sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział Jedenasty

- ... A więc prawdopodobnym jest, że ta dziewczyna miała do czynienia z Kuramą?
Dzisiejszy dzień nie należał do spokojniejszych. Od kiedy we wspomnieniach Kushiny znaleźli obraz dziewięcioogonistego, wszyscy chodzili jak w gorącej wodzie kąpani. Namiastka czerwonej czakry symbolizującej czakrę tej bestii, spowodowała zamieszanie wśród ludu na sali przesłuchań. Kiedy Inoichi próbował zaleźć głębiej w pamięć, jakaś siła spowodowała, że natychmiast został odrzucony i zostały przed nim zamknięte na nowo bariery tyle, że silniejsze. Hokage przeraził się tą informacją, gdyż natychmiast zwołał ludzi i w pośpiechu rozdawał im solidne polecenia, co mają robić.
- Takeru ty zajmiesz się bronią, sprawdź ile mamy tego w zapasie i czy musimy coś uzupełnić.
- Kotaro będziesz pełnił wartę przy zachodniej dzielnicy bramy, pamiętaj też żeby zwołać Yoshihito, który zajmie się bezpieczeństwem mieszkańców, tak na wszelki wypadek.
- Hideki ty pójdziesz do ludzi od spraw strategicznych, macie zająć się szczegółowymi planami.
-Yuijiro - tu spojrzał na potomka klany Uchiha poważniejszym wzrokiem, wiecie co macie robić. - Ten tylko skinął głową i odszedł w pośpiechu. Młodszy brat Fugaku był bardzo przykładnym gościem, szczególnie gdy chodziło o powierzenie mu jakiegoś ważnego zadania. Był prawie taki idealny jak starszy, tylko o 3 lata młodszy. Na niego zawsze można było liczyć, choć wykonywał swoje zadania za bardzo doskonale.
- A my co mamy robić? - pytanie padło dość szybko, tak samo zresztą, jak ręka pewnej osoby, która uwiesiła się na moim ramieniu.
- Hideo - poważny ton staruszka zmył, jego jak dotąd szeroki uśmiech z twarzy. - Wy razem z Minato, możecie iść do dziewczyny, zobaczyć jak się czuje. Nie wiem czemu, ale to właśnie kyuubi jest jej najczęstszym wspomnieniem i nie chcemy, aby też naszym problemem. Jeżeli jednak dowiemy się, że ma ono jakieś z nią powiązania, możemy być dumni, że nasz kraj ma jednego z ogoniastych bestii.
Słuchając go krew się we mnie gotowała. Jak on może myśleć o niej, jak o broni? Jeżeli ma być naszą tajną bronią, to niech wiedzą od razu, że na spotkaniu najlepszych ninja Konohy nie poprę ich, w ich działaniu. -To jest kompletny idiotyzm - nawet nie zauważyłem, kiedy wypowiedziałem te słowa na głos.
- Taa masz racje - potwierdził moje słowa Hideo - Ale najpierw chodźmy zobaczyć, jak się tam nasza księżniczka czuje.
- Lepiej nie nazywaj jej tak, gdy ona sama jest w pobliżu, chyba że śpieszno ci do grobu.
Mój przyjaciel zaśmiał się szczerze.
- Taak lepiej z nią nie zadzierać, ale i tak lubię ją drażnić.
