli zajadać komentując jadło. Szli właśnie koło kwiaciarni z pięknymi kwiatami proszącymi aż, żeby się je kupiło. Zachwycając się ich pięknem przeszli kawałek, gdy nagle napadli na nich jacyś ninja. Kushina instynktownie wyjęła kunai'e broniąc się jak tylko może. Zdziwiona zauważyła znak wioski liścia na opaskach, które mieli oprawcy. Po krótkiej walce dziewczyna została przyparta do ziemii i dość mocno związana. Minato, przestraszony zaczął biec w jej kierunku, ale niestety ktoś zajął mu drogę. Był to jego największy koszmar dotyczący Kushiny - Inoichi Yamanaka.
- Wybacz, że przerwiemy wam tą miłosną sielankę, ale Hokage kazał sprowadzić nam tę dziewczynę. - Po czym wskazał ręką na leżącą na ziemi dziewczynę. Młoda kunoichi ze strachem w oczach spojrzała na Minato, szukając u niego jakieś pomocy. Ścisnęło mu się serce i musiał zacisnąć pięści. Nie! Błagam Boże tylko nie to!
- Czekajcie - ci się tylko odwrócili. - Może jest jakieś inne wyjście, błagam nie każcie jej tego znosić po raz drugi.
- Niestety, ale ty już miałeś szanse, które zaprzepaściłeś mając na uwadze uczucia tej dziewczyny. Minato przecież ty jej w ogóle nie znasz! Jak możesz być taki czuły dla kogoś, kto być może tylko udaje, że jest ofiarą tego ataku na wioskę wiru. - Kushina otworzyła oczy ze zdziwienia, i widać było, że jej oczy już zalewają się łzami. - Ona może być szpiegiem i ty dobrze o tym wiesz, a jednak ona cię przyćmiła! Ciebie żółty błysk wioski liścia! Powinieneś bardziej zwracać uwagę kogo obdarzasz zaufaniem!
- Nieprawda! - dało się usłyszeć krzyk dziewczyny. - Co wy w ogóle mówicie! Nie jestem żadnym szpiegiem! Nie zabiłabym ludzi z mojej rodzinnej wioski! I jakie szanse?! Minato wytłumacz mi to! - po czym spojrzała na mnie wzrokiem wściekłym, a zarazem smutnym. "Nie, znowu kogoś zawiodłem. Najpierw Hokage, teraz Kushine. Co ja mam robić?!"
- Minato czy ty przez ten cały czas?...
- Nie! - odkrzyknąłem próbując ratować zaufanie tej dziewczyny do mnie. - Nigdy bym Cię nie skrzywdził! W żadnym wypadku!
- Więc dlaczego?! - spojrzałem na nią - Dlaczego gadają tu o jakiś szansach?! Co ty w ogóle miałeś.. śledziłeś mnie?!
Nie mogłem zaprzeczyć, że zbierałem informacje dla Hokage. Nie mogłem powiedzieć, że przez ten cały czas moim jedynym celem było wyciągnięcie tych informacji. Nie mogłem odpowiedzieć na wszystki pytania jakie kierowała do mnie pod wpływem smutku i goryczy. Nie mogłem!
- Oszukałeś mnie - Nie! - Robiłeś to wszystko, bo ci kazali - Kushina proszę cię! - A ja ci zaufałam! TY idioto!
W tej jednej chwili moje życie legło w gruzach. Jedyne co mogłem zrobić, to pozwolić by ludzie z klanu Yamanaka zabrali ją do sali przesłuchań i dowiedzieli się całej prawdy, jaką skrywała ta osóbka. Ze ściśniętym sercem odprowadziłem ją wzrokiem, po czym pozbierałem porozrzucane niedokończone jedzenie i wrzuciłem je do najbliższego śmietnika. Spojrzałem w niebo czując, że moje serce zacieśnia się tak, że nie mogę oddychać. A więc tak to jest, gdy traci się bliską ci osobę? Tylko czemu wspomniałem, że bliską? ...
***
- Nigdy nic wam nie powiem, wy wstrętne szumowiny! - Naprawdę komicznie to wyglądało, gdy Kushina zamknięta w kopule i tylko z wystającą głową zaczęła grozić przybyłym ninja na przesłuchanie. Wydzierała się tak już od 2 godzin, a jeszcze nawet nie zaczęli. Wciąż oczekiwano przybycia Trzeciego, który rozpocznie zebranie. Inoichi szczerze miał już dość. Głowa już go bolała od tego darcia, mimo że miał już do czynienia z przestępcami, ale nigdy z takimi, którzy nie zamykali buzi przez cały pobyt tutaj. Miał nadzieję, że szybko to zakończą, bowiem zebrani którzy przyszli wcześniej nie mogąc znieść hałasu wyszli na zewnątrz, oznajmiając, iż poczekają na świeżym powietrzu. On też by tak chciał tylko szkoda, że to jemu dostało się zadanie pilnowania jej! Skaranie boskie normalnie. I że też Minato z nią wytrzymywał. Blondwłosego zastanawiał fakt, że ktoś taki jak Minato interesuje się tą dziewczyną. Był jego kumplem i nie chciał by jakaś głupia panna zawróciła mu w głowie, a potem zraniła i wykorzystała tylko dlatego, że ma złote serce. Ba! W ogóle, która by nie spojrzała na niebieskookiego! Od czasów akademii był wzorem do naśladowania. Taki najlepszy we wszystkim, podziwiany nie tylko przez nauczycieli, ale także przez dziewczyny. Och, jak on mu zazdrościł talentu, a teraz wyrósł na ich chlubę, można się było tego po nim spodziewać. Żółty Błysk - taki dostał tytuł przez to, iż opracował najlepszą technikę, dzięki której potrafił w ułamku sekundy znaleźć się wybranym miejscu. To bardzo przydatna zdolność szczególnie, że potrzebujesz załatwić szybko jakieś formalności i musisz się pośpieszyć. Ech, co on ma za życie. Inoichi spojrzał na prawie pustą salę obrad na której siedziało parę osób, u których widać było pulsujące już żyłki na czole. Nie dziwił im się. On sam ledwo wytrzymywał, ale jak dostał rozkaz to musi go wypełnić. Ciekawiło go czy Minato przełamie się i przyjdzie na przesłuchanie, które dla niego to tortura. A oni mieli tylko za zadanie wyciągnąć z niej potrzebne informacje na temat nieistniejącej już wioski wiru.
- Ej ty blondasek! - Żyłka u czole zaczęła już mu pulsować. - Co tak stoisz?! Przynieś mi coś do picia! Myślisz, że co?! Jak jestem więźniem to się o więźnia dba, a ja chcę się napić!
- Gdybyś się tak nie wydzierała to może byś nie potrzebowała picia!
- Eee? Co ty głupi jesteś? Normalnie Baka! Ja muszę pić, bo inaczej zdechnę z pragnienia!
- I dobrze przynajmniej będzie spokój!
- Co?! Jaki spokój?! Ja jestem spokojna!
Po czym kolejne 15 minut stało się gorszą udręką niż dotychczas. Po proszących spojrzeniach ludzi z mojego klanu i przybyłych ninja, wysłałem jednego członka klanu po szklankę wody. Gdy przynieśli wziąłem od nich napój i razem z rurką dałem jej się napić. W jednej chwili słychać było uczucie ulgi. Widać nawet było ludzi wyciągających zatyczki do uszu. A to pierony jedne! Oni to se mogą zatykać uszy w razie potrzeby, anie to nie wolno! Po prawie całkowitym wypiciu płynu dziewczyna oderwała się od rurki i ... chlupnęła mi wodą w twarz!
- Hahahaha masz za swoje blondasku, hahahahaha - po tym poczułem chęć mordu! Ona się normalnie zabawia naszym kosztem. Poczułem, że moja żyłka na czole coraz bardziej się powiększa i nie wiedziałem, czy w tej chwili wybuchnę, czy nie. - Przy niej nie da się pracować! A przynajmniej nie chcę z nią czekać kolejnych 5 minut. Nie mam najmniejszej ochoty! Czcigodny mógłby już ... - i w tej chwili do sali wszedł Hokage,a za nim wygodniccy, którzy uniknęli klęski żywiołowej przebywania z tą dziewczyną w jednym pomieszczeniu. Gdy Trzeci usiadł na miejscu i spojrzał w moją stronę wiedziałem już co mam począć. Przed rozpoczęciem spojrzałem w stronę drzwi, jakby oczekując, że Minato ,który należy do elity i którego nigdy nie zabrakło w sali przesłuchań przyjdzie. Ale jak widać chyba nie ma sumienia przyjść po tym, co się stało. Po chwili usłyszałem tylko głos jednego z moich podopiecznych, który wygłaszał mowę o tym co za chwilę nadejdzie.
***
- Już się zaczęło hę? - powiedział 65-letni staruszek do swojego kolegi, który także już ciężko się utrzymywał na nogach. - Chyba wejdziemy tam spóźnieni.
- Noooo - odparował drugi krzywiąc się, gdy nagła fala bólu przeszła po jego starym ciele, łupiąc go niemiłosiernie w krzyżu. - Chyba już czas byśmy w ogóle ruszyli się na tę salę.
Pierwszy dziadek pokiwał lekko głową i już wyciągnął rękę powoli, by otworzyć drzwi, lecz został już przez kogoś uprzedzony. Wzrok obydwu spoczął na niebieskookim młodym człowieku, który z uśmiechem otworzył im drzwi.
- Zapraszam do środka Reiji - sama, Osamu - sama.
- O Minato, a ty jeszcze nie w środku? Nigdy się nie spóźniałeś.
- Tak samo jak szanowni - odpowiedział z uśmiechem. Dwójka staruszków spojrzała po sobie, a następnie weszli do sali, a za nimi Minato, któremu już od progu rzuciły się w oczy czerwone włosy.
***
Słuchała i słuchała. Bla, bla, bla. Wprost nie mogła się doczekać, kiedy ten palant w końcu skończy czytać jakiś tam tekst. Od tego wszystkiego robiło jej się duszno, a i jeszcze jacyś ludzie przyszli popatrzeć sobie na nią, jak siedzi uwięziona w tej kopule. Co to w ogóle za pomysł?! Jest jej niewygodnie, a pewnie z tego co czyta tam ten koleś pobędzie tu trochę. Przez ten cały czas jej myśli nie odstępowały na krok jednego człowieka. Myślała o nim przez większość czasu, którego tu spędziła. Nie sądziła, że mógł zrobić jej takie świństwo. Zdradzić tak podstępnie, zdobyć jej zaufanie, a potem po prostu wyrzucić jak zużytą lalkę. Ona nie była osobą, którą się poniewierało. O nie! Jeżeli przyjdzie na tą salę obrad uznam, że ma facet jaja, że przychodzi po czymś takim. Po chwili słychać było skrzypnięcie drzwi i w progu zobaczyła dwóch staruszków zapylających "szybko" na swoje miejsca. W sali czekali aż 2 minuty, aż wejdą po schodach na podest i zajmą wyznaczone im miejsca. Opuściłam głowę - I na co ja czekałam? Że przyjdzie? Ja na prawdę jestem głupia. Nie wiem czemu pomyślałam sobie, że chciałabym, żeby on tu był? Ostatnim czasem moje myśli kierowane były w stronę niebieskookiego, a nawet nie miałam pojęcia czemu. Może był on jedyną osobą, dzięki której choć zapomniałam o bólu i stracie bliskich? Może to dzięki niemu na nowo zaczęłam żyć, odkrywając na nowo piękno tego świata, na które byłam tak zamknięta? Tylko on zdołał przedostać się do mojego serca i może chciałam, by dalej próbował dostać się do niego? Stopić ten lód, który zakrył moje serce, rozwalić skałę która zamurowała go doszczętnie. Może po prostu potrzebowałam kogoś, kto tak dobrze mnie rozumie i nie opuści w najgorszych momentach? Teraz to nie ma znaczenia, on nie przyszedł. Nie ma go. A z tego co teraz czyta czuję, że zaczyna się najgorszy moment. Zaraz zacznie się to ich "wchodzenie do umysłu", którego nazwa zapewne nie jest straszniejsza od samej techniki. Gdy już skończyły się ostatnie wersy, pan blondasek położył mi swoją dłoń na czole i mówiąc "Mind Reading" wprowadził mnie w bibliotekę moich tajemnic, jakby oglądali kadry z filmu. Przed ostatecznym zamknięciem oczu ujrzałam tak wyczekiwaną przez moje serce osobę, która jednak przyszła i wspierała mnie w tym okropnym zdarzeniu choćby fizycznie. Dziękuję ci Kami- sama, choćby za niego.
***
Miał mieszane uczucia. Na początku chciał wejść jak człowiek, ale w końcu stchórzył i wybrał tę drugą. Przybycie na swoje miejsce za pomocą żółtego błysku. Wiedział, że źle zrobił, ale nie mógł znieść już tego uczucia nienawiści, które czerwonowłosa do niego rzucała. Widział dokładnie jak zamknięta w kopule, czeka na wejście w jej świadomość i wspomnienia, które tak ciężko przeżywała. Nie chciał tego dla niej. Wcale nie chciał. Nigdy w życiu by tak nie zrobił, jeżeli by to od niego zależało. Gdy ostatnie słowa wypłynęły z ust czytającego, Inoichi położył rękę na głowie szarookiej. Zanim uaktywnił jutsu, zauważyłem, że Kushina dojrzała mnie. Z początku przestraszyłem się, ale gdy zobaczyłem, że na mój widok się uśmiechnęła poczucie ulgi w końcu wróciło. Byłem dla niej wsparciem, którego ona potrzebowała, dlatego nie mogłem jej zostawić. Nie teraz. Po otwarciu jej umysłu widziałem dokładnie co się zdarzyło przez jej całe życie. Oczywiście na początku Inoichi musiał pokonać przeszkodę tj. chroniącą technikę iluzji. Ale udało mu się przedostać mimo tych wszystkich barier. Już po tym ludzie zaczęli się zastanawiać, dlaczego miała te ograniczenia. To naprawdę było dziwne. Ktoś musiał zabezpieczyć te wspomnienia, jakimś cudem mu się to udało. Niektóre retrospekcje były tak doszczętnie zabezpieczone, że nie dało się ich zobaczyć. Ale później nie było już problemu, gdyż Kushina dawała radę i nawet nie pokazywała po sobie, że coś ją wzrusza. Widać było jej rodziców, którzy trzymali ją na rękach dopiero co narodzoną, potem przez wszystkie jej etapy życia. Młodość, szkoła, dorastanie wszystko było związane z wioską. Potem Hokage kazał zatrzymać się w momencie, gdy ujrzeli Mito Uzumaki. Pierwsza jinchuuriki oraz żona pierwszego Hokage. Wtem zaczęły się szmery, głosy które komentowały dany urywek. Patrzyłem z niedowierzaniem, gdy umierająca Mito pocieszała Kushine. W jakiej sprawie niewiadomo - ale sądząc po tym, że była już starsza, musiało chodzić o pojemnik na Kuramę. Po tym posypało się dalej, aż w końcu dotarli do sceny walki z intruzami. Kraj Wiru, wioska Uzushiogakure. To z niej pochodziła Kushina. Widać było tylko urywki - walka, nienawiść, czerwona czakra. Zaraz czerwona?! To pewnie łączy się z urywkiem wspomnień o Kyuubim. Była to bowiem najbardziej najniebezpieczniejsza ogoniasta bestia ze wszystkich. Można się było czego bać. Tylko dlaczego był on najczęściej występującym wspomnieniem u czerwonowłosej?
------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest w kolejny rozdział, dużo szybciej niż poprzedni ;D Od razu oznajmiam, że notki spr pojawiać się częściej na blogu. Masz Minuya i nie dręcz mnie już ;P
------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest w kolejny rozdział, dużo szybciej niż poprzedni ;D Od razu oznajmiam, że notki spr pojawiać się częściej na blogu. Masz Minuya i nie dręcz mnie już ;P
niedziela, 25 listopada 2012
Rozdział Dziewiąty
- Mmmm... przyjemnie.
Był ranek. Słońce wstało i już od godziny oświetlało mieszkańców Konohy swoimi ciepłymi promykami. Można było słyszeć ludzi zbierających się do pracy, ninja idących na misje, abo z nich wracających, dzieci bawiących się na placach zabaw, podejrzanych typów chowających się w ciasnych uliczkach oraz zwykłych mieszczan chodzących na zakupy, albo po prostu wybierających się na dwór dla zabicia czasu. Poranek był dzisiaj wyjątkowy, ale nie dlatego, że nikt nie atakował wioski, ani że nie było słychać krzyków skłóconych pijaków. To piękna dziewczyna o włosach czerwonych jak wino, budziła się właśnie do życia, próbując walczyć ze słońcem, wdzierającym się przez szafirowe zasłony. Specjalnie naciągnęła wyżej kołdrę na głowę zakrywając się po same uszy, ale gdy zrozumiała, że tym razem przegrała walkę, po prostu odsłoniła całą pościel, siadając po turecku na łóżku tego samego koloru, co jaskrawe zasłony. Przeciągnęła się i ziewnęła. Tak dobrze nigdy jej się nie spało, odkąd wylądowała w szpitalu i musiała spać na niewygodnych, twardych łóżkach, od których nie raz bolały ją plecy. Były okropne i przez nie Kushina nie wysypiała się dostatecznie, budząc zarazem w nocy z powodu bólu jaki przysporzył jej mebel. Powolnym ruchem postawiła stopy na podłodze i odepchnęła od łóżka, kołysając się lekko i kierując w stronę przestronnej łazienki. Zdjęła piżamę, rzuciła w kąt pokoju i odkręciwszy kurek z ciepłą wodą, zaczęła się myć. Porządnie wyszorowała ciało miękką gąbką i na kilka minut zatraciła się w pięknie pachnącym żelu pod prysznic, kojąc jej zmysły i uspokajając. Z trudem umyła swoje długie włosy nakładając więcej szamponu niż chciała, przez co pieniły się niemiłosiernie podrażniając oczy. Gdy już skończyła opłukała się, wytarła i założyła ubranie, które Mikoto pozostawiła jej poprzedniego wieczoru, mówiąc żeby je założyła na jutrzejsze śniadanie. Dziewczyna oniemiała patrzyła na piękną suknię krojem przypominającą kimono, ale z cienkiego jedwabnego materiału koloru szarego z przeplatającym się kolorem zielonym. Była długa, aż do kostek rozkloszowana, na ramiączkach z dekoltem w serek, zwiewna i ...
- Piękna - szepnęła szarooka wpatrując się w strój. Była niezwykła, owszem, ale czemu dała jej SWOJE ubranie i to jeszcze kieckę? Kushina wzruszyła ramionami i ubrała sukienkę przeglądając się w lustrze. Niby wszystko okej, ale jakby nie patrzeć wolała raczej ubierać się w spodnie, a że tu nie miała wyjścia, to trudno. Próbowała właśnie rozczesać włosy, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Wnerwiona nieposłusznymi kosmykami kudłów walnęła szczotką na podłogę, podeszła do drzwi i otworzyła drzwi uśmiechniętej Mikoto. Ta widząc przyjaciółkę od razu spochmurniała, ale zobaczywszy, że na podłodze leży szczotka, a Kushina jak w furii trzyma swoje pasma włosów zrozumiała sytuacje i zaśmiała się melodyjnie.
- Daj pomogę ci - powiedziała, po czym wzięła szczotkę, przebrnęła pokój i dotarłszy do szarookiej ustawiła ją tyłem do siebie i zaczęła czesać jej włosy. Kushina w lustrze spojrzała wdzięcznie na kumpelę, mówiąc jej tym samym że bardzo jej pomaga. Zręczne palce Mikoto rozczesywały niesforne kosmyki włosów Kushiny i uczesała je w piękny kok Wareshinobu, dodając do niego piękne kwiaty pasujące do koloru jej włosów. Spojrzała się na swoje dzieło, kilka razy kiwała głową w akcie dezaprobaty, aż w końcu na samym czubku koka dodała piękną spinkę przedstawiającą czerwony lotos. Wpięła ją, jakby z największą czcią i od razu wzięła się za makijaż. Zrobiła lekki i prawie niewidoczny, ale dodający urodzie Kushiny trochę majestatu i piękna. Wstała okręciła się wokół dziewczyny i szepnęła niemal dosłyszalnie :
- Idealnie - po czym zakręciła się wokół własnej osi i gestem kazała Czerwonowłosej zrobić to samo. Ona kiwnęła głową i uczyniła to o co prosiła ją czarnowłosa. Podskoczyła, gdy Mikoto klasnęła w dłonie i zaczęła swój dialog o tym "jaka ona piękna" i "czy czegoś jeszcze jej nie brakuje?". W końcu stwierdziła, że już nic nie wciśnie Kushinie na głowę i dała spokój, odwracając się do niej tyłem i ścieląc jej łóżko. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na poczynania przyjaciółki, po czym spojrzała na siebie w lustrze i o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Wyglądała idealnie, pięknie i z klasą, jakby należała do jakieś bardzo zamożnej rodziny. Znaczy, niby należała do zamożnej, bo w sumie klan Uzumaki to była rodzina Muchikage, ale ona raczej nie lubiła takich strojów, które podkreślałyby jej atuty. Lewo, prawo, tył, przód - Czerwonowłosa oglądała się z każdej strony zachwycając się talentem Mikoto i swoim wyglądem. Nie zauważyła, jak jej przyjaciółka oglądała to wszystko z uśmiechem dumy na twarzy.
- Wyglądasz pięknie, a teraz chodź, chce ci kogoś przedstawić - powiedziała ciągnąc Kushinę do wyjścia. Dziewczyna ostatni raz spojrzała się na siebie w lustrze, po czym pozwoliła na prowadzenie się przez Mikoto do poznania nieznajomej osoby.
Był ranek. Słońce wstało i już od godziny oświetlało mieszkańców Konohy swoimi ciepłymi promykami. Można było słyszeć ludzi zbierających się do pracy, ninja idących na misje, abo z nich wracających, dzieci bawiących się na placach zabaw, podejrzanych typów chowających się w ciasnych uliczkach oraz zwykłych mieszczan chodzących na zakupy, albo po prostu wybierających się na dwór dla zabicia czasu. Poranek był dzisiaj wyjątkowy, ale nie dlatego, że nikt nie atakował wioski, ani że nie było słychać krzyków skłóconych pijaków. To piękna dziewczyna o włosach czerwonych jak wino, budziła się właśnie do życia, próbując walczyć ze słońcem, wdzierającym się przez szafirowe zasłony. Specjalnie naciągnęła wyżej kołdrę na głowę zakrywając się po same uszy, ale gdy zrozumiała, że tym razem przegrała walkę, po prostu odsłoniła całą pościel, siadając po turecku na łóżku tego samego koloru, co jaskrawe zasłony. Przeciągnęła się i ziewnęła. Tak dobrze nigdy jej się nie spało, odkąd wylądowała w szpitalu i musiała spać na niewygodnych, twardych łóżkach, od których nie raz bolały ją plecy. Były okropne i przez nie Kushina nie wysypiała się dostatecznie, budząc zarazem w nocy z powodu bólu jaki przysporzył jej mebel. Powolnym ruchem postawiła stopy na podłodze i odepchnęła od łóżka, kołysając się lekko i kierując w stronę przestronnej łazienki. Zdjęła piżamę, rzuciła w kąt pokoju i odkręciwszy kurek z ciepłą wodą, zaczęła się myć. Porządnie wyszorowała ciało miękką gąbką i na kilka minut zatraciła się w pięknie pachnącym żelu pod prysznic, kojąc jej zmysły i uspokajając. Z trudem umyła swoje długie włosy nakładając więcej szamponu niż chciała, przez co pieniły się niemiłosiernie podrażniając oczy. Gdy już skończyła opłukała się, wytarła i założyła ubranie, które Mikoto pozostawiła jej poprzedniego wieczoru, mówiąc żeby je założyła na jutrzejsze śniadanie. Dziewczyna oniemiała patrzyła na piękną suknię krojem przypominającą kimono, ale z cienkiego jedwabnego materiału koloru szarego z przeplatającym się kolorem zielonym. Była długa, aż do kostek rozkloszowana, na ramiączkach z dekoltem w serek, zwiewna i ...
- Piękna - szepnęła szarooka wpatrując się w strój. Była niezwykła, owszem, ale czemu dała jej SWOJE ubranie i to jeszcze kieckę? Kushina wzruszyła ramionami i ubrała sukienkę przeglądając się w lustrze. Niby wszystko okej, ale jakby nie patrzeć wolała raczej ubierać się w spodnie, a że tu nie miała wyjścia, to trudno. Próbowała właśnie rozczesać włosy, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Wnerwiona nieposłusznymi kosmykami kudłów walnęła szczotką na podłogę, podeszła do drzwi i otworzyła drzwi uśmiechniętej Mikoto. Ta widząc przyjaciółkę od razu spochmurniała, ale zobaczywszy, że na podłodze leży szczotka, a Kushina jak w furii trzyma swoje pasma włosów zrozumiała sytuacje i zaśmiała się melodyjnie.
- Daj pomogę ci - powiedziała, po czym wzięła szczotkę, przebrnęła pokój i dotarłszy do szarookiej ustawiła ją tyłem do siebie i zaczęła czesać jej włosy. Kushina w lustrze spojrzała wdzięcznie na kumpelę, mówiąc jej tym samym że bardzo jej pomaga. Zręczne palce Mikoto rozczesywały niesforne kosmyki włosów Kushiny i uczesała je w piękny kok Wareshinobu, dodając do niego piękne kwiaty pasujące do koloru jej włosów. Spojrzała się na swoje dzieło, kilka razy kiwała głową w akcie dezaprobaty, aż w końcu na samym czubku koka dodała piękną spinkę przedstawiającą czerwony lotos. Wpięła ją, jakby z największą czcią i od razu wzięła się za makijaż. Zrobiła lekki i prawie niewidoczny, ale dodający urodzie Kushiny trochę majestatu i piękna. Wstała okręciła się wokół dziewczyny i szepnęła niemal dosłyszalnie :
- Idealnie - po czym zakręciła się wokół własnej osi i gestem kazała Czerwonowłosej zrobić to samo. Ona kiwnęła głową i uczyniła to o co prosiła ją czarnowłosa. Podskoczyła, gdy Mikoto klasnęła w dłonie i zaczęła swój dialog o tym "jaka ona piękna" i "czy czegoś jeszcze jej nie brakuje?". W końcu stwierdziła, że już nic nie wciśnie Kushinie na głowę i dała spokój, odwracając się do niej tyłem i ścieląc jej łóżko. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na poczynania przyjaciółki, po czym spojrzała na siebie w lustrze i o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Wyglądała idealnie, pięknie i z klasą, jakby należała do jakieś bardzo zamożnej rodziny. Znaczy, niby należała do zamożnej, bo w sumie klan Uzumaki to była rodzina Muchikage, ale ona raczej nie lubiła takich strojów, które podkreślałyby jej atuty. Lewo, prawo, tył, przód - Czerwonowłosa oglądała się z każdej strony zachwycając się talentem Mikoto i swoim wyglądem. Nie zauważyła, jak jej przyjaciółka oglądała to wszystko z uśmiechem dumy na twarzy.
- Wyglądasz pięknie, a teraz chodź, chce ci kogoś przedstawić - powiedziała ciągnąc Kushinę do wyjścia. Dziewczyna ostatni raz spojrzała się na siebie w lustrze, po czym pozwoliła na prowadzenie się przez Mikoto do poznania nieznajomej osoby.
***
- ..... oraz wielu innych rzeczy zagrażających wiosce, ale niech Hokage się nie martwi, mamy to opanowane.
Westchnąłem z goryczą stojąc i wpatrując się w drzwi najważniejszej osoby w tej wiosce - czcigodnego Hokage. Miałem zdać raport jak tam idzie wydobywanie informacji od czerwonowłosej, ale jakoś w czasie tych wszystkich spacerów, wyjść na obiad itp. nie mogłem się przemóc, żeby wypytać ją właśnie o takie rzeczy. Często ją zapraszałem na wielkie wyjścia, pikniki, ale mimo tego, że Mikoto uważała to za romantyczne Kushina nie przepadała za takimi rzeczami. Zawsze, ale to zawsze gdy gdzieś wychodziliśmy, ona wolała skakać po drzewach, ścigać się i nocować pod gołym niebem, tylko w otoczeniu dzikich zwierząt oraz bujnej zielonej trawy. Ale pomimo tych wszystkich rzeczy nie potrafiłem kazać jej wspominać te wszystkie złe rzeczy, które się przytrafiły. Do dziś czuję w nozdrzach zapach spalonych ciał i zbiera mi się na wymioty, gdy rano budzę się cały zalany potem z koszmaru przedstawiającego ten straszny widok. Ja byłem tylko obserwatorem, a ona była tego świadkiem. "Nie Minato" - pomyślałem sobie kręcąc głową, jeżeli ty tego nie zrobisz to zrobią to ONI. Ludzie dostający się do wspomnień danej osoby i siedzącej w niej tak długo, aż osoba ta nie podda się ich woli. Klan Yamanaka potrafi być straszny, aż ciarki przechodzą, dlatego wolałbym sam załatwić sprawę z Kushiną tak, by nie zrobili tego w bardziej brutalny sposób. Wdech wydech, wdech, wydech i puk puk. Okej nic się złego nie stanie Hokage da ci jeszcze jedną szansę, mimo że zmarnowałeś ich już trzy. Usłyszawszy pozwolenie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. W pokoju panowała taka jasność, że odkąd przekroczyłem próg pokoju musiałem zasłonić ręką oczy przed oślepnięciem na jakiś czas.
- O Minato jak dobrze cię widzieć właśnie omawialiśmy sprawy S.T.D.W.Z.W.M
- Hę? - spytałem się bardzo inteligentnie czując, że za cofałem się w tych ich sprawach. Popatrzyłem chwilę na ich czując, że głupieję. Co to w ogóle było te S.T.D. coś tam?
- Mój drogi chłopcze sprawy S.T.D.W.Z.W.M to - ściśle tajne dla wszystkich z wyjątkiem Minato. Po czym spojrzał się na shinobi'ego który stał obok i razem z nim zaśmiali się szczerze ze swojego dowcipu. Udałem, że się zaśmiałem chociaż wiedziałem jedno - nie chce z nimi pracować!
- Co cię do mnie sprowadza Minato?
Co? Czyżby zapomniał, że mam składać u niego raport w związku z Kushiną? Jeżeli zapomniał to ...
- Aaaa po prostu przyszłem odwiedzić czcigodnego Hokage ahahahahaha trochę to trwało, ale w końcu znalazłem czas, no to jak będziesz mnie potrzebował to przybędę, do zobaczenia ahahahaha - Minato zaczął się powoli cofać do wyjścia i gdy się odwrócił i złapał za klamkę, ktoś pociągnął ją z drugiej strony i .... nie mógł wyjść. Zaczął powoli ciągnąć, ale okazało się, że osoba z drugiej strony też wpadła na to samo, więc Minato trochę się wkurzył i zaczął ciągnąć drzwiami z całej siły, ale gdy to nie pomogło zirytowany odpuścił i odwrócił się do dwójki siedzącej w środku i burknął coś "że jeszcze trochę tu sobie posiedzi i nie śpieszy mu się" ,po czym oparł się o ścianę i nie odzywał wściekły na zaistniałą sytuację. Dwójka mężczyzn popatrzyła się po sobie po czym wrócili do papierów, ale nie minęła chwila a w oknie zobaczyli ... odwróconego do góry nogami Jirayę! Uśmiechnięty mistrz blondwłosego zeskoczył na parapet witając się ze wszystkimi po czym dodał:
- Musicie w końcu naprawić te drzwi ich za cholerę się nie da otworzyć.
Wszyscy spojrzeli się na siebie, a Minato zrobił faceplama i nie odzywał się bojąc, że zaraz wybuchnie nie pohamowanym śmiechem zdając sobie sprawę, że los uwięził go w gabinecie Hokage nie pozwalając wyjść, dopóki nie zadecydują nic w sprawie Kushiny przez głupotę jego mistrza.
Westchnąłem z goryczą stojąc i wpatrując się w drzwi najważniejszej osoby w tej wiosce - czcigodnego Hokage. Miałem zdać raport jak tam idzie wydobywanie informacji od czerwonowłosej, ale jakoś w czasie tych wszystkich spacerów, wyjść na obiad itp. nie mogłem się przemóc, żeby wypytać ją właśnie o takie rzeczy. Często ją zapraszałem na wielkie wyjścia, pikniki, ale mimo tego, że Mikoto uważała to za romantyczne Kushina nie przepadała za takimi rzeczami. Zawsze, ale to zawsze gdy gdzieś wychodziliśmy, ona wolała skakać po drzewach, ścigać się i nocować pod gołym niebem, tylko w otoczeniu dzikich zwierząt oraz bujnej zielonej trawy. Ale pomimo tych wszystkich rzeczy nie potrafiłem kazać jej wspominać te wszystkie złe rzeczy, które się przytrafiły. Do dziś czuję w nozdrzach zapach spalonych ciał i zbiera mi się na wymioty, gdy rano budzę się cały zalany potem z koszmaru przedstawiającego ten straszny widok. Ja byłem tylko obserwatorem, a ona była tego świadkiem. "Nie Minato" - pomyślałem sobie kręcąc głową, jeżeli ty tego nie zrobisz to zrobią to ONI. Ludzie dostający się do wspomnień danej osoby i siedzącej w niej tak długo, aż osoba ta nie podda się ich woli. Klan Yamanaka potrafi być straszny, aż ciarki przechodzą, dlatego wolałbym sam załatwić sprawę z Kushiną tak, by nie zrobili tego w bardziej brutalny sposób. Wdech wydech, wdech, wydech i puk puk. Okej nic się złego nie stanie Hokage da ci jeszcze jedną szansę, mimo że zmarnowałeś ich już trzy. Usłyszawszy pozwolenie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. W pokoju panowała taka jasność, że odkąd przekroczyłem próg pokoju musiałem zasłonić ręką oczy przed oślepnięciem na jakiś czas.
- O Minato jak dobrze cię widzieć właśnie omawialiśmy sprawy S.T.D.W.Z.W.M
- Hę? - spytałem się bardzo inteligentnie czując, że za cofałem się w tych ich sprawach. Popatrzyłem chwilę na ich czując, że głupieję. Co to w ogóle było te S.T.D. coś tam?
- Mój drogi chłopcze sprawy S.T.D.W.Z.W.M to - ściśle tajne dla wszystkich z wyjątkiem Minato. Po czym spojrzał się na shinobi'ego który stał obok i razem z nim zaśmiali się szczerze ze swojego dowcipu. Udałem, że się zaśmiałem chociaż wiedziałem jedno - nie chce z nimi pracować!
- Co cię do mnie sprowadza Minato?
Co? Czyżby zapomniał, że mam składać u niego raport w związku z Kushiną? Jeżeli zapomniał to ...
- Aaaa po prostu przyszłem odwiedzić czcigodnego Hokage ahahahahaha trochę to trwało, ale w końcu znalazłem czas, no to jak będziesz mnie potrzebował to przybędę, do zobaczenia ahahahaha - Minato zaczął się powoli cofać do wyjścia i gdy się odwrócił i złapał za klamkę, ktoś pociągnął ją z drugiej strony i .... nie mógł wyjść. Zaczął powoli ciągnąć, ale okazało się, że osoba z drugiej strony też wpadła na to samo, więc Minato trochę się wkurzył i zaczął ciągnąć drzwiami z całej siły, ale gdy to nie pomogło zirytowany odpuścił i odwrócił się do dwójki siedzącej w środku i burknął coś "że jeszcze trochę tu sobie posiedzi i nie śpieszy mu się" ,po czym oparł się o ścianę i nie odzywał wściekły na zaistniałą sytuację. Dwójka mężczyzn popatrzyła się po sobie po czym wrócili do papierów, ale nie minęła chwila a w oknie zobaczyli ... odwróconego do góry nogami Jirayę! Uśmiechnięty mistrz blondwłosego zeskoczył na parapet witając się ze wszystkimi po czym dodał:
- Musicie w końcu naprawić te drzwi ich za cholerę się nie da otworzyć.
Wszyscy spojrzeli się na siebie, a Minato zrobił faceplama i nie odzywał się bojąc, że zaraz wybuchnie nie pohamowanym śmiechem zdając sobie sprawę, że los uwięził go w gabinecie Hokage nie pozwalając wyjść, dopóki nie zadecydują nic w sprawie Kushiny przez głupotę jego mistrza.
***
- Już możesz zdjąć przepaskę.
Kushina sięgnęła dłońmi z tyłu głowy rozwiązując ograniczający widoczność materiał z oczu. Co jak co, ale lubiła niespodzianki - zawsze wprawiały ją w zachwyt sprawiając, że zapominała iż jest dorosłą dziewczyną. Takie ucieknięcie od rzeczywistości zawsze sprawiało,że powracał do niej dobry nastrój nawet, jeżeli była wcześniej zła na cały świat. Jej tata tak robił, a jej mama śmiała się z tego, że tylko on zna sposób na ugłaskanie jej zabójczego gniewu. Oczy Kushiny poniosły ją na mały mostek otoczony bujną zielenią i najróżniejszymi odmianami kwiatów. Były tam róże, tulipany, chryzantemy, hiacynty, fiołki, lilie i poczuła się jakby na uroczystości Hanami. Było tu tego tak dużo, że Kushina nie zdawała sobie pojęcia, że może się tu znajdować tyle przepięknych odmian kwiatów w najróżniejszych kolorach. Mikoto obserwując czerwonowłosą zdawała sobie sprawę, że ogród jej matki wywołał u niej niezły szok. Gdy była mała często tu przychodziła i zbierała wiele kwiatów, by później w sekrecie dać je swojej ukochanej babci. Była chora, więc mała Mikoto bardzo o nią dbała, przynosiła jej kwiaty z ogrodu mimo, że matka surowo zabraniała jej rwać roślinki, lekarstwa, zakupy, nawet sprzątała oraz nauczona już wcześniej odpowiedniego zaparzania herbaty, pokazywała czego się nauczyła w ciągu minionego miesiąca. Tak, to były wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. Szkoda, że nie wszystkie.
- Mikoto, ale tu pięknie, a ile kwiatów. I to w najróżniejszych kolorach! Nigdy nie widziałam tylu barw,ba! Nawet nie potrafię odróżnić wszystkich kolorów, a mówią, że to faceci są daltonistami.
Czarnowłosa zaśmiała się z tekstu młodej shinobi. Co jak co, ale ona wylądowała chyba w kwiecistym raju, że zaczęła mówić o tych roślinach jak z największą czcią.