Nie wiedziałem czemu, ale przez całą drogę właśnie ta kobieta zajmowała 96 % moich myśli, podczas gdy te 4 % skupiało się na tym, co czerwonowłosy próbował mi przekazać. Nigdy nie myślałem tyle o żadnej kobiecie, nawet jeżeli była w niebezpieczeństwie, chora, samotna, czy zamyślona. Dla mnie każda była taka sama, a ona w pewnym stopniu odstępowała od innych dziewczyn. Była dziecinna mimo swojego wieku, zabawna, pomysłowa, kochała jeść, tańczyć, a najbardziej wkurzać o czym kilka razy się przekonałem. Była inna, taka wyjątkowa, pewnie dlatego mnie zaintrygowała i nie mogłem przestać o niej myśleć. Zajęła już tyle mojego czasu. W ciągu tych wszystkich dni, tygodni była jedynym powodem, dla którego zrywałem się z pracy. Misje - odwołane, ważne spotkania - odwołane, obiecany obiad z Katsumi - całkowicie olany, a to tylko dla niej jednej. Moje uczucia są sprzeczne, z jednej strony chce ją chronić, za to co jej robią i czego od niej oczekują, a z drugiej zaś mam ochotę ją zabić (nie tak dosłownie oczywiście xD dop.autorki) za jej głupie pomysły i nieprzemyślane decyzje. Czasami jest taka krucha, że aż serce ściska, a jak ktoś próbuje ją skrzywdzić to mnie coś bierze i wytrzymać nie mogę. Nie rozumiem siebie i swoich uczuć, a potrzebuje to sobie na spokojnie poukładać w głowie. Wraz z Hideo zatrzymaliśmy się przed niewielkim niebieskim budynkiem z napisem "kwiaty Yamanaka", który nie wiadomo czemu przyciągnął mnie w tym właśnie momencie. Po chwilowym namyśle i popchnięciu przez czerwonowłosego kupiłem 5 ładnych i świeżych łodyżek lawendy. Nie wiem czemu, ale intuicja mi podpowiadała, że to właśnie one wywołają największy uśmiech u kunoichi. Po jakiś 15 minutach dotarliśmy do domu klanu Uchiha, który jak zwykle prezentował się pięknie i okazjonalnie. Gdy zapukaliśmy w drzwiach stanął mały chłopiec o oczach czarnych jak smoła, oraz tego samego koloru włosach. Mały przedstawił się grzecznie i zaprowadził nas do pokoju gościnnego, który od niedawna tak bardzo wywołuje u mnie nostalgię. Razem z Hideo usiedliśmy na miękkich poduszkach i rozkoszowaliśmy się widokiem wiosennego ogrodu. Przyniesiono nam zaparzoną czarną herbatę i oznajmiono, że Kushina zaraz powinna zejść na dół. W tym czasie do pokoju weszła Mikoto, a gdy nas zauważyła przysiadła się.
- Hej, wy do Kushiny prawda?
- Tak - wyskoczył z siedzenia Hideo stając na równe nogi. - My odwiedzić księżnicz... - i w tej właśnie chwili czerwonowłosy został porwany na przyległą ścianę, wbijając się w nią. Każdy już wiedział kto mu przywalił, bowiem nie dało się zauważyć tych czerwonych, długich włosów, które w tym momencie mogły odzwierciedlać jej nastrój. Wkurzona dziewczyna użyła trochę za dużo siły, bowiem kawałek ściany oderwał się i spadł na bogu winnego Hideo, który i tak już nie dał rady wstać.  Dziewczyna ma parę w rękach i widać jej efekty.
- Mówiłam ci żebyś mnie tak nie nazywał!! - krzyknęła patrząc na biednego chłopaka, który leżał przykryty gruzami.
- Kushina- Mikoto postanowiła zainterweniować - Pamiętasz co ci mówiliśmy o rozwalaniu ścian? To nie jest pole treningowe, które możesz sobie z łatwością rozwalać. To mój dom, a mój ojciec nie jest zadowolony z ciągłych remontów.
Szarooka spojrzała na dziewczynę i westchnęła.
- Sor za to Mi. Po prostu hormony mi buzują i po ostatnim ciężko mi opanować emocje.
Czarnowłosa pokiwała głową ze zrozumieniem i wzięła mnie na bok, gdy Kushina pomagała Hideo wydostać się spod gruzowiska.
- Ona dużo przeszła ostatnio. Gdy ją tu przyprowadzili, wyglądała jakby nie miała ducha. A gdy zostałyśmy same popłakała się. Wiesz wszystko ją przytłoczyło. Najpierw operacja staruszka zresztą, nieudana. Okazało się, że nie da się go odratować. Umarł na sali operacyjnej. Potem ta sytuacja z przeszukiwaniem myśli i jej wspomnieniami. A później zastanawiała się, dlaczego ją śledziłeś i pytała mnie cały czas, dlaczego musi tak cierpieć. Proszę cię Minato, jeżeli już coś robisz dla niej, to rób to zgodnie z zasadami.