- Powiada się, że w Japonii rośnie 269 odmian barwnych chryzantem: 63 żółte, 32 purpurowe, 30 czerwonych, 31 bladoróżowych, 12 rdzawych i 14 o barwach mieszanych. Istnieje ogólne przeświadczenie, że kwiat tej samej odmiany nigdy dwukrotnie nie występuje w tym samym dokładnie odcieniu, czym upodabnia się do nieskończonej mnogości ludzkich twarzy. Ponieważ chryzantema kwitnie dłużej od innych kwiatów, zaczęto ją kojarzyć z długowiecznością.
- Wow, nie wiedziałam o tym. Ale ty jesteś mądra Mikoto. Cieszę się, że mam cię za przyjaciółkę. Aaale Mikoto, cco ty nie płacz!
Czarnowłosa zdziwiona reakcją Shinobi dotknęła swojej twarzy i poczuła na policzkach wilgoć. Czyżby była tak wzruszona mową Kushiny o przyjaźni? Nie miała pojęcia, ale była przeszczęśliwa mogąc ją mieć za bliską sercu osobę. Śmiała się, gdy Kushina z początku przerażona zaczyna swoje gadki, że "no co ty kobiety nie płaczą, nie wiesz? Podobno nie wolno nam płakać, bo nam się wtedy makijaż rozmaże i co wtedy będzie?", a potem lekko wściekła obraża się za wyśmiewanie się z jej pokrzepiającej gadki i rozpoczyna wędrówkę przez bujny ogród usłany pięknymi kolorowymi kwiatami.
- Mikoto, ale tu pięknie, a ile kwiatów. I to w najróżniejszych kolorach! Nigdy nie widziałam tylu barw,ba! Nawet nie potrafię odróżnić wszystkich kolorów, a mówią, że to faceci są daltonistami.
Czarnowłosa zaśmiała się z tekstu młodej shinobi. Co jak co, ale ona wylądowała chyba w kwiecistym raju, że zaczęła mówić o tych roślinach jak z największą czcią.
- Powiada się, że w Japonii rośnie 269 odmian barwnych chryzantem: 63 żółte, 32 purpurowe, 30 czerwonych, 31 bladoróżowych, 12 rdzawych i 14 o barwach mieszanych. Istnieje ogólne przeświadczenie, że kwiat tej samej odmiany nigdy dwukrotnie nie występuje w tym samym dokładnie odcieniu, czym upodabnia się do nieskończonej mnogości ludzkich twarzy. Ponieważ chryzantema kwitnie dłużej od innych kwiatów, zaczęto ją kojarzyć z długowiecznością.
- Wow, nie wiedziałam o tym. Ale ty jesteś mądra Mikoto. Cieszę się, że mam cię za przyjaciółkę. Aaale Mikoto, cco ty nie płacz!
Czarnowłosa zdziwiona reakcją Shinobi dotknęła swojej twarzy i poczuła na policzkach wilgoć. Czyżby była tak wzruszona mową Kushiny o przyjaźni? Nie miała pojęcia, ale była przeszczęśliwa mogąc ją mieć za bliską sercu osobę. Śmiała się, gdy Kushina z początku przerażona zaczyna swoje gadki, że "no co ty kobiety nie płaczą, nie wiesz? Podobno nie wolno nam płakać, bo nam się wtedy makijaż rozmaże i co wtedy będzie?", a potem lekko wściekła obraża się za wyśmiewanie się z jej pokrzepiającej gadki i rozpoczyna wędrówkę przez bujny ogród usłany pięknymi kolorowymi kwiatami.
***
Przez ten cały czas odkąd Minato został uwięziony w gabinecie Hokage, rozmyślał jak tam idzie Kushinie. Wiedział dokładnie jakie jest jego zadanie, ale przez sumienie nie potrafił dać czerwonowłosej powodów do zmartwień poprzez okropne wspomnienia. Czuł się naprawdę podle. Musiał zrobić takie straszne rzeczy i nie dość, że nie wypełnił misji to zawiódł młodą kunochi. Przez jego tchórzostwo ucierpi i dziewczyna i on, gdy tylko klan Yamanaka wejdzie do jej głowy i brutalnie wydobędzie z niej potrzebne informacje. Jego spojrzenie musiało mówić za siebie, gdyż Jiraya po spojrzeniu na niego od razu się przysunął i zapytał o co chodzi. Minato nie czuł się na siłach znosząc tą sprawę sam, więc postanowił mu wszystko powiedzieć i zasięgnąć rady mistrza. W końcu zboczony pustelnik był osobą, do której miał zaufanie i śmiało i bez żadnych skrupułów opowiedział mu o misji i swoich uczuciach.
- A więc to tak. Z jednej strony zależy ci na wypełnieniu misji, a z drugiej zaś chronisz tę kobietę przed cierpieniem pourazowym. Hmmm nie powiem, ale to jednak ciężka sprawa. Może po prostu zamiast zgłębiać ten lęk w sobie, powiesz czcigodnemu o co chodzi i załatwicie tę sprawę w miarę pokojowo.
Ostatnie zdanie zamarło blondwłosemu w pamięci i za wszelką cenę nie opuszczało jego głowy. "W miarę pokojowo" tak powiedział i nie brzmiało to zbyt przekonywająco. Ale jeżeli chce ją chronić to musi spróbować. Minato ze świadomością poparcia u mistrza i myślą o czerownowłosej zebrał się na odwagę i postanowił stanąć twarzą w twarz z Hokage. Usadowił się przed jego biurkiem i czekał aż czcigodny skończy pracę i pozwoli mu dojść do głosu. Po niecałej minucie staruszek podniósł głowę i zaszczycił Minato spojrzeniem, więc chłopak wziął głęboki oddech i zaczął się tłumaczyć. Opowiedział Hokage o tym wszystkim jak próbował wyciągnąć informacje od ognistej, o wszystkich podchodach i o tym, że miał na uwadze jej uczucia, dlaczego nie potrafił wykonać zleconego mu zadania. Przeprosił za to wszystko i poprosił o więcej czasu. Hokage na początku milczał, lecz później wypowiedział tak bolesne dla serca młodzieńca słowa, że gdyby nie siedział, upadłby na ziemie. Niebieskooki próbował jeszcze coś wynegocjować, ale staruszek był nieugięty i z twardą miną odwołał Minato. Bez cienia emocji wyszedł i opierając się o ścianę, czuł słowa odbijające się echem w jego głowie "... zwołujemy klan Yamanaka".
- A więc to tak. Z jednej strony zależy ci na wypełnieniu misji, a z drugiej zaś chronisz tę kobietę przed cierpieniem pourazowym. Hmmm nie powiem, ale to jednak ciężka sprawa. Może po prostu zamiast zgłębiać ten lęk w sobie, powiesz czcigodnemu o co chodzi i załatwicie tę sprawę w miarę pokojowo.
Ostatnie zdanie zamarło blondwłosemu w pamięci i za wszelką cenę nie opuszczało jego głowy. "W miarę pokojowo" tak powiedział i nie brzmiało to zbyt przekonywająco. Ale jeżeli chce ją chronić to musi spróbować. Minato ze świadomością poparcia u mistrza i myślą o czerownowłosej zebrał się na odwagę i postanowił stanąć twarzą w twarz z Hokage. Usadowił się przed jego biurkiem i czekał aż czcigodny skończy pracę i pozwoli mu dojść do głosu. Po niecałej minucie staruszek podniósł głowę i zaszczycił Minato spojrzeniem, więc chłopak wziął głęboki oddech i zaczął się tłumaczyć. Opowiedział Hokage o tym wszystkim jak próbował wyciągnąć informacje od ognistej, o wszystkich podchodach i o tym, że miał na uwadze jej uczucia, dlaczego nie potrafił wykonać zleconego mu zadania. Przeprosił za to wszystko i poprosił o więcej czasu. Hokage na początku milczał, lecz później wypowiedział tak bolesne dla serca młodzieńca słowa, że gdyby nie siedział, upadłby na ziemie. Niebieskooki próbował jeszcze coś wynegocjować, ale staruszek był nieugięty i z twardą miną odwołał Minato. Bez cienia emocji wyszedł i opierając się o ścianę, czuł słowa odbijające się echem w jego głowie "... zwołujemy klan Yamanaka".
***
- Możesz już zdjąć opaskę - usłyszałam głos dobiegający zza pleców. Przed sobą ujrzała ... staruszka z jej wioski, który został razem z nią uratowany, po zniszczeniu wioski. Leżał w tym samym szpitalu co ona i często go odwiedzała i gadała z nim. Lubiła to.Tylko on jeden miał te wspomnienia, którymi dzielili się przebywając ze sobą. Niedawno dowiedziala się o jego chorobie, która jak się okazało jest śmiertelna. Ból w sercu nasilił się jeszcze bardziej, bowiem była to jedyna bliska jej sercu osoba, która tak ją dobrze rozumiała. Tylko oni mogli się wymieniać wspomnieniami, przypominać pewne osoby, dzięki ktorym, ich życie nie miało by głębszego sensu. Kochała te rozmowy z nim i od razu wiedziała, że będzie za nim tęsknić. Dziś miał zostać wysłany na operację serca, dzięki której nie musiał umierać. Ale niestety szanse na udaną operację wynosiły 4 %. Nie brzmiało to dobrze, ale jak to ona zawsze miała nadzieję na dobry koniec. Kushina dotknęła jego dłoni i wzięła go pod rękę, prowadząc w stronę mostu otoczonego bujną zielenią. Po jego prawej stronie był malutki wodospad, a na jego tle tęcza w najróżnieszych kolorach. Po lewej zaś stronie woda płynęła już spokojniej, lekko kołysząc fale na wszystkie strony.
- Ach jak tu pięknie, prawda?
Pokiwałam głową czując, że moje policzki robią sie coraz bardziej mokre od płaczu. Szkoda, że ten przecudny człowiek, nie będzie mógł już więcej zobaczyć tego widoku.
- Świat jest okrutny - powiedziałam słysząc swój płaczliwy głos. Nie mogłam zrozumieć, czemu świat zabiera mi jedyną pozostałą osobę z mojej rodzinnej wioski. Staruszek pokiwał głową i się uśmiechnął.
- Tak, ale za to ile daje nam pięknych rzeczy.
- Pięknych rzeczy? - warknęłam i poczułam jak się wzdrygnął. - Przepraszam, ale co tu jest pięknego? Kwiaty? Drzewa? Bo na pewno nie odbieranie życia.
Starzec milczał przez chwilę, a ja uspokojałam się licząc chmury lecące na niebie. Nic innego nie przyszło mi do głowy, by uspokoić skołatane nerwy. Nie chciałam, by ostatnie wspomnienia staruszka były skalane przez mój ból, więc próbowałam się jakoś powstrzymywać przed wybuchem złości i rozpaczy. Znowu to robię. Zachowuję się jak 10-letnie dziecko, które płacze, bo nie może dostać tego, czego chce. Ja właśnie się tak czuję. Może jestem samolubna, ale naprawdę mi zależy na życiu tego człowieka, szczególnie, że tak bliskiego. Staliśmy i w milczeniu wpatrywaliśmy się w wodę, na której pływał pionowo mały patyczek. Oglądałam to z zaciekawieniem, zwykle patyki leżą poziomo, ale to jest jakiś dziwny wyjątek. No właśnie, wyjątki się zdarzają,a tu może to być udana operacja. Nasze rozmyślania przerwała Minato, która przyszła
- Ach jak tu pięknie, prawda?
Pokiwałam głową czując, że moje policzki robią sie coraz bardziej mokre od płaczu. Szkoda, że ten przecudny człowiek, nie będzie mógł już więcej zobaczyć tego widoku.
- Świat jest okrutny - powiedziałam słysząc swój płaczliwy głos. Nie mogłam zrozumieć, czemu świat zabiera mi jedyną pozostałą osobę z mojej rodzinnej wioski. Staruszek pokiwał głową i się uśmiechnął.
- Tak, ale za to ile daje nam pięknych rzeczy.
- Pięknych rzeczy? - warknęłam i poczułam jak się wzdrygnął. - Przepraszam, ale co tu jest pięknego? Kwiaty? Drzewa? Bo na pewno nie odbieranie życia.
Starzec milczał przez chwilę, a ja uspokojałam się licząc chmury lecące na niebie. Nic innego nie przyszło mi do głowy, by uspokoić skołatane nerwy. Nie chciałam, by ostatnie wspomnienia staruszka były skalane przez mój ból, więc próbowałam się jakoś powstrzymywać przed wybuchem złości i rozpaczy. Znowu to robię. Zachowuję się jak 10-letnie dziecko, które płacze, bo nie może dostać tego, czego chce. Ja właśnie się tak czuję. Może jestem samolubna, ale naprawdę mi zależy na życiu tego człowieka, szczególnie, że tak bliskiego. Staliśmy i w milczeniu wpatrywaliśmy się w wodę, na której pływał pionowo mały patyczek. Oglądałam to z zaciekawieniem, zwykle patyki leżą poziomo, ale to jest jakiś dziwny wyjątek. No właśnie, wyjątki się zdarzają,a tu może to być udana operacja. Nasze rozmyślania przerwała Minato, która przyszła
z tacą herbaty. Nawet nie zauważyłam kiedy poszła, ale jestem jej wdzięczna, że dała nam chwilę. Musiałam jakoś spróbować porozmawiać ze staruszkiem o tym mimo że było mi ciężko.
- Uważajcie jest bardzo gorąca - powiedziała czarnowłosa stawiając herbaty na małym stoliczku, który dopiero co zauważyłam i zerknęła na mnie uśmiechając się lekko. Zaraz potem już jej nie było.
- Chodź zobaczmy jakie piękno czyha na nas w tym sadzie - zaproponował dziadek. Zgodziłam się, bo czemu nie? Sama byłam ciekawa co kryje się w tej zieleni. Idąc przez gąszcze widzieliśmy wiele pięknych kwiatów, rodzajów motyli, małych kapliczek, i wiele różnych rzeczy. Dobrze się przy tym bawiliśmy. W końcu stwierdziliśmy, że czas wracać. Nie pokazałam po sobie, że zgasłam, by nie zepsuć tej dobrej atmosfery. Gdy już wróciliśmy, zastaliśmy wystygłe już herbaty. Gdy wzięłam kubek do ręki, zauważyłam mały patyczek unoszący się pionowo. Uśmiechnęłam się szczerze - Jest nadzieja.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
No i w końcu awww *w*
Udało mi się skończyć rozdział, który pisze już od 3 miesięcy. Dziękuje za czekanie i gratuluję wytrwałym :3
Spr pisać częściej ^^
Wasza ShinRu :)
- Uważajcie jest bardzo gorąca - powiedziała czarnowłosa stawiając herbaty na małym stoliczku, który dopiero co zauważyłam i zerknęła na mnie uśmiechając się lekko. Zaraz potem już jej nie było.
- Chodź zobaczmy jakie piękno czyha na nas w tym sadzie - zaproponował dziadek. Zgodziłam się, bo czemu nie? Sama byłam ciekawa co kryje się w tej zieleni. Idąc przez gąszcze widzieliśmy wiele pięknych kwiatów, rodzajów motyli, małych kapliczek, i wiele różnych rzeczy. Dobrze się przy tym bawiliśmy. W końcu stwierdziliśmy, że czas wracać. Nie pokazałam po sobie, że zgasłam, by nie zepsuć tej dobrej atmosfery. Gdy już wróciliśmy, zastaliśmy wystygłe już herbaty. Gdy wzięłam kubek do ręki, zauważyłam mały patyczek unoszący się pionowo. Uśmiechnęłam się szczerze - Jest nadzieja.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
No i w końcu awww *w*
Udało mi się skończyć rozdział, który pisze już od 3 miesięcy. Dziękuje za czekanie i gratuluję wytrwałym :3
Spr pisać częściej ^^
Wasza ShinRu :)
środa, 8 sierpnia 2012
Rozdział Ósmy
Och jak przyjemnie.Taka cisza, błogi spokój otaczający mnie z każdej strony. Czy to sen? A może zjawa? Nie jestem pewna, ale jeżeli to ma się skończyć, to oby jak najpóźniej. Jest mi tak dobrze. Zero konfliktowych sytuacji, zero krzyków, zero rozkazów w stylu "zostań na miejscu i się nie ruszaj" i co jeszcze?! Może nie oddychaj?! O tak! Najlepiej uduś się już w samym pokoju, w którym przebywasz! Najlepiej! Zero stresu...
-Czerwonowłosa!!
... I zero krzyków wnerwionego Minato, który jak zapewne odnalazł mnie i ruszył w moją stronę.... zaraz! Jak to ruszył?! Od razu jak oparzona otworzyłam oczy i wstałam do pozycji siedzącej rozglądając się dookoła. Jest! Był tam! I właśnie kieruje się w moją stronę! Gdy już zdałam sobie z tego całkiem realistyczną prawdę postanowiłam wstać i uciec, ale czyjaś ręka zatrzymała mnie przed podjęciem pochopnej i pewnie niewłaściwej decyzji. Spojrzawszy w bok uświadomiłam sobie, że osobą, która mnie uratowała przed ponowną ucieczką na widok blondwłosego była Mikoto. Świetna i opanowana osoba, jedyna, której mogę zaufać. Wziąwszy mnie za rękę pociągnęła z powrotem na koc, oraz uśmiechnęła najcieplej jak umiała. Matko jedyna! Czy ja naprawdę muszę jej tak ulegać?! Co to w ogóle jest?! Ech nieważne - pomyślałam patrząc na błękitnookiego. Szedł z tą swoją grobową miną razem ze swoimi kumplami i nie wyglądali na zadowolonych. Dobra, wiem,że narobiłam bigosu, ale mówi się trudno, nie?
- Gdzieś ty się podziewała dziewczyno?!! - krzyknął mi, że prawie do ucha. Skrzywiłam się nieznacznie i spojrzałam mu w oczy. Wzdrygnęłam się widząc czystą wściekłość i ... zmartwienie?! Kurcze ... tego nie przewidziałam.
- A co nie mogę wychodzić gdzie mi się tylko podoba, hę?! - odpowiedziałam podnosząc głos. Co ja jestem dziecko 2-letnie, żeby mnie trzeba było pilnować?
- No właśnie w tym problem, że nie! - krzyknął i chwycił mój nadgarstek - A teraz grzecznie wrócisz do szpitalnego łóżka i nie będziesz się odzywać przez całą drogę powrotną!
- Że jak?! Nie ma mowy - odpowiedziałam wściekła próbując się wyrwać. - Nie dam się tak łatwo - patrząc w oczy Minato. Właśnie zdałam sobie sprawę, że razem z blodwłosym próbujemy nie dać drugiej osobie satysfakcji i walczymy o swoje. To jednak zaciekła walka, nie powiem.
- Hej nie możecie tego załatwić w pokoju? Po co te krzyki?... - odezwał się Hideo mając na twarzy jeden z tych swoich psotnych uśmiechów, pewnie chciał załagodzić sytuacje, ale to miało raczej odwrotny skutek, gdyż oboje z Minato krzyknęliśmy w tym samym momencie jedno krótkie słowo - NIE!!!
- Eee do tego to jesteście zgodni - powiedział z obrażoną miną, ale to już nikt go nie słuchał. Wszyscy byli zajęci rozdzielaniem mnie i blondwłosego od pobicia się.
- Nie no bez przesady, nie powinniście się bić akurat w takim momencie. Wszyscy zapewne jesteśmy zmęczeni i nie ma sensu rozstrzygać tej sprawy dzisiaj - powiedział bardzo spokojnie jak zwykle opanowany Horuichi. - Po prostu dziewczyna wróci do łóżka szpitalnego i nie będzie sprawiać kłopotów, prawda? - Powiedział pewny tego co powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco. Pod wpływem jego wzroku zarumieniłam się. Stojąca po drugiej stronie Mikoto zauważyła moje zmieszanie, więc podeszła do mnie, chwyciła mnie za rękę i zwróciwszy się do zgromadzonych przemówiła płynnym, melodyjnym głosem.
- Ona może u mnie zostać, nie sprawi problemu, a po za tym na pewno będzie jej lepiej w domu,a nie w szpitalu.
Oczy zgromadzonych padły na nią w zaskakująco szybkim tempie, jakby moje życie właśnie zależało od tego, czy Mikoto przyjmie mnie pod swój dach, czy nie.
- No bo ja wiem ... - odezwał się bardzo inteligentnie Minato. - Nie lepiej najpierw spytać Hokage o zgodę?
- Minato - Mikoto westchnęła - czy ty zawsze musisz iść z takimi sprawami do wyższych sfer? Wiem, że nie od zawsze byłeś aniołkiem i dążysz do zostania Hokage, ale zadaj sobie pytanie "czy potrafiłbyś rozkazywać biednej, bezbronnej dziewczynie, która - tu ściszyła głos - prawie, że jedyna przeżyła z całej swojej wioski?- Widząc zdziwienie malujące się na twarzy Minato powiedziała - plotki szybko się rozchodzą - ciągnąc już głośniej - nie ma domu, a w szpitalu nie czuje się najlepiej? Prosze cię, niech zostanie u mnie na parę dni, będę ją pielęgnować - a widząc, że Minato chce coś powiedzieć dodała tylko - będziesz mógł ją odwiedzać o każdej porze dnia - więc blondwłosy nie miał już żadnych zastrzeżeń. Oczywiście usłyszałam bardzo dokładnie wypowiedź czarnowłosej i gdy wspomniała, że jestem jedyną ocalałą z mojej wioski spuściłam głowę i poczułam jak łzy wzbierają się w moich oczach. "Wiem, że chciała dobrze" - myślałam - "Ona po prostu musiała go przekonać" - i zignorowawszy smutek kłębiący się w moim sercu podniosłam głowę i spojrzałam na Minato. Nasze spojrzenia się spotkały i patrzyliśmy się na siebie w milczeniu przez kilka minut. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy tak na mnie patrzył, jakby nie pewny swojej decyzji. W końcu przerwał kontakt wzrokowy, zamknął oczy, podrapał się po głowie i westchnął.
- No dobra tylko masz nie rozrabiać... - nie dałam mu dokończyć. Wydałam najgłośniejszy okrzyk radości na jaki mnie było stać. Zaczęłam skakać wokoło Mikoto i powtarzać przez cały czas "udało się, udało się" z wielkim bananem na twarzy. Nawet zmęczony nieustannym szukaniem mnie Hideo uśmiechnął się jak tylko zobaczył moje przedziwne przedstawienie:
- No to mamy załatwioną sprawę księżni... - nie dałam mu dokończyć, ponieważ dopadłam do niego w jednym susie i uderzyłam pięścią w tę jego wyszczerzoną gębę. O Nie!!! Nie dam mu się tak nazywać!!!! Nie przy mnie!! I zaczęłam go gonić wokół posiadłości klanu Uchiha, przez co wiele osób wyjrzało z domów patrząc na to zamieszanie. Gdy przebiegałam koło Minato on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął lekko do siebie. Zdziwiona spojrzałam na niego już układając sobie w głowie cięte riposty, ale zauważyłam, że on nie ma najmniejszej ochoty na mnie nakrzyczeć, przynajmniej tak zakładałam z jego miny.
- Wiesz co, przepraszam cię za to, że tak nakrzyczałem. Mikoto ma rację nie powinienem robić czegoś takiego nie zważając na twoje uczucia. Zachowałem się jak największy kretyn, więc w ramach rekompensaty zapraszam cię - tu wszyscy szczerzyli się jak kretyni - na ramen!!! Co ty na to?? - Po tym zdaniu wszystkim mina zrzedła. Już słyszałam w tle różne głosy "nie mogłeś zaprosić ją chociaż na lody?", albo "nie no znowu ramen" oraz "nie było lepszego pomysłu na zaproszenie na randkę?", ale mnie to nie obchodziło. Ramen, mój kochany ramen. Jest w końcu osoba, która tak samo jak ja szaleje za tym daniem! Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Pewnie.
-Czerwonowłosa!!
... I zero krzyków wnerwionego Minato, który jak zapewne odnalazł mnie i ruszył w moją stronę.... zaraz! Jak to ruszył?! Od razu jak oparzona otworzyłam oczy i wstałam do pozycji siedzącej rozglądając się dookoła. Jest! Był tam! I właśnie kieruje się w moją stronę! Gdy już zdałam sobie z tego całkiem realistyczną prawdę postanowiłam wstać i uciec, ale czyjaś ręka zatrzymała mnie przed podjęciem pochopnej i pewnie niewłaściwej decyzji. Spojrzawszy w bok uświadomiłam sobie, że osobą, która mnie uratowała przed ponowną ucieczką na widok blondwłosego była Mikoto. Świetna i opanowana osoba, jedyna, której mogę zaufać. Wziąwszy mnie za rękę pociągnęła z powrotem na koc, oraz uśmiechnęła najcieplej jak umiała. Matko jedyna! Czy ja naprawdę muszę jej tak ulegać?! Co to w ogóle jest?! Ech nieważne - pomyślałam patrząc na błękitnookiego. Szedł z tą swoją grobową miną razem ze swoimi kumplami i nie wyglądali na zadowolonych. Dobra, wiem,że narobiłam bigosu, ale mówi się trudno, nie?
- Gdzieś ty się podziewała dziewczyno?!! - krzyknął mi, że prawie do ucha. Skrzywiłam się nieznacznie i spojrzałam mu w oczy. Wzdrygnęłam się widząc czystą wściekłość i ... zmartwienie?! Kurcze ... tego nie przewidziałam.
- A co nie mogę wychodzić gdzie mi się tylko podoba, hę?! - odpowiedziałam podnosząc głos. Co ja jestem dziecko 2-letnie, żeby mnie trzeba było pilnować?
- No właśnie w tym problem, że nie! - krzyknął i chwycił mój nadgarstek - A teraz grzecznie wrócisz do szpitalnego łóżka i nie będziesz się odzywać przez całą drogę powrotną!
- Że jak?! Nie ma mowy - odpowiedziałam wściekła próbując się wyrwać. - Nie dam się tak łatwo - patrząc w oczy Minato. Właśnie zdałam sobie sprawę, że razem z blodwłosym próbujemy nie dać drugiej osobie satysfakcji i walczymy o swoje. To jednak zaciekła walka, nie powiem.
- Hej nie możecie tego załatwić w pokoju? Po co te krzyki?... - odezwał się Hideo mając na twarzy jeden z tych swoich psotnych uśmiechów, pewnie chciał załagodzić sytuacje, ale to miało raczej odwrotny skutek, gdyż oboje z Minato krzyknęliśmy w tym samym momencie jedno krótkie słowo - NIE!!!
- Eee do tego to jesteście zgodni - powiedział z obrażoną miną, ale to już nikt go nie słuchał. Wszyscy byli zajęci rozdzielaniem mnie i blondwłosego od pobicia się.
- Nie no bez przesady, nie powinniście się bić akurat w takim momencie. Wszyscy zapewne jesteśmy zmęczeni i nie ma sensu rozstrzygać tej sprawy dzisiaj - powiedział bardzo spokojnie jak zwykle opanowany Horuichi. - Po prostu dziewczyna wróci do łóżka szpitalnego i nie będzie sprawiać kłopotów, prawda? - Powiedział pewny tego co powiedział i spojrzał na mnie wyczekująco. Pod wpływem jego wzroku zarumieniłam się. Stojąca po drugiej stronie Mikoto zauważyła moje zmieszanie, więc podeszła do mnie, chwyciła mnie za rękę i zwróciwszy się do zgromadzonych przemówiła płynnym, melodyjnym głosem.
- Ona może u mnie zostać, nie sprawi problemu, a po za tym na pewno będzie jej lepiej w domu,a nie w szpitalu.
Oczy zgromadzonych padły na nią w zaskakująco szybkim tempie, jakby moje życie właśnie zależało od tego, czy Mikoto przyjmie mnie pod swój dach, czy nie.
- No bo ja wiem ... - odezwał się bardzo inteligentnie Minato. - Nie lepiej najpierw spytać Hokage o zgodę?
- Minato - Mikoto westchnęła - czy ty zawsze musisz iść z takimi sprawami do wyższych sfer? Wiem, że nie od zawsze byłeś aniołkiem i dążysz do zostania Hokage, ale zadaj sobie pytanie "czy potrafiłbyś rozkazywać biednej, bezbronnej dziewczynie, która - tu ściszyła głos - prawie, że jedyna przeżyła z całej swojej wioski?- Widząc zdziwienie malujące się na twarzy Minato powiedziała - plotki szybko się rozchodzą - ciągnąc już głośniej - nie ma domu, a w szpitalu nie czuje się najlepiej? Prosze cię, niech zostanie u mnie na parę dni, będę ją pielęgnować - a widząc, że Minato chce coś powiedzieć dodała tylko - będziesz mógł ją odwiedzać o każdej porze dnia - więc blondwłosy nie miał już żadnych zastrzeżeń. Oczywiście usłyszałam bardzo dokładnie wypowiedź czarnowłosej i gdy wspomniała, że jestem jedyną ocalałą z mojej wioski spuściłam głowę i poczułam jak łzy wzbierają się w moich oczach. "Wiem, że chciała dobrze" - myślałam - "Ona po prostu musiała go przekonać" - i zignorowawszy smutek kłębiący się w moim sercu podniosłam głowę i spojrzałam na Minato. Nasze spojrzenia się spotkały i patrzyliśmy się na siebie w milczeniu przez kilka minut. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy tak na mnie patrzył, jakby nie pewny swojej decyzji. W końcu przerwał kontakt wzrokowy, zamknął oczy, podrapał się po głowie i westchnął.
- No dobra tylko masz nie rozrabiać... - nie dałam mu dokończyć. Wydałam najgłośniejszy okrzyk radości na jaki mnie było stać. Zaczęłam skakać wokoło Mikoto i powtarzać przez cały czas "udało się, udało się" z wielkim bananem na twarzy. Nawet zmęczony nieustannym szukaniem mnie Hideo uśmiechnął się jak tylko zobaczył moje przedziwne przedstawienie:
- No to mamy załatwioną sprawę księżni... - nie dałam mu dokończyć, ponieważ dopadłam do niego w jednym susie i uderzyłam pięścią w tę jego wyszczerzoną gębę. O Nie!!! Nie dam mu się tak nazywać!!!! Nie przy mnie!! I zaczęłam go gonić wokół posiadłości klanu Uchiha, przez co wiele osób wyjrzało z domów patrząc na to zamieszanie. Gdy przebiegałam koło Minato on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął lekko do siebie. Zdziwiona spojrzałam na niego już układając sobie w głowie cięte riposty, ale zauważyłam, że on nie ma najmniejszej ochoty na mnie nakrzyczeć, przynajmniej tak zakładałam z jego miny.
- Wiesz co, przepraszam cię za to, że tak nakrzyczałem. Mikoto ma rację nie powinienem robić czegoś takiego nie zważając na twoje uczucia. Zachowałem się jak największy kretyn, więc w ramach rekompensaty zapraszam cię - tu wszyscy szczerzyli się jak kretyni - na ramen!!! Co ty na to?? - Po tym zdaniu wszystkim mina zrzedła. Już słyszałam w tle różne głosy "nie mogłeś zaprosić ją chociaż na lody?", albo "nie no znowu ramen" oraz "nie było lepszego pomysłu na zaproszenie na randkę?", ale mnie to nie obchodziło. Ramen, mój kochany ramen. Jest w końcu osoba, która tak samo jak ja szaleje za tym daniem! Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Pewnie.
***
- No to jemy!!! - krzyknął wyszczerzony Hideo, zabierając się do jedzenia. No dobra tego się nie spodziewałem. Zaprosiłem na remen tylko, TYLKO i wyłącznie czerwonowłosą, a tu się zlecieli wszyscy. Hideo, Gihei, Horuichi, Mikoto, Fugaku,a także zaprosili jeszcze na dodatek Katsumi i parę osób, którzy zaczęli nieźle ciągnąć z mojego budżetu. "Długo tak nie pociągnę z moją kasą" - pomyślałem biednie wpatrując się w mój pusty portfel. Super. Ci się zlecieli, ja musiałem za nich płacić, a na dodatek Katsumi usiadła bardzo blisko mnie, nie dopuszczając do czerwonowłosej, zajętej słuchaniem żartów Hideo. "Co ja z nimi mam" - jęknąłem w duchu przysłuchując się śmiechom wywołanym przez tłum. Zaczynałem się już powoli niecierpliwić, że w ogóle sobie nie porozmawiam sam na sam z czerwonowłosą, w końcu nie znam nawet jej imienia. Nie miałem nawet jak spróbować, bo za każdym razem mi umykała i nie miałem okazji ją o to zapytać. Może dzisiaj się uda? Gdy tak intensywnie myślałem o szarookiej, wtem usłyszałem tylko ciche "buuu" i od razu odskoczyłem jak oparzony. Jak zwykle, jak zwykle Hideo robi sobie ze mnie żarty strasząc mnie w momentach najmniej na to odpowiedznich. Ukryłem zniesmaczenie wpełzające mi na twarz i przywołałem jeden z moich wymuszonych uśmiechów.
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziałem patrząc na zwijającego się ze śmiechu czerwonowłosego, który wprost czyścił podłogę swoim ciałem. Gihei widząc, że śmieszek znowu sobie ze mnie żartuje wstał, podszedł do walającego się na ziemi chłopaka i stanąwszy koło niego postawił na nim swoją nogę.
- Przestaniesz w końcu nabijać się z Minato? - zapytał, chociaż wiedział, że nie dostanie zbyt inteligentnej odpowiedzi. Po prostu trzymał swoją kończynę na ciele Hideo i naciskał na niego coraz bardziej, aż myślałem, że chłopakowi zaraz gały na wierzch wyjdą. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wszyscy zaraz mi zawtórowali i po chwili cała budka z ramenem była w dobrych nastrojach.
- Oj Minato, Minato - powiedział z trudem przez łzy śmiechu o dziwo Horuichi, który zazwyczaj był raczej poważny - cokolwiek zrobisz, albo powiesz to, to już jest śmieszne hahaha.
- No super - powiedziałem ze skwaszoną już miną, co ja błazen jestem, żeby ich rozśmieszać? Sam się sobie dziwiłem, że tak szybko zmieniają mi się nastroje. W całym tym zamieszaniu jakim Gihei narobił w barze, zdołałem wymsknąć się niezauważenie z budynku i odetchnąć świeżym powietrzem. Noc była dzisiaj wyjątkowo ciepła i przyjemna, gdy wiał lekki wietrzyk poruszając koronami drzew i czerwonymi włosami. Zaraz ... czerwonymi? I to bardzo długimi. Odwróciłem się i po mojej lewej stronie stała dawna kunochi wioski wiru. Jej szare oczy wpatrywały się w niebo usłane już o tej porze świecącymi gwiazdami i westchnęła. Poczułem jak dreszcz spływa po moim ciele wzdłuż kręgosłupa i domyśliłem się, że pewnie nie jest on od zimna. Dziewczyna powoli odwróciła swoją głowę w moją stronę i spojrzała na mnie iskrzącymi się oczami. A może mi się zdawało i to gwiazdy odbijały się w tych niesamowitych tęczówkach?
- Hej, widziałam jak wychodzisz, więc poszłam za tobą. Straszny tam ruch, prawda? - odpowiedziała spokojnie. Pokiwałem głową i usiadłem spoglądając w niebo, a ona zrobiła to samo. Obserwowaliśmy przez chwilę spadającą gwiazdę, a gdy już zniknęła nam z oczu, zacząłem się zastanawiać nad jakimś pytaniem by przerwać tą ciszę, która między nami powstała. Myślałem nad tym wszystkim co się stało, gdy ona uciekła i ją goniliśmy, albo gdy kłóciła się z nami o byle głupstwa, o jej ognistym charakterze, który w tej chwili jakby zapomniał o swoim zadaniu i dał upust nowemu spokojniejszemu obliczu czerwonowłosej. Myślałem o swojej decyzji szukania jej, o tym, że dałem się tak łatwo namówić przez Mikoto, by ona spała u niej, o tym wszystkim co się wydarzyło i zdałem sobie sprawę, że gdy ona pojawiła się w moim życiu wywróciła go o 180 stopni. Wszystko jakby było poprzestawiane do góry nogami i to z powodu jednej osoby. Tej, którą uratowaliśmy, jedynie że ocalałej, oprócz jednego staruszka. Oni oboje pozostali bez rodzin, z tą nieznośną pustką w sercu, którą przez pewien czas nie dostrzegałem. Poczułem się głupio myśląc o tym jak się zachowywałem w stosunku do niej i w tym, że nie potrafiłem znowu przypomnieć sobie tego uczucia stracenia najbliższych akurat w momencie, na które życie nie pozwoliło mi się nawet z nimi pożegnać. Wiem przez co ona przechodzi, a ja sam nawet nie wiele myśląc odrzucałem fakt, że musi być jej ciężko na sercu. Czemu musiałem być taki głupi? Czy dla mnie nic się nie liczy? Przecież chcę zostać Hokage i to marzenie napędza mnie do chronienia wioski i jej mieszkańców, a tym czasem nie okazuje nawet najmniejszej skruchy nad losem tej dziewczyny. Kim ja się stałem? Czy da się to jeszcze naprawić? Gdy tak myślałem gorączkowo nad pytaniem dla czerwonowłosej ona sama przełamała lody i spytała się mnie:
- O czym myślisz?
W pierwszej chwili chciałem jej wszystko powiedzieć. Moje obawy, przypuszczenia, troski, chciałem jej powiedzieć o wszystkim co mnie dręczy, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Ona może i ma cięty język, nieposkromione emocje, ale z pewnego punktu widzenia widzę, że się cieszy ze zdobycia nowych przyjaciół. Nie chciałem jej tym wszystkim zadręczać, więc powiedziałem tylko:
- Wciąż myślę nad tym co źle zrobiłem i chcę cię przeprosić. Za wszystko.
Nie powiem, ale jej mina wyrażała czyste zaskoczenie moją odpowiedzią. Chociaż widziałem w jej oczach wiele pytań, które zapewne wyszłyby na światło dzienne, ale pozwoliła mi dalej mówić, za co byłem jej wdzięczny.
- Cały ten czas, odkąd cię uratowałem, myślałem o tym, że jesteś biedna. Straciłaś nie tylko rodzinę, ale także przyjaciół i wioskę, którą kochałaś nad życie, a ja nie mogłem okazać tego jak bardzo ci współczuję. Potrafiłem tylko na ciebie krzyczeć, gdy co chwilę uciekałaś, a ty po prostu się bałaś i nie wiedziałaś co masz zrobić. Nic innego nie robiłem tylko przyciskałem cię do muru i oczekiwałem odpowiedzi, dlaczego się tak zachowujesz, a sam nie zadałem sobie pytania, że to być może spowodowane było wielkim szokiem, który przeżyłaś, bardzo cię przepraszam, za wszystko - ostatnie zdanie powiedziałem już szeptem chowając twarz w rękach. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko myślała i myślała, a ja miałem wrażenie, że zaraz na mnie nakrzyczy za to jak ją traktowałem, za rozdrapanie starych ran, za pamięć o tym wydarzeniu i tym, że jestem strasznym człowiekiem, który nie patrzy na uczucia innych i dąży do celu po trupach. O jak strasznie się bałem odpowiedzi i nie chciałbym, żeby nadeszła, ale wiedziałem, że to tylko złudne nadzieje, że odpowiedź czeka tuż za rogiem. Gdy tak czekałem w napięciu, usłyszałem jak zabawa w pubie bardziej się rozkręca. Ktoś zaczął śpiewać, inni zaczęli domagać się większej ilości sake i gorącego ramenu. Nikt nie miał pojęcia o mojej wewnętrznej walce z samym sobą, ani o tym, że przeraża mnie własny lęk, przed zdaniem wypowiedzianym przez tę jedną dziewczynę. W oczekiwaniu, aż zabrakło mi powietrza i zdałem sobie sprawę, że wstrzymuje oddech.