Pokiwałem znacząco głową i swój wzrok skierowałem na kunoichi, która podtrzymywała chłopaka przed ponownym upadkiem na ziemie. Ona ma racje, zachowuje się tak nieodpowiedzialnie w stosunku do niej, ale cóż zrobić, gdy jesteś cały czas pod nadzorem Hokage, który zleca ci takie zadania. Cholerny manipulant zrobi wszystko, by zatrzymać najlepsze jednostki dla siebie, i wykorzystywać je najczęściej do swoich zachcianek. Postaram się to zmienić i połączyć te dwie rzeczy tak, by nikt na tym nie ucierpiał. Jestem tego świadomy, dlatego nie pozwolę, by Kushinie miała stać się jakakolwiek krzywda. Kątem oka ujrzałem, że czerwonowłosa mi się przygląda, a potem podtrzymując Hideo pomogła mu usiąść, i sama zrobiła to samo.
- No więc przyszliśmy do ciebie z ważną sprawą. - Rozpoczął zdanie zielonooki unikając mojego wzroku. Jaka sprawa? Czemu ja nic o tym nie wiem? - Otóż Trzeci chce wysłać cię na misję razem z ninja z Konohy,  i pomożesz w wypełnieniu powierzonego im zadania.
- Zaraz! - Zaprotestowałem szybko analizując sytuację. - Jaka misja? Na czym ma ona w ogóle polegać? - Kushina przenosiła wzrok z jednej osoby na drugą, pewnie nie rozumiejąc tak jak ja, czemu nie mam zielonego pojęcia, dlaczego do niej przyszedłem.
- Ech, posłuchaj Minato. Otóż Trzeci zaproponował, by sprawdzić umiejętności waleczne naszej księż .... to znaczy bardzo dobrej ninja - odpowiedział spostrzegając wzrok dziewczyny i głupio się uśmiechając. - Chce, by wykazała się na powierzonej jej misji i wtedy zdecyduje, czy będzie ona prawowitym członkiem Kraju Ognia. Nie rozumiesz Minato? On chce jej dać szanse! Jednak zależy mu, żeby tu została, ty nie chcesz?
Spuściłem głowę czując, że się czerwienie. Serce zaczęło mi szybciej bić na myśl, że ona mogłaby tu zostać. Mieszkać tutaj razem w wiosce liścia. To jest piękne, jak kawałek najpiękniejszej układanki, która tylko czeka na resztę zagubionych odłamków. Wiedziałem, że obydwoje mi się przyglądają, czekając na moją odpowiedź, która dla mnie była oczywista.
- Pewnie, że chcę - odpowiedziałem podnosząc głowę. Mogłem dostrzec na jej policzkach rumieńce, ale czy mi się nie przywidziało? - Tylko jakiego rodzaju to ma być misja? Patrolowa, eskortowa, szpiegowska.
- Ta misja - powiedział po dłuższym zastanowieniu chłopak. - Ma rolę eskortową. Będziecie eskortować ważnego członka rady ANBU, bez którego dobrego fachu, nie mielibyśmy tak istotnych informacji. Nazywa się Etsuya i pochodzi z Ukrytej Wioski w Skałach - Iwagakure. Wystarczy, że doprowadzicie go do Tsuchikage -Nidaime.
- Mū? - zapytała Kushina zwracając naszą uwagę. - Tego Mū? Drugiego Tsuchikage Iwagakure? Jeju super!!! - wykrzyczała zadowolona. - On jest prawdziwym super ninja. Posiada szeroką wiedzę i zdolności analityczne, będąc w stanie rozpoznać dokładną metodą zlokalizowania jego pozycji niemal natychmiast po wykryciu, pozornie bez żadnych wcześniejszych informacji na temat techniki w swoim pytaniu. Ogólnie jego jutsu sprawia, że staje się niewidzialny. Mój ojciec często prowadził z nim interesy, więc możemy na spokojnie go tam doprowadzić.
Spojrzeliśmy na nią z niedowierzaniem. Ta kobieta wciąż mnie zaskakuje. Zrzuciliśmy wszystkie talerze na poduszki, a na stole rozłożyliśmy mapę naszej wędrówki. Czerwonowłosa z łatwością odnajdowała miejsca, gdzie mogą czaić się niebezpieczeństwa i pokazała nam najbezpieczniejszą drogę do Wioski Skał. Potem, gdy skończyliśmy konwersację zebraliśmy się do wyjścia, żegnając wcześniej z domownikami oraz kunoichi. Ustaliliśmy jeszcze czas i miejsce spotkania i rozeszliśmy się do domów, przygotowując na jutrzejszą misję.

***

Byłam w szoku. Tak od siebie misja dla mnie? To ten Hokage na prawdę mi nie ufa, jeżeli chodzi o moje umiejętności i kwalifikacje. Cóż nie jestem medycznym ninja, ale to i owo umiem i walczę też całkiem nieźle, więc uważam, że powinnam sobie poradzić. Gdy chłopcy wyszli zamknęłam drzwi i ruszyłam schodami na górę do swojego pokoju. Wyciągnęłam plecak oraz przybory m.in bandaże, kunai'e, shuriken'y, podręczne zwoje, zwój przywołania, kilka kartek wybuchowych, wybuchające granaty dymne oraz makibishi.  Wyprostowałam się wzrokiem ogarniając pokój i szukając jeszcze jakiś rzeczy. Po chwili stwierdziłam że wystarczy, dlatego odłożyłam torbę i zeszłam na dół do kuchni. W niej zastałam panią Uchiha. Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, przekazując żebym usiadła, gdyż za pare minut pod mi obiad. Posłusznie wykonałam jej polecenie, dodatkowo opierając głowę na stole. Allee ja jestem głodna. Dzisiaj prawie nic nie jadłam. Nie mogłam nic zjeść, gdy dowiedziałam się, że staruszek ... odszedł do tego "lepszego świata". Gdy sobie przypomniałam o nim łzy mimowolnie poleciały po policzkach, ale szybko je starłam nie pokazując po sobie tej słabości. Tylko jedna osoba widziała moje łzy i tak ma pozostać. W tej właśnie chwili, przede mną wylądował talerz z gorącą zupą. Nie potrzebowałam zachęty, od razu wzięłam łyżkę i zajęłam się spożywaniem posiłku w ciszy. Po jedzeniu nie mając co robić poszłam do ogrodu, w którym ostatni raz widziałam się ze staruszkiem. Szkoda, że go tu nie ma. Przynajmniej mogłabym z nim porozmawiać na temat mojej wioski i wspominaniu przeszłości. Zaczęłam iść w stronę drzewa śliwy, który tak zachwycił mnie swym pięknem. Przywitałam się z ogrodnikiem - bardzo miłym panem, opiekującym się ogrodami na terenie całej posiadłości klanu. Poczułam szturchnięcie i przekleństwo skierowane zapewne w moją stronę. Odwróciłam się, by wygarnąć temu zadufanemu w sobie szczurowi co myślę, bo już wiedziałam kto uwielbia mi tutaj dokuczać. Yuijiro - młodszy syn państwa Uchiha, największy bufon ze wszystkich jakich znam. Nie wiem czemu, ale gdy przybyłam pierwszy raz do tej posiadłości, od razu rzuciły mi się w oczy te jego nieprzychylne spojrzenia kierowane w moją stronę. Oczywiście jak to ja, zamiast go zignorować nie dałam się poniżać temu debilowi i przyjęłam wyzwanie. Bez wątpienia zachowywał się wyniośle, jakby pokazując mi swoją pozycję, ale ja to olewałam. Nie obchodziło mnie kto jest z jakiego rodu, czy klanu. Dla mnie liczyło się, żeby dać gościowi w mordę i zmusić go do mówienia, dlaczego mnie zaczepiał. Ten czarnowłosy nigdy nie okazywał mi dobrych emocji, zwykle gdy Minato przychodził, on udawał że jest dla mnie miły i ten jego sztuczny uśmiech ... brrr, aż nie chce się patrzeć na niego. Tak przesiąka od niego sztucznością.
- Nie umiesz chodzić? - rozpoczął rozmowę, jak zwykle bardzo grzecznie. - Patrz czasami gdzie idziesz.