- Okej - powiedziała, a ja jak oparzony podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz sprawdzając,czy przypadkiem nie żartuje. Minę miała opanowaną, była spokojna. Poczułem jak kamień mi spada z serca i dla pewności zaczerpnąłem dużą ilość powietrza. "Okej"? I tyle? Wybaczyła mi to wszystko? Moje zachowanie, bezczelność niegodną mężczyzny? Już wolałbym, żeby mnie obrzucała wyzwiskami, co jej powiedziałem, ale odparła tylko:
- Nie Minato. Jesteśmy tylko ludźmi,a ludzie robią różne rzeczy o których nie mają nawet pojęcia. Tak samo było z tobą, a po za tym ... co się stało to się nie odstanie,nikt już nie wróci mi przyjaciół i rodziny. Widocznie tak musiało być.- Zobaczyłem, że samotna łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją otarła i uśmiechnęła się. - No to co? Zaczynamy wszystko od nowa? - Po tym zdaniu wyciągnęła rękę w moją stronę machając nią przez chwilę - Tylko ostrzegam, że gdy byłam w wiosce wiru to próbowałam zostać Muchikage, więc nie zrobi mi to różnicy jeżeli tutaj zostanę Hokage. - powiedziała z zadziornym uśmiechem. Patrzyłem się na nią chwilę w osłupieniu czekając, aż znowu się zaśmieje i powie, że to żart, ale nie! Ona mówiła to na poważnie! Widziałem w jej oczach determinację i niebezpieczne ogniki, które przekonały mnie by podjąć decyzję. Podałem jej rękę i spojrzałem w szare oczy.
- Dobra, tylko potem nie płacz, że ci się nie udało rywalko. - Powiedziałem pewnie patrząc na nią z całą determinacją na jaką tylko się zdobyłem. Zaśmiała się melodyjnie i uścisnęła moją rękę.
- Ja nigdy nie płacze i na pewno wygram, więc to ty będziesz zalewał się łzami jak przegrasz z kobietą, ale okej wyzwanie przyjęte, a tak w ogóle to jestem Kushina. Kushina Uzumaki.
- Minato. Minato Namikaze.
Nie zauważyliśmy nawet, że cała ta scena była obserwowana przez całą zaproszoną grupkę z udziału Hideo, który przeciął nasz zakład i krzyknął "Przyjęte!" z wielkim bananem na twarzy. Razem z czewononowłosą siedzieliśmy w osłupieniu, ale zaraz zaczęliśmy się śmiać, gdy zaczęliśmy być wciągani z powrotem do budynku. Już w tle słychać było "Ej gospodarzu, więcej sake, trzeba oblać zakład tych młodzików" i wtórne głosy zachęcające do zabawy. Nie mogłem nie skorzystać z okazji szczególnie, że w końcu poznałem jej imię. Imię Kushiny.
- Hahaha bardzo śmieszne - powiedziałem patrząc na zwijającego się ze śmiechu czerwonowłosego, który wprost czyścił podłogę swoim ciałem. Gihei widząc, że śmieszek znowu sobie ze mnie żartuje wstał, podszedł do walającego się na ziemi chłopaka i stanąwszy koło niego postawił na nim swoją nogę.
- Przestaniesz w końcu nabijać się z Minato? - zapytał, chociaż wiedział, że nie dostanie zbyt inteligentnej odpowiedzi. Po prostu trzymał swoją kończynę na ciele Hideo i naciskał na niego coraz bardziej, aż myślałem, że chłopakowi zaraz gały na wierzch wyjdą. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wszyscy zaraz mi zawtórowali i po chwili cała budka z ramenem była w dobrych nastrojach.
- Oj Minato, Minato - powiedział z trudem przez łzy śmiechu o dziwo Horuichi, który zazwyczaj był raczej poważny - cokolwiek zrobisz, albo powiesz to, to już jest śmieszne hahaha.
- No super - powiedziałem ze skwaszoną już miną, co ja błazen jestem, żeby ich rozśmieszać? Sam się sobie dziwiłem, że tak szybko zmieniają mi się nastroje. W całym tym zamieszaniu jakim Gihei narobił w barze, zdołałem wymsknąć się niezauważenie z budynku i odetchnąć świeżym powietrzem. Noc była dzisiaj wyjątkowo ciepła i przyjemna, gdy wiał lekki wietrzyk poruszając koronami drzew i czerwonymi włosami. Zaraz ... czerwonymi? I to bardzo długimi. Odwróciłem się i po mojej lewej stronie stała dawna kunochi wioski wiru. Jej szare oczy wpatrywały się w niebo usłane już o tej porze świecącymi gwiazdami i westchnęła. Poczułem jak dreszcz spływa po moim ciele wzdłuż kręgosłupa i domyśliłem się, że pewnie nie jest on od zimna. Dziewczyna powoli odwróciła swoją głowę w moją stronę i spojrzała na mnie iskrzącymi się oczami. A może mi się zdawało i to gwiazdy odbijały się w tych niesamowitych tęczówkach?
- Hej, widziałam jak wychodzisz, więc poszłam za tobą. Straszny tam ruch, prawda? - odpowiedziała spokojnie. Pokiwałem głową i usiadłem spoglądając w niebo, a ona zrobiła to samo. Obserwowaliśmy przez chwilę spadającą gwiazdę, a gdy już zniknęła nam z oczu, zacząłem się zastanawiać nad jakimś pytaniem by przerwać tą ciszę, która między nami powstała. Myślałem nad tym wszystkim co się stało, gdy ona uciekła i ją goniliśmy, albo gdy kłóciła się z nami o byle głupstwa, o jej ognistym charakterze, który w tej chwili jakby zapomniał o swoim zadaniu i dał upust nowemu spokojniejszemu obliczu czerwonowłosej. Myślałem o swojej decyzji szukania jej, o tym, że dałem się tak łatwo namówić przez Mikoto, by ona spała u niej, o tym wszystkim co się wydarzyło i zdałem sobie sprawę, że gdy ona pojawiła się w moim życiu wywróciła go o 180 stopni. Wszystko jakby było poprzestawiane do góry nogami i to z powodu jednej osoby. Tej, którą uratowaliśmy, jedynie że ocalałej, oprócz jednego staruszka. Oni oboje pozostali bez rodzin, z tą nieznośną pustką w sercu, którą przez pewien czas nie dostrzegałem. Poczułem się głupio myśląc o tym jak się zachowywałem w stosunku do niej i w tym, że nie potrafiłem znowu przypomnieć sobie tego uczucia stracenia najbliższych akurat w momencie, na które życie nie pozwoliło mi się nawet z nimi pożegnać. Wiem przez co ona przechodzi, a ja sam nawet nie wiele myśląc odrzucałem fakt, że musi być jej ciężko na sercu. Czemu musiałem być taki głupi? Czy dla mnie nic się nie liczy? Przecież chcę zostać Hokage i to marzenie napędza mnie do chronienia wioski i jej mieszkańców, a tym czasem nie okazuje nawet najmniejszej skruchy nad losem tej dziewczyny. Kim ja się stałem? Czy da się to jeszcze naprawić? Gdy tak myślałem gorączkowo nad pytaniem dla czerwonowłosej ona sama przełamała lody i spytała się mnie:
- O czym myślisz?
W pierwszej chwili chciałem jej wszystko powiedzieć. Moje obawy, przypuszczenia, troski, chciałem jej powiedzieć o wszystkim co mnie dręczy, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Ona może i ma cięty język, nieposkromione emocje, ale z pewnego punktu widzenia widzę, że się cieszy ze zdobycia nowych przyjaciół. Nie chciałem jej tym wszystkim zadręczać, więc powiedziałem tylko:
- Wciąż myślę nad tym co źle zrobiłem i chcę cię przeprosić. Za wszystko.
Nie powiem, ale jej mina wyrażała czyste zaskoczenie moją odpowiedzią. Chociaż widziałem w jej oczach wiele pytań, które zapewne wyszłyby na światło dzienne, ale pozwoliła mi dalej mówić, za co byłem jej wdzięczny.
- Cały ten czas, odkąd cię uratowałem, myślałem o tym, że jesteś biedna. Straciłaś nie tylko rodzinę, ale także przyjaciół i wioskę, którą kochałaś nad życie, a ja nie mogłem okazać tego jak bardzo ci współczuję. Potrafiłem tylko na ciebie krzyczeć, gdy co chwilę uciekałaś, a ty po prostu się bałaś i nie wiedziałaś co masz zrobić. Nic innego nie robiłem tylko przyciskałem cię do muru i oczekiwałem odpowiedzi, dlaczego się tak zachowujesz, a sam nie zadałem sobie pytania, że to być może spowodowane było wielkim szokiem, który przeżyłaś, bardzo cię przepraszam, za wszystko - ostatnie zdanie powiedziałem już szeptem chowając twarz w rękach. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko myślała i myślała, a ja miałem wrażenie, że zaraz na mnie nakrzyczy za to jak ją traktowałem, za rozdrapanie starych ran, za pamięć o tym wydarzeniu i tym, że jestem strasznym człowiekiem, który nie patrzy na uczucia innych i dąży do celu po trupach. O jak strasznie się bałem odpowiedzi i nie chciałbym, żeby nadeszła, ale wiedziałem, że to tylko złudne nadzieje, że odpowiedź czeka tuż za rogiem. Gdy tak czekałem w napięciu, usłyszałem jak zabawa w pubie bardziej się rozkręca. Ktoś zaczął śpiewać, inni zaczęli domagać się większej ilości sake i gorącego ramenu. Nikt nie miał pojęcia o mojej wewnętrznej walce z samym sobą, ani o tym, że przeraża mnie własny lęk, przed zdaniem wypowiedzianym przez tę jedną dziewczynę. W oczekiwaniu, aż zabrakło mi powietrza i zdałem sobie sprawę, że wstrzymuje oddech.
- Okej - powiedziała, a ja jak oparzony podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz sprawdzając,czy przypadkiem nie żartuje. Minę miała opanowaną, była spokojna. Poczułem jak kamień mi spada z serca i dla pewności zaczerpnąłem dużą ilość powietrza. "Okej"? I tyle? Wybaczyła mi to wszystko? Moje zachowanie, bezczelność niegodną mężczyzny? Już wolałbym, żeby mnie obrzucała wyzwiskami, co jej powiedziałem, ale odparła tylko:
- Nie Minato. Jesteśmy tylko ludźmi,a ludzie robią różne rzeczy o których nie mają nawet pojęcia. Tak samo było z tobą, a po za tym ... co się stało to się nie odstanie,nikt już nie wróci mi przyjaciół i rodziny. Widocznie tak musiało być.- Zobaczyłem, że samotna łza spłynęła jej po policzku, ale szybko ją otarła i uśmiechnęła się. - No to co? Zaczynamy wszystko od nowa? - Po tym zdaniu wyciągnęła rękę w moją stronę machając nią przez chwilę - Tylko ostrzegam, że gdy byłam w wiosce wiru to próbowałam zostać Muchikage, więc nie zrobi mi to różnicy jeżeli tutaj zostanę Hokage. - powiedziała z zadziornym uśmiechem. Patrzyłem się na nią chwilę w osłupieniu czekając, aż znowu się zaśmieje i powie, że to żart, ale nie! Ona mówiła to na poważnie! Widziałem w jej oczach determinację i niebezpieczne ogniki, które przekonały mnie by podjąć decyzję. Podałem jej rękę i spojrzałem w szare oczy.
- Dobra, tylko potem nie płacz, że ci się nie udało rywalko. - Powiedziałem pewnie patrząc na nią z całą determinacją na jaką tylko się zdobyłem. Zaśmiała się melodyjnie i uścisnęła moją rękę.
- Ja nigdy nie płacze i na pewno wygram, więc to ty będziesz zalewał się łzami jak przegrasz z kobietą, ale okej wyzwanie przyjęte, a tak w ogóle to jestem Kushina. Kushina Uzumaki.
- Minato. Minato Namikaze.
Nie zauważyliśmy nawet, że cała ta scena była obserwowana przez całą zaproszoną grupkę z udziału Hideo, który przeciął nasz zakład i krzyknął "Przyjęte!" z wielkim bananem na twarzy. Razem z czewononowłosą siedzieliśmy w osłupieniu, ale zaraz zaczęliśmy się śmiać, gdy zaczęliśmy być wciągani z powrotem do budynku. Już w tle słychać było "Ej gospodarzu, więcej sake, trzeba oblać zakład tych młodzików" i wtórne głosy zachęcające do zabawy. Nie mogłem nie skorzystać z okazji szczególnie, że w końcu poznałem jej imię. Imię Kushiny.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
No nareszcie skończyłam ten rozdział, który pisze i pisze już chyba od 2 miesięcy, ale dobrze poszło i się nawet wyrobiłam ^^ Jestem taka dumna z siebie że w końcu go skończyłam, więc mam nadzieję, że i wam się podobał. Do następnego razu BYE! xD
niedziela, 15 kwietnia 2012
Rozdział Siódmy
Cisza.Jest tym co mnie przeraża i jednocześnie intryguje.Jest czymś co
można uniknąć,ale też trzeba wiedzieć w jaki sposób ją zakłócić.Nie
można robić nic,czego się potem żałuje.Jak to jest?Nie,to nie tak,że jej
nie lubię.Ale po prostu ona do mnie nie pasuje.Tylko tyle mogę
powiedzieć o sobie,teraz w tej chwili,w tym momencie."Heh"-westchnęłam
wyciągając zza pazuchy bandaż.Odgryzłam kawałek i zawinęłam moją świeżo
zranioną rękę uważając przy tym, by nie zawiązać go oni lekko,ani też za
mocno.W czasie robienia opatrunku rozmyślałam co mnie teraz
spotkało.Czy to był dobry wybór?A może jednak się myliłam?Czy podjęłam
słuszną decyzję?Tyle pytań kłębiło się w mojej głowie,ale nie znałam na
nie odpowiedzi.Po co w ogóle je sobie zadawałam,skoro i tak
wiedziałam,że na nie nie odpowiem?Zmęczona i lekko poturbowana,oparłam
się o pień wielkiego drzewa,kładąc rękę na brzuchu.Spojrzałam
nieświadomie w górę,patrząc jak promyki popołudniowego słońca przebijają
się przez korony drzew.To już czas?Teraz zdobędę przewagę i tym razem
ja zadam cios.Uśmiechnęłam się do siebie pewna swojego pomysłu.Teraz
wystarczy tylko złożyć pieczęcie i wszystko się uda.Nagle nie wiadomo
skąd usłyszałam szelest liści,które nie poruszały się zgodnie z lekkim
wiatrem ochładzającym moją twarz w tym letnim upale.Zwróciłam swój wzrok
w prawo i już wiedziałam,że mnie obserwuje.Już wyobrażałam sobie te
oczy patrzące na mnie z zawziętością,które wciągają mni w tę ciemną
otchłań nocy.Dreszcz przebiegł mnie po skórze i nakazałam sobie
spokój.Teraz mi się uda na pewno-powtórzyłam w myślach i wybiegłam z pod
koron drzew.Biegłam tak potykając się o najróżniejsze przedmioty typu
kamienie itp.Nie chciało mi się zwracać na nie uwagi,gdyż miałam w
głowie tylko jeden cel.Tak,ten cel zostanie zdobyty przeze mnie!W tym
nieustającym biegu zaczęłam odczuwać skutki zmęczenia.Zaczęłam dyszeć,a
moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.Zdawałam sobie doskonale sprawę z
tego,że jak nie zatrzymam się i nie odpocznę mogę później już tylko
zaliczyć glebę i nie wstać już w ogóle.Ale jeżeli się zatrzymam ona mnie
dopadnie.Odwróciłam swój wzrok zza siebie,by zobaczyć czy jeszcze mnie
goni,ale nim zdążyłam się zorientować co się dzieje,potknęłam się o
wyrastający korzeń drzewa i runęłam jak długa na ziemię.O
kurna-pomyślałam zła na cały świat masując sobie obolałą
szczękę.Zachciało mi się odwracania to teraz mam.Przez krótką chwilę
wdychałam powietrze jakby był najsmaczniejszą rzeczą jaka może
istnieć,wypełniając moje ciało od środka i uspokajając ten ból kłębiący
się w mojej piersi.Zziajana wstałam klęcząc na nogach i podniosłam
głowę,gdy coś wydało mi się dziwnie znajome.Wyprostowałam swoją głowę i
zdusiłam w sobie krzyk.To był mój kunai,którego poświęciłam w walce z
NIĄ,aby ułatwić sobie ucieczkę.Widocznie posługuje się moją
własną,kochaną i niezastąpioną bronią przeciwko mnie!O nie!Nie ma tak
dobrze!Odwróciłam głowę w stronę wzgórza znajdującego się na
północnym-wschodzie 10 stopni od pachołka treningowego numer 3 i
zobaczyłam długie czarne włosy falujące na wietrze.No tak pierwsza
rzecz,która się rzuca w oczy.Podniosłam się powoli z ciałem zwróconym do
mojej przeciwniczki.
-Chcesz mnie zabić,czy co?
Zwróciłam
się do niej,zdziwiona jej późniejszą reakcją.Uśmiechnęła się do siebie
jakbym powiedziała jakiś znany dobry żart.Cholerna,zadufana w sobie
egoistka,która myśli,że wszystko jej wolno.
-Wiesz,że ci tego nie oddam!
Krzyknęłam
do niej zdenerwowana.Patrzyłam się prostko w jej czarne oczy wpatrujące
się we mnie nieustannie.Przez chwilę widziałam u niej cień zdziwienia i
wykorzystując sytuację odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej w ten
nieznany mi las.
***
Biegłem
jak najszybciej czując,że jakaś nieznana siła dodaje mi
skrzydeł.Oczywiście to chyba siła wyższa była,bo nie chciałem się
zatrzymać.
-Sensei.
Powiedział
ledwo Kakashi w końcu zwracając moją uwagę.Już od jakiegoś czasu mnie
wołał,ale będąc skupiony raczej na odnalezieniu tej dziewczyny,nie
zwracałem szczególnej uwagi na rzeczywistość.
-Słucham cię Kakashi.
Opowiedziałem
przystając na ziemi.Korzystając z okazji zacząłem się rozglądać po
terenie.Jak zwykle wszędzie tylko las i drzewa i jak tu się poruszać
kiedy nie zna się terenu?Wioska Liścia świetnie się zabezpieczyła.
-Nie mogę już dłużej...prosze...przystańmy...na...chwilę.