- Och? A ty to niby co? Ja tam umiem chodzić, gorzej niestety z tobą. - powiedziałam zadziornie przyglądając się jego oczom. Zimne jak kostka ... nie, jak bryła lodu. Aż chciałoby się odwrócić wzrok, ale nie! Wiedziałam, że jeżeli to zrobię on poczuje się zwycięsko, a na to nie mogłam pozwolić. Uśmiechął się wrednie w moją stronę podchodząc bliżej.
- Nie myśl sobie, że masz jakieś specjalne względy u Minato. - Spojrzałam na niego zdziwiona, nie rozumiejąc o co chodzi, ale właśnie miałam się dowiedzieć widząc jak nabiera powietrza do płuc. - Zawsze, gdy nas odwiedza, ale to zawsze! Ma twoje imię na końcu języka. Co by się nie działo, to tylko chodzi o ciebie. Co ty zrobiłaś, że on tak za tobą lata, interesuje się tobą? - Jego wybuch zbił mnie trochę z tropu, bo myślałam, że chodzi o coś poważniejszego, a tu proszę coś takiego. - Nie masz ani specjalnych umiejętności, ani nawet nie posiadasz specjalnych technik. Więc dlaczego?! - Acha, a więc o to chodzi.
- Przyznaj się szczerze. - powiedziałam zakładając ręce na piersi i patrząc na niego spod byka. - Jesteś po prostu zazdrosny. - Rozszerzył oczy w zdziwieniu, gdy dotarł do niego sens słów. - Boli cię, że Minato poświęca mi więcej czasu i bardziej się mną interesuje. Nie możesz tego przeboleć, dlatego tak mi docinasz, próbujesz za wszelką cenę dotrzeć pod jego wzrok, by w końcu cię zauważył i docenił umiejętności. - Spuścił głowę w akcie dezaprobaty. - Och, czyżbym trafiła?
- Zamknij się! - No nie. Teraz to przeraził mnie ten wybuch. - Nie rozumiesz co to znaczy być odrzuconym, i niedocenionym przez rodzinę. Nic nie wiesz! - Po czym szturchnął mnie jeszcze mocniej tak, że upadłam na ziemię i pobiegł w stronę domu. Podążyłam za nim wzrokiem, aż nie otworzył drzwi i nie wbiegł do środka. Ech, pewnie przesadziłam, no cóż, techniki psychologiczne nie są w moim stylu, wolałabym bradziej rozwiązać tę sprawę "pokojowo", czyli walnąć go pięścią porządnie w twarz. Może wtedy by nabrał rozumu i nie zbliżał się do mnie nawet na 10 cm. Wyczułam czyjąś obecność za plecami i chwile potem usłyszałam szorstki, męski głos:
- Nie przejmuj się nim. Młody panicz taki już jest.
Obejrzałam się za siebie, a tam ujrzałam tego ogrodnika pracującego dla rodziny posiadaczy sharingana. Rozmawiałam z nim kilka razy i dowiedziałam się, że ma 65 lat oraz że stracił 10-letniego syna, podczas ataku na jego niewielką wioskę. Rok później umarła mu żona, która była w ciąży. Wiele dni wędrował, aż padł z wycieńczenia. Znaleźli go właśnie rodzice Mikoto, którzy zapewnili mu spanie, posiłek oraz pracę. Jest tu już 12 lat i pomimo tego ile przeszedł, a przeszedł bardzo dużo, to jednak żyje szczęśliwie. Kiedyś pytałam się go, jak on to robi, że jeszcze nie umarł z rozpaczy, bądź tęsknoty. Zaśmiał się tylko wtedy i powiedział : "Niczego nie możemy być pewni w życiu. Bóg wystawia nas na próby, które jeżeli przejdziemy, będziemy mieli spokojną wieczność".
- Taaa wiem, właśnie zgadłam powód jego złości i przez to dostałam po łapach. - Uśmiechnęłam się do niego kiedy wyciągnął rękę, pomagając mi podnieść się z ziemi.
- Proszę nie bądź na niego zła. Znam go już dużo czasu i powiem ci, że on od małego taki był. Zawsze rodzice podziwiali tylko starszego Fugaku, który w wieku 15 lat wstąpił do policji klanu Uchiha. Zawsze był tylko on, więc młodszy czuł się odrzucony. Często widziałem go zapłakanego pod tym właśnie drzewem - tu wskazał na te drzewo śliwy, które tak zachwycało swoim majestatem. - i użalającego się nad sobą. Wiesz nie mam nic przeciwko wychowywaniu dziecka przez moich pracodawców, ale uważam, że powinni okazywać tyle samo czułości drugiemu dziecku, co pierwszemu.
Gdy tak go słuchałam wyczułam w jego głosie drżenie, jakby wspominał dawne czasy i postanowienia jakie sobie przyrzekł, gdy opuścili go jego najbliżsi. Przyznałam mu rację, że tak powinni byli zrobić, ale cóż. W większych rodach tak właśnie wybierali przywódcę i nie musiał to być starszy syn. Podziękowałam staruszkowi i ruszyłam drogą z powrotem w stronę domu. Musiałam przemyśleć sobie wiele rzeczy, ale nie wiem czemu w mojej głowie rozbrzmiewał jego głos: "Nie myśl sobie, że masz jakieś specjalne względy u Minato", "Co by się nie działo, to tylko chodzi o ciebie. Co ty zrobiłaś, że on tak za tobą lata, interesuje się tobą?". To naprawdę wymagało głębszego zrozumienia.

***

Rano wszyscy stawiliśmy się przed bramą Wioski Liścia. Jak na wiosnę było gorąco, ale nikt nie przejmował się za bardzo tym upałem. Przygotowani na niebezpieczną wyprawę, dogłębnie sprawdziliśmy nasz asortyment, zapas jedzenia oraz dokładnie przestudiowaliśmy mapę. Oczywiście nie da się dojść do Wioski Skał nie napotykając złodziei, oraz ninja z innych wiosek, albo niebezpiecznych organizacji - w tym Akatsuki. Tych ostatnich raczej nikt nie chciałby spotkać, jeżeli naprawdę ceni swoje życie.
- Okay! To idziemy, wszyscy obecni, więc co zwlekamy! - Hideo rozweselił wszystkich swoim humorem, zachęcając do podróży.
- Jeeeee nareszcie wyruszamy do Iwagakure! - śpiewny głos czerwonowłosej oraz jej kroki wychodzące po za mury Konohy, kazały nam ruszyć do przodu. Dzisiejszego dnia rozpoczęliśmy misję eskortową!

~*~*~*~

Nasza pięcioosobowa drużyna składała się z Katsumi - naszego medyka, Kushiny - przewodniczki grupy, Hideo - typowego "zabawiacza", Yuijiro - mający za zadanie odciągnąć uwagę przeciwnika od Etsuya'i oraz mnie - dowódcy zespołu. Nasza misja wydawałaby się prosta, odeskortowanie członka ANBU do Iwagakure, ale jednak życie nauczyło mnie, aby za bardzo nie stawiać na wygodę, jak nic się nie dzieje przez dłuższy czas. Cisza przed burzą, tak bym to nazwał. Wychodząc po za wioskę obejrzałem się za siebie, tak tylko na chwilę, ale to co ujrzałem wprawiło mnie w szybsze bicie serca.
- Sensei!!! Hej, poczekajcie na mnie!!
Ujrzałem Kakashi'ego biegnącego w naszą stronę z ... plecakiem przygotowanym na plecach do podróży! A niech to. Pewnie znowu Jiraya mu wygadał na jaką misję się udaję, kiedy i o której godzinie. A niech go szlak!
- No wszyscy przyśpieszamy - Powiedziałem dyskretnie do zdziwionych ludzi, którzy obróciwszy się za siebie od razu zrozumieli o co chodzi. Jedynymi nie kumatymi w naszej drużynie byli Etsuya i Kushina. Oby dwoje spojrzeli się na siebie i wzruszywszy ramionami przyśpieszyli kroku. Nie chciałem, żeby szarowłosy dołączył do naszej drużyny. Wiem, że dostałem go razem z Rin i Obito jako ich sensei, ale nie chciałem narażać na niebezpieczeństwo młodocianych. A teraz on, o nie. Odwróciłem się do dziecka, które chwyciło mnie za kamizelkę i spojrzałem na niego groźnie.