-Przecież stoimy
Stwierdził
z uwagą Hideo uśmiechając się figlarnie.Huruichi mu przytaknął
rozglądając się po okolicy.Gdyby tylko Fugaku podał mi dokładniejsze
dane,już by mnie tu nie było.Mógłbym użyć swojej techniki żółtego błysku
i raz dwa jej poszukać,a tak muszę na nich czekać.W sumie jakby
pomyśleć,to moi przyjaciele.Nigdy nie będę miał drugich
takich,oznajmiłem z dumą patrząc na nich.Hideo powiedział coś i zaczął
się śmiać głośno,Kakashi patrzał zły na czerwonowłosego po tym jak
poczochrał mu włosy,a Fugaku mimo poważnej twarzy uśmiechnął się pod
nosem.Ale z tych wszystkich najbardziej wzruszyła mnie wypowiedź
Horuichiego,która wniknęła do mojego serca.
-Właśnie
wszyscy jesteśmy przyjaciółmi i będziemy się wspierać,mimo wszystkich
trudności i problemów jednego z nas,wszyscy bierzemy za to
odpowiedzialność,tak jak w przypadku Minato.Prawda?!
Wykrzyknął w górę mając nadzieję na pozytywną odpowiedz,której doczekał się po niedłuższej minucie.
-Pewnie-krzyknęli
wszyscy i rozdzielając między sobą zadania i poszczególne kierunki
grupami zaczęliśmy szukać zaginionej "artystki".
***
Biegłam
już od jakiegoś czasu wsłuchując się we własny zmęczony już
oddech,który zwiększał się z każdą milimetrową trasą,przebyłą dzięki
moim dwóm jakże potrzebnym kończynom.Ona se chyba kurna żartuje!Naprawdę
myśli,że "jej" to oddam?Chyba się grubo myli,skoro uważa,że tak łatwo
może mi "to" odebrać.I jeszcze te ataki,które przychodzą
znikąd.Ech,jakby nie patrzeć to jest dobra,a ja nie mam nic do
zaoferowania.Moje kunai'e i shuriken'y są już na wyczerpaniu,chakra też
mniej-więcej,a sama nie mam już wystarczającej siły,by chociaż uniknąć
ataków.Cholera!Co ja robiłam,gdy byłam w wiosce?!W szpitalu?1Czemu nie
trenowałam chociaż głupiej wytrzymałości!Przeklinając siebie w
myślach,usłyszałam znany mi już dobrze odgłos kroków zbliżających się do
mnie zza drzewa,przy którym zmęczona biegiem przystanęłam.Wyjęłam
ostatniego kunai'a trochę innego od pozostałych,który wpadł w moje
lepkie ręce,oczywiście bez zgody właściciela,ręce.Wyglądem przypominał
zwykłego kunai'a,którego po bokach wychodziły dwa ostrza,a zaś na jego
rękojeści znajdowała się dziwna pieczęć,niestety mi nie znana.Powoli
wyrównałam swój oddech i uspokojona i opanowana,wybiegłam zza drzewa i
przyłożyłam ostrze do szyi mojej przeciwniczki.
-Ha!Mam
cię Mikoto!-Krzyknęłam na cały las ucieszona jak małe dziecko,że w
końcu udało jej się ją złapać w pułapkę.Czarnowłosa uśmiechnęła się i
skierowała swój wzrok na paczuszkę trzymaną w mojej lewej dłoni,po czym
się zapytała:
-Kushina,czy nie
uważasz,że zabieranie czyiś słodyczy,patrząc wcześniej na twoje
zdrowie,jest szkodliwe dla twojego organizmu?Pomyśl trochę o sobie tyle
cię szukam i gonię,a ty co?Uciekasz jakbym była duchem jakiegoś
samurai'a,na którym ciąży jakaś klątwa.I jeszcze jedno,dobrze ci radzę
nie jedz tyle słodkości,bo utyjesz.
Powiedziała
i spojrzała się na mój brzuch.Podążając za jej wzrokiem zwróciłam uwagę
na małe fałdki tłuszczu osadzające się na moim bębnie!No dobra bębnie
nie,ale jak już coś to malutkim brzuszku.Mikoto,jakby czytając w moich
myślach spojrzała się na mnie z rozczarowaniem i pociągnęła za rękę nad
małe oczko wodne,nad którym czekał już na nas rozłożony szafirowy koc,a
na nim koszyczek,który skrywał pyszności czekające na mnie od rana.
***
Biegłem
jak szalony,od dłuższego czasu nie przebierając w środkach,po prostu
musiałem ją znaleźć.Taka myśl krążyła po mojej głowie i ani śniła by
wypuścić i dać chwilę wytchnienia.Fugaku kierował nas w stronę swojego
domu rodzinnego posiadłości Uchiha,która znajdowała się niedaleko małych
domków od południowej strony wioski.Wkurzało mnie to,że zamiast
biec,przechadzaliśmy się spacerkiem,jakby czas nas w ogóle nie
gonił.Hideo pewnie był tego samego zdania,w końcu nawet on nie wytrzymał
i wrzasnął:
-Nie no nie wytrzymam,długo jeszcze będziemy jej szukać?Głowa mnie już boli i chce mi się spać,dajmy już temu spokój.
Powiedział
oburzony i na jego wygląd naprawdę zirytowany.Fugaku ignorując jego
przedstawienie szedł dalej,ale Hideo zdążył zauważyć mój
srogi,aczkolwiek zmęczony już wzrok.Nawet teraz miałem już tego
wszystkiego dość,ta dziewczyna mnie wkurzała i to porządnie.A ja miałem
takie fajne plany na moją dość krótką przyszłość jak:przyjście do domu i
położenie się spać,bym mógł w końcu otrzymać tyle zasłużonego
odpoczynku,na ile mnie było stać.Oczy mi się powoli zamykały gdy już
praktycznie wchodziliśmy do domu rodzinnego państwa Uchiha.W przejściu
powitał nas młodszy brat Fugaku ,Juijiro,który wzrokiem pełnym
obojętności (zresztą jak jego brat) poprowadził nas do okazałego
salonu.Pomieszczenie było koloru niebieskiego,który na dole ściany
zmieniał barwę na różowy,zaś na tej ścianie namalowane było piękne
drzewo wiśni.Było w rozkwicie,dlatego senna atmosfera jaka nas otaczała
zniknęła,jakby jej nigdy w tym czasie nie było.Wszyscy chyba z wyjątkiem
nowo przybyłego lokatora byli zdumieni i zauroczeni pięknym
malowidłem,od którego trudno oderwać wzrok.Gdy już to mi się udało
obejrzałem resztę rzeczy znajdujących się w pokoju.Gdy tak oglądałem dom
stwierdzając w duchu,że chciałbym taki sam (bo przecież państwo Uchiha
to se mogli pozwolić na nowe meble,remont w mieszkaniu
itd.),niespodziewanie do pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy weszli
rodzice Fugaku i Juijiro.Byli to starsi mili państwo,którzy
uczestniczyli w obradach dotyczących sprawy Konohy.Oni też pomyślałem z
lekką pogardą,mieli czarne oczy,jak i włosy i po nich odziedziczyli
wszystko synowie.Ojciec tak samo jak pozostała dwójka był
zimny,niedostępny i patrzący z pogardą na innych.Ja i kilku innych
mieliśmy mniejszą dawkę obojętności jeżeli o to chodzi,ponieważ
pochodziliśmy z kilku ważnych klanów,no może nie jak ci z tych
największych,ale coś przynajmniej było.Matka z kolei była bardzo
miła,uprzejma i uśmiechnięta,a do tego pierwsza ze wszystkich o nas
porządnie pomyślała i zaprosiła na herbatkę i jakieś przekąski.Nawet
stojąc na krańcu pokoju mogłem dostrzec śliniącego się Hideo.Horuichi
też nie ukrył nic przede mną,bo nawet gołym okiem można było dostrzec,że
tak samo jak i wszyscy jest spragniony i ma ochotę na słodkie
przekąski.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział Szósty
-Mmmm...pyszne.
Tylko tyle zdołałam powiedzieć,mając pełne usta
różnych smakołyków.Te ciastka naprawdę były dobre i smakowały
wybornie.Nie wiedziałam,że w Konoha jest tyle sklepów z najróżniejszymi
słodyczami.W tej wiosce jestem drugi raz,więc nie za bardzo znam
okolice.Pamiętam,że byłam na jakieś misji,ale to było dawno i
nieważne.Dobrze,że znalazła się osoba,która mnie tak dobrze przyjęła pod
swój dach.Ta osoba była kobietą,której jestem dozgonnie
wdzięczna.Popijając w międzyczasie herbatę oglądałam wystrój mieszkania
mojego gospodarza.Mikoto oczywiście nie wspominała mi,że ma aż tak
wielką chatę,przez co czułam się tak jakoś dziwnie.Fakt,że mój ojciec
był kage,ale nie mieszkaliśmy w jakimś super luksusowych domu z pięcioma
pokojami,kuchnią,salonem i dwiema łazienkami.Ba!Nie wspomniała mi
nawet,że pochodzi z jednego z najważniejszych klanów Uchiha.Często mi
mówili,że osoby z ważnych klanów są oziębłe i zadzierają nosa.Mikoto
była inna.Miła,sympatyczna,gościnna,szczera i niezwykle ładna.Oj
tak,urodą to ona nie grzeszyła.Pewnie wiele facetów się za nią
ugania.Spojrzałam na moje rude włosy.Tak jakoś nigdy ich nie lubiłam,bo
nie tylko były niesforne,ale też bardziej kolorem przypominały
płomienie.Były długie i błyszczące,ponieważ zawsze uważałam i uważam
dalej,że są beznadziejnie okropne,dlatego robiłam wszystko,by tylko
wyglądały na mocne..Poczułam lekkie ukłucie zazdrości.Ona ładna,a ja
nie.Ona spokojna,a ja nie.Ona szczera,a ja nie.Długo by wyliczać jakie
są między nami różnice,bo różnimy się prawie,że wszystkim.W wyglądzie i
charakterze.Pewnie tak samo jest lepszym ninją ode mnie.Ale zaraz!Skąd
mogę zakładać,że jest lepsza ode mnie skoro nie widziałam jej w
akcji!To,że jest z ważnego i silnego klanu nie musi oznaczać,że jest
taka dobra.
-Lepiej się już czujesz?
Powiedziała
Pani Uchiha przynosząc kolejną miskę kolorowych łakoci.Aż mi ślinka
poleciała na sam widok.Jak pamiętam od zawsze rzucałam się na
słodycze,więc czemu teraz miało by być inaczej?Pochyliłam się do przodu i
w mgnienia oka cukierek znalazł się w mojej dłoni,by następnie
wylądować w ustach.Rozkoszowałam się idealnym smakiem,który wypełniał
moje podniebienie.Mikoto patrzyła się z uśmiechem jak wcinam każde po
kolei,by potem zostawić kilkanaście cukierków dla niej samej.Pokręciła
głową jakby przyłapała dziecko na zbrodni i kazała mu naprawić
błąd,które popełniło.Gdyby nie ona,nie miała bym pohamowań i nie
wiedziałabym,czy bym się powstrzymała.Odchyliłam się do tyłu i
spojrzałam jej prosto w oczy.Były tak czarne,że nie potrafiłam z nich
nic wyczytać,jakby była pusta w środku.Po chwili ujrzałam w nich błysk
rozbawienia moim widokiem.
-Ekhem...-odpowiedziałam chcąc,by
skupiła się na tym co mam do powiedzenia,a nie tym jak się
zachowuję.-Dziękuję ci Mikoto za herbatkę i ciasteczka.Jestem bardzo
wdzięczna za gościnę i ubrania,które mi dałaś.
To fakt.Kiedy
weszłyśmy do domu Mikoto kazała mi iść do łazienki i zaczekać na
siebie.Trochę się pogubiłam,ale kiedy w końcu odnalazłam szukany pokój
czarnowłosa zjawiła się z czystymi i świeżymi ciuchami.Spojrzałam na nią
w zaskoczeniu,ponieważ nie wiedziałam,o co jej chodzi.Powiedziała
tylko,że powinnam się wykąpać i założyć ubrania,które dla mnie
przygotowała.Zdziwiłam się tym,bo przecież ledwo co mnie zna,a już daje
mi w prezencie tyle rzeczy.Dla mnie to było zaskakujące,a gdy wyszła od
razu zajęłam się kąpielą.Tego mi było trzeba,ponieważ w klinice nie było
tak dobrze.Cały czas tylko kolejka i kolejka do łazienki,a jak już ci
się udało do niej dostać,to był cud.Chociaż i tak była brudna i nie
pachniała czystością.Złapałam w palce materiał przewracając go w
dłoniach i rozmyślając czego ona może potem ode mnie chcieć.Nie miałam
pieniędzy na jedzenie,a co dopiero na dom.Oczekiwałam,aż sama się
odezwie,bo szczególnie nie wiedziałam od czego zacząć.Niby zawsze jestem
gadatliwa,ale w tym przypadku zabrakło mi słów.Oszołomiło mnie
zdanie,które chwilę po tym powiedziała.
-Masz bardzo ładne włosy.Takie długie,lśniące i niezwykłego koloru.Takiego... ognistego.Podobają mi się.Są wyjątkowe.
-E tam-odpowiedziałam czując,że się rumienię-ja tam nie widzę w nich nic wyjątkowego.
-Ależ tak-ciągnęła dalej Mikoto-nie mogę uwierzyć,że są tak długie.
To
prawda.Moje włosy nie tylko wyróżniały się niezwykłym kolorem,ale też
długością.Były prawie do kostek i nie myślałam szczególnie o ich
obcinaniu.Właśnie ta cecha mi się w nich podobała i za to cenie je
sobie.Nie muszę wyglądać tak jak inni i ta indywidualność bardzo mi
spasowała.
-Mikoto,czy mogę cię o coś zapytać?
-Tak,o co chodzi?
Z początku długo myślałam nad zdaniem,by jej nie urazić.Więc bardzo powoli spoglądając na nią spytałam się.
-Co chcesz w zamian za przyjęcie mnie pod swój dach?
***
Biegłem
uliczkami Konohy,co chwila potrącając łokciem coraz to nowych
przechodniów.Byłem tak zdenerwowany myślą,gdzie się podziewa
ognistowłosa,że nie zwracałem szczególnej uwagi na przekleństwa
kierowane w moją stronę.Musiałem ją znaleźć jak najszybciej,by być
pierwszym,jakiemu by się to udało.Oczywiście nie tylko ja zareagowałem
na tę wieść.Wszyscy wolni shinobi jak i pielęgniarki zgłosili się do
odnalezienia zaginionej kunochi.Wszyscy wiedzieli też,że mogą być przez
to kłopoty.Postanowiłem najpierw,że pójdę do jednego z moich najlepszych
kumpli.Choza Akimichi jest moim przyjacielem od dzieciństwa z którym
wiele razy wygłupialiśmy się i rozmyślaliśmy nad kolejnym przykrym
doświadczeniem.Mowa tu oczywiście o zabawie w ,,chowanego''.Tak się
bawiliśmy w tę zabawę,że jak ktoś już kogoś znalazł to uciekał,
zrzucając przy tym najróżniejsze rzeczy różnych kupców.Mieliśmy potem
takie kary od samego Hokage,że pod koniec dnia ręce opadały.Brrr...aż
mnie ciarki przeszły na samą myśl.Ale pomimo trudności,nie chodzi mi o
wspólne kary,ale też misje,to Choza pozostał moim wiernym kumplem na
którego zawsze mogę liczyć.Dlatego zdecydowałem,że to będzie moja
pierwsza osoba,którą poproszę o pomoc.Biegłem właśnie do budynku
głównego klanu Akimichi,kiedy moją uwagę przykuło coś zupełnie
innego.Kunai lecący w moją stronę!Szybko odskoczyłem i zrobiwszy salto
wylądowałem bezpiecznie na ziemi.Zacząłem się rozglądać za napastnikiem i
mój wzrok spoczął na siwowłosym chłopaku,którego twarz schowana była
pod maską.Uśmiechnąłem się do siebie,gdy rozpoznałem osobę stojącą
przede mną.
-Walcz ze mną.
Powiedział
mój mały uczeń.Zastanawiam się czemu nie da sobie spokoju z tym
atakowaniem mnie z zaskoczenia i to jeszcze w nieodpowiednim momencie.
-Kakashi co ty tu robisz?
Odpowiedziałem
w ogóle nie zaskoczony widokiem chłopaka.Takie rzeczy jak atakowanie
mnie,gdzie się tego nie spodziewam są codziennością mojego życia.Ech
zawsze są z nimi jakieś problemy.
-A gdzie są Rin i Obito?
Ta
dwójka,którą wymieniłem też należą do grupy,której jestem
nauczycielem.Rin pomimo,że ma 10 lat to już jest medycznym ninją.Jest
bardzo utalentowaną dziewczyną,która w życiu wiele osiągnie.Jest
miła,zabawna i potrafi przemówić do rozsądku.Tyle tylko,że jest spokojna
nie to co...o kurde!Prawie zapomniałem o ognistowłosej!
-Kakashi chyba słyszałeś co się dzieje w wiosce?
-Tak sensei.
Potwierdził
zgodnie siwowłosy.No tak kompletnie zapomniałem,że Kakashi to taki
informator,który wie co w trawie piszczy.To bardzo przydatna rzecz
szczególnie,gdy wracam z misji.Gdy tak rozmawiałem z młodym
Hatake,zauważyłem cień jakieś osoby za nami.Oczywiście móc nie móc
obejrzałem się za siebie i dojrzałem czerwone włosy.Pierwsza myśl to
była ,,znalazłem ją'',ale po chwili zorientowałem się,że ten kolor
należy do Chozy,mojego najlepszego kumpla,który szedł razem z...Hideo!
-Minato coś ty najlepszego zrobił?
Wrzeszczał
na mnie potrząsając jak workiem ziemniaków,gdy nie chcą wyjść przez
dziurę w worku.Dobra Kakashiego bym się spodziewał,ale nie Hideo.Kłopoty
przez wielkie K załatwione.
-Dobra nie ma na to czasu
Stwierdził
puszczając mnie czego wynikiem był głośny huk.,,Ooo mój
bagażnik''-Pomyślałem z krzywą miną już planując sobie
odpoczynek.Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem spod swojej blond
czupryny.Popatrzył na mnie przez chwilę i mówił powoli każde słowo,chyba
myśląc,że go nie rozumiem.
-Znaleźli ją.Może nie dokładnie,że widzieli,ale Fugaku wie dokładnie,gdzie ona się podziewa.
Moje
ciśnienie podskoczyło i zacząłem się trząść.Nie wiem czemu,ale
zastanawiałem się jak zareaguję na jej widok,kiedy to znowu uciekła.Czy
znowu się z nią pokłócę?A może znowu ją zranię?Tyle pytań kłębiło się w
mojej głowie i nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć.
-Zaprowadzę cię do niej,ale nie zdziw się tym widokiem.
Powiedział donośny głos.Podniosłem głowę i spojrzałem w czarne oczy Fugaku.Teraz wiem co mam robić.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział Piąty
Szedłem korytarzem budynku Hokage do gabinetu Trzeciego.Wciąż
rozmyślałem o tym jak straciłem nad sobą panowanie i krzyczałem na
rudowłosą.Nigdy się tak nie zachowywałem i było mi wstyd,że zamiast
dawać dobry przykład,zachowuję się jak małe dziecko.Naprawdę nie
musiałem tego robić i nie chciałem,ale wyszło jak wyszło.Nie potrafiłem
się powstrzymać.Niby byłem zły na Hideo,że zakłócił jej spokój,a jednak
na niej rozładowałem swoje emocje.Gdyby wtedy nie wszedł,nic takiego by
się nie stało.Zaraz!Przystanąłem na chwilę,gdyż nie mogłem pozbierać
myśli.Dlaczego ja tak reaguję?Ech,coś jest ze mną nie tak.Chyba muszę
iść do domu,przespać się i na spokojnie przemyśleć sprawę.O tak!Dobry
pomysł.Od razu po spotkaniu z Hokage pójdę do domu.To mi dobrze
zrobi.Zadowolony ze swojej dotychczasowej decyzji ruszyłem dalej pustym
korytarzem.Byłem tak zamyślony,że nie zauważyłem osoby zbliżającej się
znad przeciwka,wynikiem czego był dość niefortunny wypadek i bolący
tyłek.
-Auć...
Tylko tyle słów zdołało opuścić moje
usta.Co jak co,ale ta osoba nie powinna w ogóle na mnie wpadać.Szedłem
prawidłową stroną tak jak mnie nauczono i przestrzegam tej zasady.Zaraz
pokarzę tej osobie co to znaczy nie przestrzegać zasad.Od razu wstałem i
podniosłem głowę,by na spokojnie wytłumaczyć tej osobie,którą stroną
powinien iść,ale słowa utknęły mi w gardle,gdy zobaczyłem kto przede mną
stoi.
-Jiraiya-sensei.
Nie mogłem się połapać gdzie
jest prawa,gdzie jest lewa strona.Nie wiedziałem też w którą stronę mam
iść i zapomniałem na chwilę o starym sknerze,który zapewne czeka na
mnie zły,gryząc przy okazji swój kapelusz Hokage.Tak dawno się z nim nie
widziałem!Jiraiya podniósł swój znudzony wzrok na mnie znad
książeczki,która na pewno nie nadaje się dla dzieci.Przyjrzał się mi i
się uśmiechnął.No dobra nie do końca ten korytarz jest pusty.Stoją w
niej dwie osoby.Nauczyciel i uczeń.Moje wargi nie poruszyły się,a oczy w
zaskoczeniu patrzyły na męszczyznę z białymi włosami.
-Gdzie się tyle czasu podziewałeś,co?Nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
Odpowiedział
sensei z krzywym uśmiechem na twarzy i wzrokiem patrzącym na mnie z
dezaprobatą.Pokręcił głową,jakby wiedział coś o czym nie mam pojęcia.Nie
cierpiałem tego spojrzenia.W plotkach,sensei był naprawdę krok ode mnie
lepszy do przodu.Mówił mi wiele przydatnych rzeczy,ale albo z
wymuszonego źródła,albo z takiego o którym lepiej nie wiedzieć.
-Ja?
Powiedziałem
patrząc przelotnie na ścianę.Teraz zauważyłem na niej plamy po
sosie,które pewnie nie zejdą przez najbliższe kilka lat.W tej chwili
zauważyłem nawet zapadający się dach budynku biura i chorobliwy odór
tego co nazwałem sosem.Może zbyt szybko wywnioskowałem,że to było czymś
co można było zjeść.
-Oj mój młody uczniu musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Odpowiedział
mi z chytrym uśmieszkiem.No tak.Mistrz nie potrafi puścić pary z
ust,nawet jak jest pijany.Aż trudno uwierzyć,że go tak sprawdzałem,by
wygadał przynajmniej część prawdy jaką ukrywał.Nie pomijając faktu,że to
Hideo wpadł na tak szalony pomysł,a potem próbował coś z niego
wyciągnąć.Na nasze nieszczęście,a fart Trzeciego nie pisnął nawet
słówka.Nie powiem,ale trochę byłem zawiedziony,że nie posiadam
przynajmniej tych samych informacji co sensei.Cóż takie życie ninja.
-No bynajmniej nie wszystkiego,co wyjdzie mi na złe.
Potwierdziłem,ale
zaraz żałowałem swojej decyzji.Naprawdę nie chciałem się tak do niego
odezwać,ale dzisiaj miałem zły ranek i mam nadzieję,że sensei nie
skreśli mnie za odrobinę szorstkości.Ku mojemu zaskoczeniu Jiraiya
uśmiechnął się.
-No też mam taką nadzieję,ale odrobinkę mi szkoda,że się zmarnujesz.
Popatrzyłem
się na niego podejrzliwie.Jak mistrz już coś wymyślił to już trzea było
się mieć na baczności.Nie można mu było ufać bezgranicznie,no w
niektórych przypadkach na pewno nie.
-Słyszałem o tej dziewczynie co przeżyła tę rzeź.
Drgnąłem
i zamknąłem oczy.Nie lubię,gdy ktoś określa tak tę masakrę.To trochę
nie w porządku.Bynajmniej dla mnie.Jiraiya widział moją reakcję,ale
ciągnął dalej.
-Więc chciałem się czegoś dowiedzieć od
Trzeciego,no na przykład jak się nazywa itp.,ale mi nie powiedział,bo
jeszcze z nią nie rozmawiał.Mówił też o tym,że ty możesz coś wiedzieć,bo
znacie się już z jakiś czas i podzielisz się z nami swoją wiedzą.
Odwróciłem
głowę wpatrując się w horyzont.Tak zna tę dziewczynę i to już od
dłuższego czasu,ale nie wie więcej niż oni sami.Sam by chciał się
dowiedzieć jak ma na imię,ale nie miał odwagi ją oto spytać.Myślał,że
może sama mu powie,gdy będzie na to gotowa.Ale czas zleciał i nie wie
już co ma robić.
-Minato.Ona zniknęła ze szpitala.
Moje
oczy rozszerzyły się w obawie.I już wiedziałem dlaczego.Nie zna tych
okolic i jest zupełnie sama.Jak zwykle nikt nic nie widział i pozostaje
perspektywa szukania jej,nawet jeżeli zajęło by to całą noc.Zapominając o
dodatkowych informacjach,rozmowie z Hokage i obietnicy złożonej sobie
przed spotkaniem ruszyłem w odwrotną stronę.Zapomniałem o zachowaniu
zimnej krwi i Jiraiyi-sensei zostawionym samotnie w korytarzu.Teraz
liczyło się by ona się znalazła i nie spocznę póki jej nie odnajdę!
***
Kiedy
usłyszałam plusk wody otworzyłam oczy i zdezorientowana popatrzyłam na
wodę,która spokojnie falowała,jakby była przyciągana przez niewidzialną
siłę.Poczułam błogi spokój,który chyba nigdy by mi się nie znudził,choć
nie umiem często usiedzieć w miejscu.Jestem hałaśliwa i
rozwrzeszczana,ale teraz spokojna i opanowana.Cały czas rozmyślałam o
tej głupiej i bezsensownej kłótni,która skłóciła ją z Minato.A niech to
mógł nie rozdrapywać starych ran.Nie wie co to znaczy stracić swoich
bliskich i przyjaciół nie pożegnawszy się z nimi.To było okropne,okrutne
i nie powinno w ogóle się wydarzyć.Chciałabym mieć teraz kogoś,kto mnie
przytuli,pocieszy i powie,że wszystko będzie dobrze choć i tak będzie
myślał co innego.Gdyby była tutaj taka osoba,której mogłabym
zaufać.Gdyby tylko...
-Co tu robisz?
Na
dźwięk kobiecego głosu przestraszyłam się i zsunęłam do wody,a że była
lodowata zaczęłam w ekspresowym tempie podnosić się z niej,by wyjść.Moje
próby spełzły na niczym,ponieważ stara koszula szpitalna ciągnęła ją w
dół,przez co nie mogła się nawet podnieść.Poczuła,że oplatają ją czyjeś
ramiona i wyciągają szybko z wody.Mimo,że był upalny dzień woda była
niesamowicie zimna,ale to i tak już wystarczyło bym zaczęła się
trząść.Ten ktoś zarzucił mi duży niebieski koc z małymi motylkami
wyszytymi zieloną nitką na ramiona i od razu poczułam się
lepiej.Dotknęłam wolną ręką puszystego bawełnianego materiału,gdyż drugą
pilnowałam,by nie spadł na ziemię.Podniosłam swój wzrok,by ujrzeć
osobę,która była odpowiedzialna za wystraszenie mnie jak i niezwykle
potrzebną pomoc w postaci ciepłego koca.Pierwsze co rzuciło mi się w
oczy były długie,proste i gęste czarne włosy,które błyszczały w słońcu
odbijając promienie słoneczne.Drugą rzeczą,która zwróciła moją uwagę
była jej wspaniała figura,delikatne rysy twarzy,prosty zgrabny nosek i
długie nogi,schowane za spódnicą sięgającą za kolana.Mój wzrok podążył w
górę i ujrzałam czarne jak noc oczy patrzące na mnie z nieukrywaną
troską.Kobieta była bowiem bardzo ładna,ale chciałam by mi wytłumaczyła
co tu robi i dlaczego akurat znalazła się w tym miejscu.
-Bardzo cię przepraszam,że cię tak wystraszyłam,naprawdę nie chciałam.
Powiedziała
melodyjnym głosem i to z taką skruchą,że aż ścisnęło mi się serce.Tak
mówili do mnie tylko rodzice,kiedy jeszcze żyli.Mama miała identyczny
ton głosu i taki spokojny,że ta oto kobieta przypominała mi ją.
-Nie nic się nie stało.
Powiedziałam
znudzonym głosem.Próbowałam ją zbyć,ponieważ nie chciałam by jakaś
osoba się nade mną litowała.Dobra przyznaję,że chciałam obecności
kogoś,ale nie wiedziałam,że będzie to tak szybko i
nieoczekiwanie.Machnęłam ręką i dumnie wypięłam pierś by pokazać,że
jestem twarda,niezależna i nic mi nie jest.Moje pierwsze dobre wrażenie
odpłynęło siną w dal,gdy cichutko kichnęłam.Kobieta uniosła brew i
pociągnęła mnie za rękaw koszuli.
-Hej co ty...
-Przeze
mnie wpadłaś do wody i przeze mnie jesteś chora,więc w ramach
rekompensaty zrobię ci ciepłą herbatę z cytryną i miodem.Mam nadzieję,że
to nie jest nic poważnego,ale ciepły napar z ziół dobrze ci zrobi.
Stwierdziła
nieznajoma dalej mnie ciągnąc.Spojrzałam przez ramię w stronę szpitala i
miejsca w którym się poznałam z czarnowłosą kobietą.Rozmyślałam
chwilę,czy nie lepiej by było zostać i udawać grzeczną,ale skoro
grzeczna nie jestem,zrobię coś co jest już u mnie normą.Zrobię coś
szalonego i nie będę się przejmować konsekwencjami.
-Tak w ogóle to nazywam się Mikoto i jeszcze raz przepraszam za to.
Powiedziała spoglądając na mnie.Zdziwiła się gdy się uśmiechnęłam i odpowiedziałam równie donośnym głosem.
-A ja nazywam się Kushina i z chęcią wypiję ciepłą herbatkę pod warunkiem,że będą też słodycze.
Mikoto zaśmiała się i pokiwała głową
-Tak słodycze też będą.
Cała
w skowronkach dałam się dalej ciągnąć przez zatłoczone ulice Konohy.Coś
czułam,że na Mikoto się nie zawiodę i być może znajdę w niej prawdziwą
przyjaciółkę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział Czwarty
-Minato wciąż tu siedzisz?
Zamyślony nie wiedziałem,kiedy miła 60
letnia pielęgniarka weszła do pokoju.Z początku nie reagowałem,ale kiedy
powtórzyła pytanie zorientowałem się,że tu jest.Nie odpowiedziałem,nie
wiedząc,co powiedzieć.Z reguły nigdy nie siedziałem tyle przy jakimś
pacjencie,nawet jeżeli to była jakaś ważna dla mnie
osoba.Tutaj,dzisiaj,o tej porze,wszystko jest inaczej.Coś się zmieniło i
ja to czuję,aż za dobrze.
-Nawet jakbym chciał to nie mogę.
Odpowiedziałem
po dłuższej chwili.Nie widziałem jej reakcji,ponieważ wpatrywałem się w
tę niezwykłą osobę,przez którą nie potrafiłem racjonalnie
myśleć.Czerwone włosy porozrzucane na poduszce,wyglądały przy jej
spokojnej twarzy jakoś inaczej.Przekonałem się jaka jest naprawdę i będę
uważał.Nie chcę wylądować na ścianie tak jak Hideo,przelatując jeszcze
przez drzwi.Aż mnie ciarki przeszły na samą myśl.Poczułem ciepło na
ramieniu tak samo jak i kościstą dłoń.Podniosłem głowę i napotkałem
wzrok siwowłosej kobiety.Uśmiechała się do mnie i pokiwała głową.
-Muszę jej pilnować.Jak dojdzie do siebie trzeba będzie ją przesłuchać.
Uśmiech
Shuurei przygasł.Napotkała mój wzrok i pokręciła głową.Czy coś źle
powiedziałem?W końcu musimy wiedzieć,co się dokładnie stało.Każdy
szczegół jest dobry i przydatny,a trzeci nakazał by załatwiono to jak
najszybciej.Może wtedy,znajdziemy sprawce i dzięki temu wszystko się
wyjaśni.Chodź nie mam pojęcia,czy ona cokolwiek wie.Jest buntownicza
i hałaśliwa i gdyby wiedziała kto zaatakował jej wioskę,to by szukała
zemsty... i kłopotów.Dziewczyna poruszyła się przez sen,powiedziała coś
niezrozumiałego i odwróciwszy się na drugi bok z uśmiechem dalej
spała.Gdy widziałem jak uśmiecha się przez sen,moja twarz zrobiła
typowego ,,banana''.
-Nie pozwolę wam jej przesłuchiwać.
Otworzyłem
szeroko oczy.Chyba się przesłyszałem.Shuurei-miła,sympatyczna starsza
pani,moja osobista pielęgniarka od samych narodzin mówi mi coś
takiego.Ona odpierała mnie,gdy się rodziłem,przychodziłem do niej z
każdą sprawą,więc zna mnie jak własną kieszeń,ale ja widocznie jej nie
znam.Nie wierzyłem w to,musi być jakieś racjonalne wytłumaczenie.
-A dlacze...
-Pytasz
mnie dlaczego?-Dokończyła za mnie i z zaciętą miną przypominała mi
naszą pacjentkę.-No cóż nie pomyślałeś o tym,że jej psychika może
odmówić posłuszeństwa?Co?Ty nie straciłeś rodziny,przyjaciół i całej
wioski w jedną noc,czyż nie?-powiedziała.
Teraz,gdy większość
faktów do mnie dotarła,przyznałem jej rację i poczułem się naprawdę
głupio.No tak o tym nie pomyślałem.Który to już raz zapominam o ważnych
rzeczach jak uczucia drugiego człowieka?Ech,za dużo czasu spędzam z
trzecim.Zwykle to są rozmowy na misje,ale zawsze jego poważny ton głosu i
niektóre niekompetentne zasady wbijają mi się do głowy.
-Przepraszam,nie pomyślałem o jej uczuciach.
Przyznałem
zgodnie z prawdą.Wyraz twarzy Shuurei złagodniał i ustąpił miejscu
trosce.Chciała coś powiedzieć,ale zamilkła zdziwiona.Wpatrywała się w
moją podniesioną rękę i wzrok mówiący,by nic nie mówiła.Przez krótką
chwilę wpatrywałem się w plecy dziewczyny o płomiennych włosach.Nie
spała,oznajmiłem w duchu.Czyli możliwe,że słyszała o naszej rozmowie na
jej temat?Kto wie,ale na razie była spokojna,więc jest możliwość,że
dopiero się obudziła.Lekko się podniosłem i ostrożnie wyciągnąłem rękę w
jej kierunku,by nie przestraszyć jej i nie zaliczyć siniaków,które nie
były mi raczej potrzebne.Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju
wpadł rozweselony Hideo.
-Cześć wam wszystkim-wrzasnął tak,że
aż zakryłem uszy-Słyszałem,że tu siedzisz,więc przyszedłem po ciebie,a
przy okazji odwiedzić księż...
Niestety,nawet jeśli chciał
dokończyć to nie było mu to dane.Dziewczyna,oznajmiając wszystkim,że
naprawdę nie śpi w rekordowym tempie doskoczyła do chłopaka i uderzyła
go w brzuch.Rudowłosy w ogóle nie przygotowany na tak szybki atak nie
zdążył odskoczyć i przeleciał przez nowo wstawione drzwi.
-Puka się,jakbyś chciał wiedzieć!!!!
Krzyknęła
wściekła.Co jak co,ale ona jak na rannego shinobi była bardzo silna i
niebezpieczna.Tak,dobry pomysł dodać ten wyraz do listy rzeczy,które już
na nowo u niej odkrywam.
Co za parszywy
dupek!Nie wie,że szpital jest miejscem ciszy i wypoczynku?!Bynajmniej
powinien być przygotowany,że mu zrobię krzywdę jak znowu wywinie podobny
numer!Ech,co ja tu mam.Gorzej być chyba już nie może.Odwróciłam się w
stronę Minato i staruszki,która była chyba pielęgniarką,sądząc po jej
ubraniu.Mina Minato wyrażała zaskoczenie,zdziwienie i oszołomienie
zaistniałą sytuacją.No tak,a ten tu czego?Wściekła,że nie mam chwili
spokoju,wzięłam kołdrę z podłogi i rzuciłam na łóżko.Potem skierowałam
wzrok na pana wielkiego.
-Co ty tu robisz?
Powiedziałam
z bardzo niezadowoloną miną.Nie mogę uwierzyć,że jeszcze jego mam na
głowie.Nic nie mogę zrobić sama,nawet pomyśleć.Co może ma mnie jeszcze
ubrać?Albo nakarmić?Bo przecież sama sobie nie dam rady!
-Ja?Pilnuję cię dzień i noc,żebyś nie uciekła.
Odpowiedział
z tym samym wyrazem twarzy.Jak na niego wyglądał przerażająco.Trochę
się przeraziłam,ale kazałam strachu odejść na drugi plan.
-Po co przecież nie ucieknę stąd!
-Nie byłbym tego taki pewien.
-Ależ
oczywiście,bo pan wielkie ego musi przyprowadzić mnie na
przesłuchanie!Jakbym miała mało problemów z powstrzymaniem się od
rozpaczy,jaka ogarnia moje ciało,umysł,duszę i serce!
Nawet
nie zauważyłam jak zaczęłam krzyczeć,a na moich policzkach zaczęły
płynąć łzy.Moim ciałem wstrząsnął dreszcz,którego nie potrafiłam
opanować.A niech go!Myślałam,że jest inny!Myślałam,że naprawdę i
prawdziwie się o mnie martwi!Jest podły i ...
-Nienawidzę cię!
Wtedy
już nie wytrzymałam i osunęłam się na ziemię.Zakryłam twarz w dłoniach i
szlochałam jak małe dziecko.Przecież tak dobrze mi szło!Zdobyłam już
ziarnko ich przyjaźni,które chciałam pielęgnować.Co znowu poszło nie
tak?Aha,już wiem Minato!
Jak przez mgłę słyszałam głos Hideo
obwieszczający blond włosemu koledze,żeby dał już sobie spokój i
ustąpił.Zaczął go krytykować,że doprowadził dziewczynę do płaczu i nie
potrafi się ze mną kłócić.Staruszka,która przez ten cały czas nic nie
mówiła,zainterweniowała i mnie przytuliła.Mówiła do mnie bym się
uspokoiła,że ona nie pozwoli zrobić mi krzywdy.Ból w sercu
złagodniał,ale pustka pozostała większa niż to sobie wyobrażałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział Trzeci
Z rękami pełnymi szpitalnego jedzenia Kushina weszła do pokoju,wyrwała
klucz z zamka i zatrzasnęła drzwi stopą.Automatycznie spojrzała,czy nie
ma nikogo w środku.Gdy oznajmiła,że teren czysty podeszła do
łóżka,odsunęła kroplówkę i rzuciła zakupy na miękkie posłanie.