- Czy ja ci czegoś nie uświadamiałem Kakashi? Nie idziesz ze mną na misje rangi A, które nie są na twoim poziomie, więc teraz grzecznie wrócisz do domu. - Nie byłem nigdy taki oschły dla niego, ale wiem że jeżeli nie podejmę dobrych środków, to on podąży za nami.
- Spoko wszystko mam pod kontrolą, przygotowałem się do tej misji jak na prawdziwego jonina przystało. - Powiedział grzebiąc w plecaku.
- Ale Kakashi - Zdziwiłem się wypowiedzią młodego. - Ty nie masz rangi jonina, tylko genina. To prawda, że przewyższasz innych umiejętnościami, ale to naprawdę jest bardzo ważna misja eskortowa i nie powinno cię tu być. Lepiej zajmij się Rin i Obito. Na pewno wszędzie cię szukają, więc nie powinieneś ich martwić. - Uśmiechnąłem się już cieplej, pogłaskałem go po głowie i razem z innymi ruszyliśmy dalej. Po paru krokach oglądnąłem się za siebie kątem oka i z ulgą zauważyłem, że czarnooki wraca do wioski.

~*~*~*~

- Mmmniam! To jest pyszne!
Po kilku godzinnej wędrówce w końcu postawiliśmy na odpoczynek w małym zagajniku. Hideo i Kushina rozmawiając z entuzjazmem, zajadali się jedzeniem przygotowanym na misję. Etsuya zaproponował zebranie drewna, ale nie zgodziłem się na jego warunki nawet, jeżeli chciał być przydatny. Dopiero, gdy Yuijiro się za nim wstawił i oznajmił,że pójdzie razem z nim zgodziłem się. Tymczasem ja wybrałem się na małe zwiedzanie terenu. Słońce powoli zachodziło, w około pełno pięknych roślin, ale jednak coś mnie zmartwiło. Już od dłuższego czasu mam przeczucie, że ktoś nas obserwuje oraz za nami podąża.
- Hej Minato!! Ognisko już rozpalone chodź!
- Okej już idę - odkrzyknąłem radośnie- kierując się w stronę głosu. Gdy byłem już blisko obozu, usłyszałem świst powietrza i mając szybki refleks wyciągnąłem broń, i odbiłem lecącego w moją stronę kunai'a.
Rozejrzałem się dookoła szukając winowajcy tego zdarzenia. Inni także wstrzymali się od śmiechów i zajęli swoje stanowiska, otoczyli Etsuya'e i wyczulili zmysły. Nagle ni stąd ni zowąd w moim kierunku poleciała kula ognia. Otworzyłem szeroko oczy, gdy ujrzałem jaka była mała, jakby stworzona przez genina. Potem coś sobie uświadomiłem, gdy wyczułem znajome chakry. Od razu użyłem mojej techniki żółtego błysku i przemieściłem się pomiędzy drzewa. Zauważyłem ich od razu, nawet dobrze się nie ukryli tylko prawie byli na wierzchu, jedynie Kakashi jako najlepszy, znał techniki kamuflażu. Reszta, czyli Obito i Rin byli prawie, że na widoku i dalej obserwowali pozostałych w obozie zastanawiając się pewnie, gdzie jestem. Widziałem na ich twarzach strach i zdziwienie, pewnie bali się, że ich odkryję. Niestety mieli pecha, bo już ich namierzyłem. Gdy kolejna nieudana technika katon Obito poleciała na moich kompanów, postanowiłem w końcu wkroczyć do akcji.

~*~*~*~

 Gdy kolejna kula ognia została zniszczona przez katona Yuijiro, w końcu zorientowałam się, że Minato gdzieś zniknął. Nie wiedziałam gdzie, ale nie minęła chwila, a blondwłosy się znalazł razem z ... trójką dzieci! Wszyscy spojrzeliśmy ze zdziwieniem na zaistniałą sytuację i podbiegliśmy do shinobi'ego. Pod pachą chwycił chłopaka, który na swojej koszulce miał znak klanu Uchiha, na jego ramieniu wisiała brązowowłosa dziewczyna, chyba Rin jak dobrze pamiętam oraz przed sobą trzymał za ubranie złego Kakashiego. Wszyscy odetchnęli z ulgą. To tylko dzieci i nie musieliśmy walczyć ze złodziejami, ani nic takiego, ale nieźle nas wystraszyli. Minato posadził przed sobą całą trójkę i zły spojrzał na każdego po kolei. Reszta odeszła pełnić swoje obowiązki oraz odpocząć. Ja jedyna zostałam słuchając jak mistrz przemawia do swoich uczniów. 