-O tak nareszcie porządna wyżerka!
Oznajmiła wyciągając z torby panierowane kurczaczki,5 kubków Ramenu i dużą paczkę solonych Pocky.Od kiedy tu trafiła dostawała same mdłe kleiki,które dosłownie przyprawiały o wymioty.Te jedzenie przyprawi mnie kiedyś o zawał,pomyślała ze skwaszoną miną.Na szczęście Minato ,,Przez przypadek'' zostawił portfel od ostatniej wizyty.Jest bardzo hojny,a nawet o tym nie wie.No cóż nic dziwnego,że w Wiosce Wiru pilnowali swoich rzeczy uważając,że mam lepkie ręce.Wczoraj mi się to przydało,a dziś dzięki nim świętuje odstawienie diety.Minato jest super,stał się moją ostoją.Odwiedza mnie regularnie od kiedy trafiłam tu dwa dni temu.Wciąż się śmieję na myśl o naszej kłótni,gdy pierwszy raz szłam na spotkanie z Wioską Kraju Ognia.No może nie szłam tylko siedziałam w ramionach Blondyna,a powiem,że to było bardzo miłe uczucie.Nigdy się tak nie czułam,to było niezwykłe przeżycie.Czułam się taka wolna,a jednocześnie szczęśliwa.Nie wiem co się ze mną dzieje,ale pan Namikaze zajmuje moje myśli w 98% więcej,niż mój normalny mózg wymyśla szkodliwe głupoty.Złapałam się za głowę,aaaaaaaaaaa,nie myśl o tym tyle.Lepiej przypomnij sobie,co było w naszym planie.Aha,już pamiętam.
-Nie myśl,że o tobie zapomniałam.Jesteś mi potrzebny.
Powiedziałam dobywając pilota.Co jak co,ale jak już świętowanie to z TV.Na mój fart dali mi pokój z telewizorem,a oprócz tego z małą łazienką,stolikiem,dwoma krzesłami i malutką komodą.Ta komoda raczej nie służy jako podpórka pod nogi,ale w moim przypadku wszystko jest możliwe.Ułożyłam się wygodnie na meblu,wcisnęłam przycisk i odpakowałam kurczaczki.Wzięłam jednego do ust i rozkoszowałam się pysznym smakiem potrawy wypełniającym moje podniebienie.
-Panie doktorze drzwi do pokoju 109 są zamknięte!
-Jak to zamknięte?!Zawołać kogoś do pomocy,a ty młoda damo otwieraj!
Wzruszyłam ramionami i odgryzłam duży kęs chrupiącego kurczaka.Najwyraźniej zapomnieli z kim mają do czynienia.Wczoraj jak jeszcze był Minato,do pokoju weszły dwie pielęgniarki i sam ordynator szpitala,by mnie przebadać i sprawdzić w jakim jestem stanie.Błękitnooki siedział przy pustym łóżku i oznajmił lekarzowi,że aktualnie jestem w łazience.Nikt oczywiście się nie skapł,że uciekłam przez okno i chodziłam po ulicach rozglądając się po otoczeniu.Szukali mnie wszędzie porozwieszali nawet ogłoszenia.Uśmiałam się z ich bezradności,ale dlaczego jestem w tej budzie?Ponieważ pan Namikaze mnie złapał i odstawił grzecznie do mojego aktualnego azylu.Mówiłam mu,że tylko poszłam się przewietrzyć,ale nie chciał mnie słuchać.Odstawił do pokoju i powiedział,że przyjdzie jutro,by mnie pilnować.W każdym razie teraz go nie ma,a co mi tam!Niech się mocują z zamkiem,nie po to zwinęłam klucz i zamknęłam drzwi,żeby teraz im otwierać!
-Masz natychmiast,acz kategorycznie otworzyć drzwi,zrozumiano?!Bo naśle na ciebie samego Hokage!
Phi.Hokage,czy nie i tak mnie nie zastraszy takim powiedzonkiem.Doskonale wiem,że takie osobistości mają ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie pacjentów.W końcu tu nikt nie wie,ale jestem córką samego Muchikage*. To on obronił wioskę przed wrogami i zginął honorowo jak prawdziwy bohater.Jestem niego dumna,choć trochę zła,że poświęcił się zostawiając mnie samą.Powoli odłożyłam puste pudełko z kurczaczkami,które ku mojemu zdziwieniu było opróżnione,na stolik znajdujący się obok łóżka,wytarłam ręce chusteczką i postawiłam nogi na zimnej podłodze.Pierwsze kroki u ,,dobrego pacjenta" były by w stronę drzwi,skąd dochodziły hałasy i niesamowity ruch,a moje były w stronę czajnika elektrycznego.Włączyłam urządzenie,dosięgłam kubki Ramenu,wzięłam dwa z nich i otworzyłam.Odczekałam chwilkę,aż woda się zagotuje i zalałam.Odstawiłam czajnik i wróciłam do łóżka.
-Długo czekałyście?
Odezwałam się do paluszków Pocky,zręcznie odrywając folię i rzucając ją w kąt pokoju.Mniam,pomyślałam,gdy ugryzłam słonawe paluszki,aż mi ślinka poleciała.Jadłam w milczeniu wpatrując się w telewizor na scenę,w której Kaneko - młody przystojny brunet o czarnych jak noc oczach,oświadczał swojej dziewczynie Mayumi-zielonookiej dziewczynie z urodą prawdziwej piękności,że ma dość tego,że jej ojciec nie akceptuje ich związku.Mayumi z płaczem podbiegła do ukochanego i przytuliła się do jego pleców.
-Nie chcę,żebyś odchodził.Bez ciebie moje życie nie ma sensu,jak ja sobie bez ciebie poradzę?
-Muszę moja ukochana,po prostu uwolnię nas od tego ciężaru.-odpowiedział z twardą miną Kaneko.Mayumi odwróciła go do siebie i pocałowała namiętnie w usta.
-Ucieknijmy,bądźmy razem szczęśliwi bez tyranii mojego ojca.
-Czy aby na pewno tego chcesz?Wiesz,że będzie cię szukał...
-Nie odchodzi mnie to!Chcę jedynie naszej miłości.
-Och Mayumi
-Och Kaneko
Pocałunek pełen miłości i namiętności i ...koniec.
-Co?!Już koniec?!Krótkie to było...a tak fajnie się zapowiadało,nie chyba żartujecie!Kolejny odcinek za 3 dni?!Żarty sobie stroją?Ech...
-Masz rację to było takie wzruszające...-i płacz.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam Minato z pustym kubkiem Ramenu w dłoni,ocierającym łzy z twarzy.
-Miłość zwycięży wszystko.
Powiedział wciągając powietrze przez nos.Nie,on też to ogląda?W każdym razie wyłączyłam ekran telewizora i spojrzałam się na stolik i jeden zalany przeze mnie Ramen.Nie dostrzegłam drugiego rosółku,więc...
-Nie zapominasz się?!-wydarłam się na niego.Biedny chłopak siedział zaledwie metr ode mnie,a skutek mojego głosu wystarczył,by zakrył sobie bolące uszy.-Przepraszam nie powinnam krzyczeć.
-Nic nie szkodzi.-odpowiedział mizernie Minato,ale zaraz się rozchmurzył-Przyszedłem cię odwiedzić!
-Raczej sprawdzić,czy nie uciekłam.
Oznajmiłam mu swoją myśl.Spojrzał na mnie spod byka.Udałam,że nie zwróciłam na to uwagi.
-Myśl co chcesz.
Gość odwrócił się do mnie bokiem,wziął gazetę znajdującą się na stoliku i pogrążył się w lekturze.Usłyszałam huk.Popatrzyłam na drzwi,które wyginały się od pchania w nie w celu wyważenia.Od ostatniej ucieczki wstawili mi drzwi antywłamaniowe,ale nie myśleli,że będzie to na ich niekorzyść.Westchnęłam lekko rozdrażniona na myśl,że zachowuję się jak piętnastolatka niż dwudziestodwuletnia kobieta.Rodzice cały czas powtarzali,że może dorosłam pod względem fizycznym,ale psychika została mi na poziomie akademii.Lekko się uśmiechnęłam na myśl o rodzicach.Moja biedna rodzina.Rozpadła się przez tę głupią wojnę.
-Hej księżniczko,co jesteś taka smutna?
Żyłka mi podskoczyła.O nie zapłaci mi za to.Mówiłam,żeby przestał mnie tak nazywać.
-Hideo - powiedziałam zaciskając pięść.
-Co?
-Wiedz,że...
-Ej,a słyszeliście ten kawał o...
Teraz to się wkurzyłam.Nie dość,że nazywa mnie nie tak jak powinien,to jeszcze mi przerywa,by powiedzieć jakiś głupi żart.Tego już za wiele.Moje oczy zaczęły tryskać niebezpiecznymi iskierkami.Minato znużony podniósł wzrok i spojrzał przelotnie na Kushinę,po czym widząc jej zwrok odsunął się za nią na bezpieczną odległość.Może i znali się krótko,ale wiedział,że jak jest wkurzona i to nieźle to nie należy z nią zadzierać.W końcu to nie on zawinił.Pani Uzumaki zeszła z łóżka,podeszła do rudowłosego i bez uprzedzenia uderzyła go z całej siły.Efekt był taki,że wyleciał przez drzwi prosto na doktorów i pielęgniarki,którzy wcześniej próbowali od frontowej strony się do mnie dostać.
-Nigdy więcej mi nie przerywaj i nie nazywaj księżniczką!!!
Krzyknęłam,odwróciwszy się w drugą stronę,walnęłam się na łóżko i przykrywając kołdrą oddałam się w objęcia Morfeusza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muchikage*-Moja wymyślona nazwa władcy Wioski Wiru.
-O tak nareszcie porządna wyżerka!
Oznajmiła wyciągając z torby panierowane kurczaczki,5 kubków Ramenu i dużą paczkę solonych Pocky.Od kiedy tu trafiła dostawała same mdłe kleiki,które dosłownie przyprawiały o wymioty.Te jedzenie przyprawi mnie kiedyś o zawał,pomyślała ze skwaszoną miną.Na szczęście Minato ,,Przez przypadek'' zostawił portfel od ostatniej wizyty.Jest bardzo hojny,a nawet o tym nie wie.No cóż nic dziwnego,że w Wiosce Wiru pilnowali swoich rzeczy uważając,że mam lepkie ręce.Wczoraj mi się to przydało,a dziś dzięki nim świętuje odstawienie diety.Minato jest super,stał się moją ostoją.Odwiedza mnie regularnie od kiedy trafiłam tu dwa dni temu.Wciąż się śmieję na myśl o naszej kłótni,gdy pierwszy raz szłam na spotkanie z Wioską Kraju Ognia.No może nie szłam tylko siedziałam w ramionach Blondyna,a powiem,że to było bardzo miłe uczucie.Nigdy się tak nie czułam,to było niezwykłe przeżycie.Czułam się taka wolna,a jednocześnie szczęśliwa.Nie wiem co się ze mną dzieje,ale pan Namikaze zajmuje moje myśli w 98% więcej,niż mój normalny mózg wymyśla szkodliwe głupoty.Złapałam się za głowę,aaaaaaaaaaa,nie myśl o tym tyle.Lepiej przypomnij sobie,co było w naszym planie.Aha,już pamiętam.
-Nie myśl,że o tobie zapomniałam.Jesteś mi potrzebny.
Powiedziałam dobywając pilota.Co jak co,ale jak już świętowanie to z TV.Na mój fart dali mi pokój z telewizorem,a oprócz tego z małą łazienką,stolikiem,dwoma krzesłami i malutką komodą.Ta komoda raczej nie służy jako podpórka pod nogi,ale w moim przypadku wszystko jest możliwe.Ułożyłam się wygodnie na meblu,wcisnęłam przycisk i odpakowałam kurczaczki.Wzięłam jednego do ust i rozkoszowałam się pysznym smakiem potrawy wypełniającym moje podniebienie.
-Panie doktorze drzwi do pokoju 109 są zamknięte!
-Jak to zamknięte?!Zawołać kogoś do pomocy,a ty młoda damo otwieraj!
Wzruszyłam ramionami i odgryzłam duży kęs chrupiącego kurczaka.Najwyraźniej zapomnieli z kim mają do czynienia.Wczoraj jak jeszcze był Minato,do pokoju weszły dwie pielęgniarki i sam ordynator szpitala,by mnie przebadać i sprawdzić w jakim jestem stanie.Błękitnooki siedział przy pustym łóżku i oznajmił lekarzowi,że aktualnie jestem w łazience.Nikt oczywiście się nie skapł,że uciekłam przez okno i chodziłam po ulicach rozglądając się po otoczeniu.Szukali mnie wszędzie porozwieszali nawet ogłoszenia.Uśmiałam się z ich bezradności,ale dlaczego jestem w tej budzie?Ponieważ pan Namikaze mnie złapał i odstawił grzecznie do mojego aktualnego azylu.Mówiłam mu,że tylko poszłam się przewietrzyć,ale nie chciał mnie słuchać.Odstawił do pokoju i powiedział,że przyjdzie jutro,by mnie pilnować.W każdym razie teraz go nie ma,a co mi tam!Niech się mocują z zamkiem,nie po to zwinęłam klucz i zamknęłam drzwi,żeby teraz im otwierać!
-Masz natychmiast,acz kategorycznie otworzyć drzwi,zrozumiano?!Bo naśle na ciebie samego Hokage!
Phi.Hokage,czy nie i tak mnie nie zastraszy takim powiedzonkiem.Doskonale wiem,że takie osobistości mają ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie pacjentów.W końcu tu nikt nie wie,ale jestem córką samego Muchikage*. To on obronił wioskę przed wrogami i zginął honorowo jak prawdziwy bohater.Jestem niego dumna,choć trochę zła,że poświęcił się zostawiając mnie samą.Powoli odłożyłam puste pudełko z kurczaczkami,które ku mojemu zdziwieniu było opróżnione,na stolik znajdujący się obok łóżka,wytarłam ręce chusteczką i postawiłam nogi na zimnej podłodze.Pierwsze kroki u ,,dobrego pacjenta" były by w stronę drzwi,skąd dochodziły hałasy i niesamowity ruch,a moje były w stronę czajnika elektrycznego.Włączyłam urządzenie,dosięgłam kubki Ramenu,wzięłam dwa z nich i otworzyłam.Odczekałam chwilkę,aż woda się zagotuje i zalałam.Odstawiłam czajnik i wróciłam do łóżka.
-Długo czekałyście?
Odezwałam się do paluszków Pocky,zręcznie odrywając folię i rzucając ją w kąt pokoju.Mniam,pomyślałam,gdy ugryzłam słonawe paluszki,aż mi ślinka poleciała.Jadłam w milczeniu wpatrując się w telewizor na scenę,w której Kaneko - młody przystojny brunet o czarnych jak noc oczach,oświadczał swojej dziewczynie Mayumi-zielonookiej dziewczynie z urodą prawdziwej piękności,że ma dość tego,że jej ojciec nie akceptuje ich związku.Mayumi z płaczem podbiegła do ukochanego i przytuliła się do jego pleców.
-Nie chcę,żebyś odchodził.Bez ciebie moje życie nie ma sensu,jak ja sobie bez ciebie poradzę?
-Muszę moja ukochana,po prostu uwolnię nas od tego ciężaru.-odpowiedział z twardą miną Kaneko.Mayumi odwróciła go do siebie i pocałowała namiętnie w usta.
-Ucieknijmy,bądźmy razem szczęśliwi bez tyranii mojego ojca.
-Czy aby na pewno tego chcesz?Wiesz,że będzie cię szukał...
-Nie odchodzi mnie to!Chcę jedynie naszej miłości.
-Och Mayumi
-Och Kaneko
Pocałunek pełen miłości i namiętności i ...koniec.
-Co?!Już koniec?!Krótkie to było...a tak fajnie się zapowiadało,nie chyba żartujecie!Kolejny odcinek za 3 dni?!Żarty sobie stroją?Ech...
-Masz rację to było takie wzruszające...-i płacz.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam Minato z pustym kubkiem Ramenu w dłoni,ocierającym łzy z twarzy.
-Miłość zwycięży wszystko.
Powiedział wciągając powietrze przez nos.Nie,on też to ogląda?W każdym razie wyłączyłam ekran telewizora i spojrzałam się na stolik i jeden zalany przeze mnie Ramen.Nie dostrzegłam drugiego rosółku,więc...
-Nie zapominasz się?!-wydarłam się na niego.Biedny chłopak siedział zaledwie metr ode mnie,a skutek mojego głosu wystarczył,by zakrył sobie bolące uszy.-Przepraszam nie powinnam krzyczeć.
-Nic nie szkodzi.-odpowiedział mizernie Minato,ale zaraz się rozchmurzył-Przyszedłem cię odwiedzić!
-Raczej sprawdzić,czy nie uciekłam.
Oznajmiłam mu swoją myśl.Spojrzał na mnie spod byka.Udałam,że nie zwróciłam na to uwagi.
-Myśl co chcesz.
Gość odwrócił się do mnie bokiem,wziął gazetę znajdującą się na stoliku i pogrążył się w lekturze.Usłyszałam huk.Popatrzyłam na drzwi,które wyginały się od pchania w nie w celu wyważenia.Od ostatniej ucieczki wstawili mi drzwi antywłamaniowe,ale nie myśleli,że będzie to na ich niekorzyść.Westchnęłam lekko rozdrażniona na myśl,że zachowuję się jak piętnastolatka niż dwudziestodwuletnia kobieta.Rodzice cały czas powtarzali,że może dorosłam pod względem fizycznym,ale psychika została mi na poziomie akademii.Lekko się uśmiechnęłam na myśl o rodzicach.Moja biedna rodzina.Rozpadła się przez tę głupią wojnę.
-Hej księżniczko,co jesteś taka smutna?
Żyłka mi podskoczyła.O nie zapłaci mi za to.Mówiłam,żeby przestał mnie tak nazywać.
-Hideo - powiedziałam zaciskając pięść.
-Co?
-Wiedz,że...
-Ej,a słyszeliście ten kawał o...
Teraz to się wkurzyłam.Nie dość,że nazywa mnie nie tak jak powinien,to jeszcze mi przerywa,by powiedzieć jakiś głupi żart.Tego już za wiele.Moje oczy zaczęły tryskać niebezpiecznymi iskierkami.Minato znużony podniósł wzrok i spojrzał przelotnie na Kushinę,po czym widząc jej zwrok odsunął się za nią na bezpieczną odległość.Może i znali się krótko,ale wiedział,że jak jest wkurzona i to nieźle to nie należy z nią zadzierać.W końcu to nie on zawinił.Pani Uzumaki zeszła z łóżka,podeszła do rudowłosego i bez uprzedzenia uderzyła go z całej siły.Efekt był taki,że wyleciał przez drzwi prosto na doktorów i pielęgniarki,którzy wcześniej próbowali od frontowej strony się do mnie dostać.
-Nigdy więcej mi nie przerywaj i nie nazywaj księżniczką!!!
Krzyknęłam,odwróciwszy się w drugą stronę,walnęłam się na łóżko i przykrywając kołdrą oddałam się w objęcia Morfeusza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muchikage*-Moja wymyślona nazwa władcy Wioski Wiru.
Subskrybuj:
Posty (Atom)