- Czy wam do reszty odbiło?! Wybierając się za nami, wystawiliście się na niebezpieczeństwo, a co za tym idzie?! Mogliście zginąć! Kakashi - Tu zwrócił wzrok na siwowłosego. - Miałeś ich pilnować, a nie zabierać ze sobą na pościg za nami.
- Ale sensei, ja tylko chciałem pomóc. I chyba mistrz nie zaprzeczy, że ich pilnowałem, bo pilnowałem przez całą drogę jak tu wędrowaliśmy. A po za tym to wszystko wina Obito. - Chłopiec spuścił wzrok. - To on pierwszy wyruszył za wami mimo moich prób, by został.
- Nieprawda! - krzyknął zbulwersowany chłopak. - On wcale mnie nie prosił, tylko kazał nam razem z Rin zostać i pałętać się po wiosce bez celu, a bez sensei'a Hokage nie wyśle nas na żadną misję!
- Taak?! Ale nie zaprzeczysz, że to ty pierwszy złamałeś zakaz sensei'a idąc za nim!
- Nie, nie i jeszcze raz nie!! Gdybyś nie był taki arogancki jak zawsze, to może bym cię posłuchał!!
- Przyznaj się, że to twoja wina debilu!
- Głupek!
- Bałwan!
- Idiota!
- Matoł!
- Dość! - krzyknął Minato zwracając na siebie całą uwagę. Widać nie był tym wszystkim zadowolony, zresztą zdziwiłabym się, gdyby było. - Macie przestać natychmiast! To co się stało już się nie odstanie, więc żeby nie było żadnych nieporozumień, dzieci zostają z nami. Nie jest to odpowiednia chwila na kłótnie, ninja musi być cicho i mieć wyczulone zmysły. A teraz grzecznie pójdziecie do obozu i przeprosicie wszystkich za narażanie życia i ściągnięcie niepotrzebnej uwagi, bo zapewne ktoś już usłyszał wasze sprzeczki. Zrozumiano?
- Ale dlaczego mamy ich przepraszać? - odezwał się Obito. - Nic złego nie zrobiliśmy.
- Taaa, jakbyś słuchał mistrza to może nie byłby tak na nas wkurzony.
- Zamknij się Kakashi! To też twoja wina, bo sam nas namawiałeś!
- Blablabla nie słucham cię, coś mówiłeś? Bo ja raczej nie słucham cymbałów.
- Czekaj jak zaraz na tych cymbałach zagram! - Gdyby nie szybkość Minato, chłopcy pewnie by się pobili na środku polany. Obydwoje dostali po głowie, przeprosili wszystkich i usiedli na dwóch końcach obozu tak, by na siebie nie patrzeć. Jedyna Rin była cicho i słuchała tej awantury na spokojnie. Po wszystkim przysiadłam się do niej i zagadałam z uśmiechem.
- Hej, pewnie codziennie musisz to znosić hę?
- Da się przyzwyczaić. - odpowiedziała z zadowoleniem, że ktoś postanowił przerwać tę niezręczną ciszę. - Jesteśmy już razem w drużynie od niedawna, ale już prawie świetnie się dogadujemy. Ci zawsze się tak kłócą, ale coś mi się zdaje, że to początek pięknej przyjaźni.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Taka młoda, a już tyle rozumie, nie mogłam uwierzyć, że jest ona taka w tym wszystkim ogarnięta. Przytuliłam ją do siebie i zaczęłam łaskotać, a Rin nie była mi dłużna. Nie wiem jak dalej potoczy się nasza podróż, ale patrząc na tą trójkę dzieci, wiedziałam, że nie będzie to zwykła przygoda.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Po kilku godzinnym pisaniu w końcu skończyłam ten rozdział ^.^  Mam nadzieję, że się podoba, tyle się nad nim namęczyłam xD    Do następnego!


Team Minato : Kakashi, Rin, Obito.